Ambicja kiedyś mnie przerośnie - rozmowa z Justinem Duffem, środkowym Transferu Bydgoszcz

W rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Justin Duff, środkowy Transferu Bydgoszcz opowiedział między innymi o problemach kadrowych zespołu, Dawidzie Murku oraz rozgrywkach PlusLigi.

Natalia Bugiel: Czternasta wygrana w sezonie stała się faktem. Przeciwnicy naciskali, ale w końcówkach pokazaliście, że jesteście bardziej doświadczonym zespołem.

Justin Duff: Zagraliśmy naprawdę nieźle, chociaż daliśmy z siebie tylko tyle, aby wygrać. Wiedzieliśmy przed pojedynkiem, że jesteśmy dobrze przygotowani fizycznie i chcieliśmy udowodnić swoją siłę rywalom. Początkowo nam się to udało, bowiem prowadziliśmy kilkoma punktami, jednak zawsze jest tak, że za duża pewność siebie jest karana. Bielszczanie doprowadzili do remisu i dopiero w końcówce pierwszego seta ustabilizowaliśmy grę. Podobnie było w trzeciej partii, kiedy musieliśmy gonić przeciwników. Na szczęście nam się to udało.
[ad=rectangle]
W sobotę wasza siła uwidoczniła się przede wszystkim w grze skrzydłami. Przyjmujący wraz z atakującym Jakubem Jaroszem zagrali naprawdę dobry pojedynek. Twoim zdaniem to właśnie był klucz do zwycięstwa?

- Oczywiście. Świetne zawody rozegrał Cupko (Konstantin Cupković - przyp.red.). Właśnie ten zawodnik potrafił skończyć najważniejsze i najtrudniejsze piłki. Podobnie było z Kipkiem (Marcin Waliński - przyp.red), który wszedł na boisko już w pierwszym secie. Fajnie, że z dobrej strony pokazał się również Dawid Gunia. W pewnym momencie meczu zdobył chyba trzy punkty z rzędu.

Wasi przeciwnicy przystąpili do sobotniego pojedynku po niezłych meczach z Effectorem Kielce oraz Lotosem Treflem Gdańsk w ramach Pucharu Polski. Przygotowując się do spotkania, obawialiście się, że BBTS Bielsko-Biała postraszy kolejny zespół z czołówki?

- Widzieliśmy statystyki ze spotkania w Elblągu. Zespół z Bielska-Białej naprawdę powalczył z Lotosem Treflem Gdańsk, a to przecież ekipa ze ścisłej czołówki rozgrywek. Mieliśmy z tyłu głowy ten wynik, ale oczywiście znaliśmy swoją wartość. Na pewno nie mogę powiedzieć, że przyjechaliśmy, aby wygrać 25:15. Nie tego oczekiwaliśmy, chociaż w drugim secie właśnie takim stosunkiem punktów udało nam się wygrać (śmiech).

Po raz kolejny w tym sezonie nie mogliście wystąpić w pełnym składzie, bowiem kontuzję leczy AJ Nally, a Tomasz Bonisławski nie przyjechał do Bielska-Białej z powodu choroby. Absencje są uciążliwe, mają jakiś wpływ na zespół?

- Na pewno zawsze urazy mają wpływ na drużynę. Jednak jesteśmy na tyle zgranym zespołem, że potrafimy załatać wytworzone kontuzjami luki. W Bielsku-Białej świetnie poradził sobie Marcin Waliński, tydzień temu w Bydgoszczy Steven Marshall. Myślę, że nie musimy się martwić. Sezon jest długi, trener ma wiele opcji do wyboru, więc na pewno z nich skorzysta.

Z perspektywy czasu wydaje się, że dołączenie do drużyny Dawida Murka było rewelacyjnym posunięciem.

- Oczywiście. Wkład Dawida w naszą drużynę jest nieoceniony. To bardzo spokojny i doświadczony zawodnik, który może być przykładem dla młodszych graczy. Gdy na jednym z pierwszych treningów dowiedziałem się, że przez kilka miesięcy nie trenował pomyślałem: Kurczę, to naprawdę świetnie wykwalifikowany siatkarz. Cieszę się, że jest z nami.

