Zwycięstwo w cieniu dramatu - relacja z meczu Transfer Bydgoszcz - AZS Częstochowa

W pierwszym meczu w 2015 roku przed własną publicznością, ekipa Transferu Bydgoszcz zainkasowała komplet punktów pokonując AZS Częstochowa. Gospodarze wygraną przypłacili kontuzją Andrew Nally'ego.

- Mecz z Częstochową będzie wymagający. Mają w swoich szeregach przecież nowego zawodnika (Guillaume Samica - przyp. red). Musimy się na niego dobrze przygotować. Spodziewamy się ciężkiej przeprawy, pomimo iż regularnie z nimi wygrywamy - zapowiadał przed tym starciem Andrew Nally. Nic więc dziwnego, że w porównaniu z meczem pucharowym, tym razem ekipa Vitala Heynena rozpoczęła mecz w optymalnym zestawieniu, z Wojciechem Jurkiewicz i Konstantin Cupkoviciem w wyjściowej szóstce.
[ad=rectangle]
Spotkanie rozpoczęło się od wymiany ciosów. Goście, którzy stracili już wcześniej szansę na awans do rundy play-off, przez dłuższy czas toczyli z faworyzowanymi rywalami wyrównaną walkę, schodząc na pierwszą przerwę techniczną z zaledwie jednym punktem straty (7:8). Po powrocie na plac gry do głosu doszli gospodarze, którzy dzięki skutecznej grze blokiem i serii nieudanych akcji w wykonaniu Bartosza Janeczka uzyskali kilkupunktową przewagę (16:10). W dalszej części gry inicjatywa również należała do gości. Skuteczne ataki Jakuba Jarosza i Konstantina Cupkovicia sprawiły, że gospodarze nawet przez moment nie pozwolili gościom dojść do głosu, powiększając przewagę i pieczętując sukces po autowej zagrywce Michała Kaczyńskiego.

Druga partia dość niespodziewanie rozpoczęła się po myśli przyjezdnych. Podrażnieni porażką w inauguracyjnej odsłonie częstochowianie, od początku posiadali minimalną przewagę. Dobrze w ataku spisywali się Guillaume Samica oraz Artur Udrys, dzięki czemu na pierwszą przerwę techniczną z dwupunktową przewagą zeszli podopieczni Michała Bąkiewicza (8:6). Po powrocie na plac gry przebudzili się miejscowi, którzy po skutecznym bloku Dawida Guni i asie serwisowym Jakuba Jarosza, po raz pierwszy w drugiej partii wyszli na prowadzenie (13:12). Nie utrzymali go jednak zbyt długo, bowiem na drugą przerwę techniczną, po autowej kiwce Pawła Woickiego, w lepszych nastrojach zeszli goście (16:15). Losy partii rozstrzygnęły się dopiero w końcówce. Niestety odbyło się to w bardzo dramatycznych okolicznościach. Przy stanie 21:23, bowiem rozpędzony Andrew Nally, próbując bronić atak gości, staranował krzesełka na stanowisku dla rezerwowych i upadł na plecy. Bydgoscy kibice wstrzymali oddech na dłuższą chwilę, bowiem cała sytuacja wyglądała bardzo dramatycznie. Chwilę później, Amerykaninem zajęli się ratownicy medyczni, a na boisku pojawił Steven Marshall. Gospodarze nie zdołali jednak odrobić strat i po skutecznym ataku Bartosza Janeczka, to przyjezdni mogli cieszyć się z wygranej.

