Puchar CEV: Belgom przeszkadzała hala

Kiedy przed meczem Belgowie oprotestowali wymiary placu do gry, nawet co lepiej zorientowani kibice wiedzieli, że pomiar boiska potwierdzi rację gości z Noliko. Hala w Częstochowie nie była odpowiednio przygotowana.

W rozgrywkach międzynarodowych szerokość wolnej strefy za liniami bocznymi musi wynosić minimum pięć metrów, a za liniami końcowymi osiem (w rozgrywkach krajowych w Polsce trzy i trzy metry). Plac do gry w hali Polonia okazał się sporo za wąski. Stąd konieczność usunięcia banerów reklamowych i wyznaczenia granic za pomocą słupków i taśmy. - Powiedzmy sobie szczerze, że tych wymaganych pięciu metrów i tak nie było - przyznaje prezes AZS-u SA Konrad Pakosz. - Do tego trzeba by całkowicie usunąć trybuny i postawić najwyżej dwa rzędy krzeseł. Rosjanie czy Rumunii nie robili problemów, ale Belgowie byli skrupulatni.

Czy protest ze strony ekipy z Noliko był tylko próbą wyprowadzenia gospodarzy z równowagi? Patrząc na to, jak Belgowie walczyli i z jaką determinacją bronili każdej piłki, można powiedzieć, że wiedzieli, co robią. Te 60 cm to było dla nich dużo.

Od dłuższego czasu pod adresem urzędu miasta kierowane są pytania o możliwość wybudowania nowej hali. Biorąc jednak pod uwagę stan miejskiej kasy, nie ma co liczyć na to, że w najbliższych latach doczekamy się obiektu porównywalnego z tymi, jakie mają choćby w Bydgoszczy czy Rzeszowie. - Obiekt jest, jaki jest, i wygląda na to, że szybko nie mamy szans na nowy - mówi Pakosz. - To przykre, ale prawdziwe. Jak Jastrzębski Węgiel przeniesie się na stałe do hali, gdzie gra Ligę Mistrzów, a ma tam grać w tym sezonie w play-off i od początku następnych rozgrywek to my będziemy tym zaściankiem. A już się mówi w PLS-ie, żeby wymogi na mecze ligowe były takiej same, jakie stawia CEV. Musimy się zastanowić, czy nie poszukać innej hali na mecze pucharowe - jeśli oczywiście będziemy w takich grać. Bo to staje się powoli męczące, a po drugie trochę się kompromitujemy - podsumowuje Pakosz.

Komentarze (0)