Nie znałeś go wcześniej?

- Szczerze? Przed pierwszym treningiem koledzy zachwycali się, że będziemy mieć nowego kolegę - świetnego zawodnika, prawdziwą legendę! (śmiech) Teraz mogę podpatrywać tę legendę w różnych sytuacjach. Cieszę się z tego bardzo i mam nadzieję, że w wieku Dawida również będę prezentował taką dobrą formę.

Możesz z pełną odpowiedzialnością przyznać, że tworzycie team spirit?

- Myślę, że tak. Dogadujemy się bardzo dobrze zarówno na boisku, jak i poza nim. Panuje zdrowa rywalizacja, bez niepotrzebnych zgrzytów. Mam nadzieję, że przełoży się to również na wynik, jaki osiągniemy pod koniec rozgrywek.
[nextpage]
Wiele osób narzeka, że czternaście zespołów w rozgrywkach PlusLigi, to zbyt dużo. A jakie jest twoje zdanie?

- Nie ma to dla mnie najmniejszego znaczenia. Natężenie gier jakoś nie wpływa na mnie negatywnie, bo chciałbym grać jeszcze więcej. Ambicja kiedyś mnie przerośnie, ale naprawdę czuję się bardzo dobrze i spełniam swoje marzenia o grze w PlusLidze. Pewnie innego zdania będą zawodnicy, którzy dodatkowo rywalizują jeszcze w Lidze Mistrzów oraz Pucharze CEV. Dla nich intensywna liga oraz dalekie podróże mogą być uciążliwe.

Nie wierzę, że trzynaście spotkań pierwszej rundy, rozegrane w dwa miesiące nie zrobiło na tobie wrażenia.

- (śmiech) Może minimalne?[b]

Zajmujecie obecnie czwarte miejsce w tabeli z czterdziestoma trzema punktami na koncie. To dobry prognostyk przed decydującą fazą sezonu?[/b]

- Uważam, że tak. Przed nami trudne pojedynki z drużynami z Rzeszowa, Bełchatowa oraz Kędzierzyna-Koźla, które mam nadzieję wygramy. W przyszłym tygodniu czeka na nas Cuprum Lubin. Ten zespół już nie raz w tym sezonie zaskoczył, dlatego również musimy się skupić na tym przeciwniku. Jestem przekonany, że to będzie bitwa podobna do tej, którą stoczyliśmy w pierwszej rundzie.

Wtedy wygraliście w pięciu setach, a na trybunach, podobnie jak w Bielsku-Białej, wspierał was jeden kibic ubrany w barwy klubu.

- Rzeczywiście. Teraz sobie przypomniałem, że w Lubinie również dopingował nas jeden kibic. Nie jestem pewien, czy to był ten sam chłopak, ale chciałbym mu bardzo podziękować. Słyszeliśmy jego doping przez cały mecz, a tuż po nim przybiliśmy piątki. Bardzo miłe uczucie.

Wróćmy jednak do PlusLigi. Na każdym kroku trener Vital Heynen powtarza, że z meczu na mecz macie prezentować się coraz lepiej. Czujesz, że tak właśnie jest?

- Chciałbym, żeby tak było. Każde spotkanie jest wyzwaniem. W zeszłym tygodniu graliśmy z AZS-em Częstochowa, wygraliśmy w czterech setach, ale to nie był łatwy pojedynek. Naprawdę musieliśmy wyszarpać zwycięstwo, dlatego denerwuje mnie, jeżeli ktoś mówi, że z zespołami z dołu tabeli powinniśmy wygrywać bez zająknięcia. Na pewno tak nie będzie, bo każdemu zdarzają się okresy dobrej oraz słabszej gry. Przykładem jest chociażby zespół z Bielska-Białej, który w środę zagrał bardzo dobrze, a w sobotę nie miał już tyle szczęścia. Mam nadzieję, że my unikniemy jakichkolwiek wpadek i spokojnie będziemy kontynuować naszą dobrą grę.

Medal jest w waszym zasięgu?

- Nie chcę zapeszać (śmiech). Gramy dobrze, zajmujemy czwarte miejsce w tabeli, więc czemu by nie?

Źródło artykułu: