Łodzianki dopiero w swoim trzynastym meczu sezonu 2014/2015 wygrały za trzy punkty. Wcześniej aż 8 spotkań kończyły w tie-breakach, a pozostałe 4 przegrały wyraźnie. - Na pewno będziemy analizowali to spotkanie w swoim gronie, w kuluarach zespołu i wyciągali wnioski. Mecz przełamał jakąś niekorzystną passę, w ten sposób bym go rozpatrywał, natomiast tak jak podczas konferencji pomeczowej powiedziała Magda (Śliwa - przyp. red.), to nie jest to, co te dziewczyny mogłyby grać. Nie będziemy się jednak rugać czy kajać przed wszystkimi i rozliczać z poszczególnych błędów, które miały miejsce. Chciałbym przede wszystkim ostudzić nastroje w którąkolwiek ze stron. Nie jest teraz super i nie zaczniemy nagle ogrywać wszystkich rywali, tylko dlatego, że z Developresem wygraliśmy za trzy punkty, ale nie ma też co zbytnio rozwodzić się nad poziomem tego meczu - przyznaje Błażej Krzyształowicz, od niedawna pierwszy szkoleniowiec Budowlanych Łódź.
[ad=rectangle]
Po serii meczów z silniejszymi zespołami ekipa z miasta włókniarzy wreszcie po drugiej stronie siatki miała rywala, z którym, patrząc po personaliach i doświadczeniu poszczególnych zawodniczek, powinna sobie poradzić. - To są takie trochę drażliwe tematy, ponieważ, mimo miejsca w tabeli, które zajmujemy, dalej gdzieś tam mówi się o naszych oczekiwaniach. Wciąż mamy przecież te same zawodniczki, te same nazwiska, które dziś są, mimo wszystko, ustawiane na górnej półce. Dlatego wiedzieliśmy, że czeka nas ważne spotkanie, ale musieliśmy przede wszystkim przestrzegać samych siebie, że to właśnie ten mecz będzie najcięższy, a nie starcia z Chemikiem czy wyżej notowanym Atomem, gdzie występowaliśmy z niższej pozycji, na zasadzie: my możemy, oni muszą - wyjaśnia nasz rozmówca.
- Tu była odwrotna sytuacja. Po serii meczów, które przegrywaliśmy z teoretycznie silniejszymi rywalami, ale po tie-breakach, gdzie my wcześniej prowadziliśmy w setach i te oczekiwania były już duże, ta świadomość, że spotkanie z rzeszowiankami musimy wygrać na pewno powodowała, że było trochę ciężej. Dlatego powinniśmy być podwójnie zadowoleni, że udało nam się, mimo takiej, a nie innej gry, doprowadzić do szczęśliwego dla nas końca. To jest największy pozytyw i każda zawodniczka, a w niedzielę graliśmy całą ławą, powinna być z siebie dumna i zadowolona, bo wszystkie dołożyły swoją cegłę i przyczyniły się do tego zwycięstwa. To uznałbym za największy plus tego meczu, obok trzech punktów oczywiście - tłumaczy młody trener.
Kolejne spotkanie łodzianki rozegrają z SK bankiem Legionovią Legionowo, czyli rywalem, który, podobnie jak Developres SkyRes Rzeszów, plasuje się w tabeli OrlenLigi za Budowlanymi. To wcale nie oznacza łatwej przeprawy dla Sanji Popović i spółki. - Moglibyśmy siąść na kilka ładnych godzin i teoretyzować na temat tego, czy dobrze, że teraz przed nami mecze z tymi teoretycznie słabszymi przeciwnikami. Przed sezonem wydawało się, że mamy super skład i wielu niby gorszych rywali po drodze, ale jak liga pokazała, może i są łatwiejsi przeciwnicy, ale w tym momencie niestety nie dla nas. Jeszcze musimy dużo pracować nad poprawieniem jakości swojej gry i pewności siebie, bo mimo wszystko dla nas nie będzie łatwych meczów, typowych spacerków. Nie chcę wypowiadać się o innych rywalach, choć wiadomo, że są łatwiejsi i trudniejsi. Moim zdaniem z każdym, z którym przyjdzie nam teraz grać, będzie naprawdę ciężko - podkreśla w rozmowie z serwisem SportoweFakty.pl Krzyształowicz.
Opiekun Budowlanych należy do tych szkoleniowców, którzy nie boją się szybko interweniować i gdy jego podopiecznym nie idzie gotów jest wykorzystywać przysługujące mu czasy już we wstępnej fazie seta. Tak było chociażby w trzeciej partii ostatniego meczu, gdy rywalki wyszły na prowadzenie 6:2. - Różnie to wygląda. Każdy z trenerów ma jakieś swoje przemyślenia, obserwacje czy wizję tego, po co bierze czas. Powiem tak, niech moje pobudki zostaną moją słodką tajemnicą. Nie chcę dorabiać do tego wielkich teorii, ale na pewno robię to z jakimś pomysłem, a nie raptownie, pod wpływem emocji, nerwów, lub jednej czy drugiej akcji zepsutej przez którąś z zawodniczek. To jednak ma jakiś swój zamysł - zdradza sternik łódzkiej drużyny.
Choć Krzyształowicz na stanowisku pierwszego trenera stawia dopiero pierwsze kroki, jest w o tyle komfortowej sytuacji, że w zespole ma wiele zawodniczek, które z niejednego siatkarskiego pieca jadły już chleb. - Na pewno korzystam z tego, powiem nawet inaczej, cały zespół korzysta z tego doświadczenia, bo głupotą byłoby uważać siebie za najmądrzejszego. Obojętnie co ma się na swoim koncie, trzeba rozmawiać z zespołem, bo każda z zawodniczek ma swoje pomysły i odczucia, czy ma dziesięcioletni staż, czy gra w Orlen Lidze dopiero dwa lata. Ta ostatnia też może wpaść na coś świetnego, co akurat w danym momencie może się przydać. Więc tak, słucham dziewczyn, rozmawiam z nimi, ale ostatecznie taka jest moja rola, że kiedy trwa mecz i stoję przy tej linii bocznej, muszę podjąć decyzję, tam już demokracja nie do końca ma rację bytu. Natomiast na pewno lubię z zawodniczkami rozmawiać, bo sam wiele się w ten sposób uczę, a każdy pomysł czy ideę mogę próbować przerobić po swojemu i osiągnąć zamierzony efekt - przekonuje.