Ofiarną interwencję w obronie, Andrew Nally przypłacił kontuzją
Ofiarną interwencję w obronie, Andrew Nally przypłacił kontuzją

W trzecim secie sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie. Początek partii należał do miejscowych, którzy objęli prowadzenie 4:2, jednak seria zagrywek w wykonaniu Samiki, pozwoliła przyjezdnym wyjść na prowadzenie 6:4. Podopieczni Vitala Heynena odpowiedzieli błyskawicznie. Udany blok i skuteczny atak Wojciecha Jurkiewicza, pozwoliły bydgoszczanom odzyskać przewagę (8:7). Po powrocie na plac gry, Transfer na dłuższą chwilę przejął inicjatywę, odskakując na trzy oczka dzięki dobrej grze w ataku Jakuba Jarosza (14:11). Ambitnie walczący goście zmniejszyli stratę jeszcze przed drugą przerwą techniczną, jednak nie zdołali postawić kropki nad "i". Gospodarze natomiast, od stanu 20:20 przystąpili do ostatecznego natarcia. Ciężar zdobywania punktów wzięli na swoje barki Jakub Jarosz i Konstantin Cupković, dzięki czemu zespół znad Brdy odskoczył na cztery oczka (24:20). Szans na odrobienie strat pozbawił swoich kolegów Mateusz Przybyła, serwując w siatkę przy stanie 24:22.

Mimo niepowodzenia, przyjezdni nie zamierzali składać broni. Dzięki bardzo dobrej grze w ataku Bartosza Janeczka i Michała Kaczyńskiego, przyjezdni szybko objęli dwupunktowe prowadzenie (7:5). Miejscowi co prawda po pierwszej przerwie technicznej zdołali doprowadzić do remisu 8:8, jednak chwilę później gracze Michała Bąkiewicza ponownie przejęli inicjatywę, schodząc na drugą przerwę techniczną z dwoma punktami przewagi (16:14). Po niej, podopieczni Vitala Heynena się odrodzili. Pomylił się w ataku Bartosz Janeczek, uaktywnił się Konstantin Cupković i miejscowi wyszli na prowadzenie, które skutecznym zbiciu Serba z prawego skrzydła wzrosło do czterech punktów (20:16). Niesieni dopingiem kibiców miejscowi, nie oddali prowadzenia do końca meczu, pieczętując wygraną po ataku Konstantina Cupkovicia.

Transfer Bydgoszcz - AZS Częstochowa 3:1(25:15, 22:25, 25:22, 25:22)

Transfer: Jurkiewicz, Duff, Jarosz, Cupković, Woicki, Nally, Murek (libero) oraz Bonisławski (libero), Wolański, Gunia

AZS: Udrys, De Amo, Szymura, Janeczek, Samica, Przybyła, Stańczak (libero) oraz Kaczyński, Buczek, Napiórkowski

MVP: Konstantin Cupkovic

Komentarze (25)
avatar
Leskater
10.01.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
AZS grając na luzie jeszcze niejednemu zespołowi napsuje krwi. Samica miał bardzo dobre momenty.
Brawo Transfer! 
Dr Dexter
10.01.2015
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Co do MVP to wszyscy wiedzą, że decydują sympatie komisarza ich osobiste opinie. Z obiektywizmem nie ma nic wspólnego. Co do zachowania Cupko i reszty chłopaków, wielki szacun. Widać, że jest a Czytaj całość
avatar
oyster
10.01.2015
Zgłoś do moderacji
3
0
Odpowiedz
Nieistotne dla kogo MVP. Dawid Murek genialnie, ale Cupko też swoje w tym meczu zrobił. Swoją drogą równy gość z niego, już drugi raz w tym sezonie oddaje swoją statuetkę. Fajne zachowanie. 
avatar
Moderator
10.01.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Dla mnie w każdym razie to było szaleństwo, ale pokazujące zaangażowanie zawodnika. Dobrze, ze Kardas miał refleks i rzucił krzesełkami, bo byłoby gorzej :( 
avatar
Moderator
10.01.2015
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Też się dziwiłem, chyba chodziło o zmotywowanie zespół na zasadzie "wygrajcie dla niego" i o to, żeby bez względu na wszystko zawsze byli razem. Zresztą fajnie zachował się Cupko, który podarow Czytaj całość