Mecz przyjaźni, jak określane jest starcie klubów z Dąbrowy Górniczej i Bielska-Białej, mobilizuje nie tylko środowisko samych siatkarek. W hali "Centrum" pojawili się w końcu reprezentanci klubu kibica MKS-u (do tej pory skłóceni z zarządem klubu), którzy mieli głośnym i zorganizowanym dopingiem wspierać zawodniczki wraz z zaprzyjaźnionymi kibicami w Podbeskidzia. Po pierwszych minutach ich działań wiadomo było, że do zagłębiowskiej hali wraca atmosfera godna prestiżowej rywalizacji dąbrowsko-bialskiej.
[ad=rectangle]
Trener Juan Manuel Serramalera zdecydował się na dość zaskakującą zmianę, mecz na pozycji libero rozpoczęła Katarzyna Urban, a nie Krystyna Strasz (to bodajże pierwsza sytuacja w historii klubu, kiedy ta zawodniczka nie została desygnowana do meczowej szóstki od początku spotkania, nie licząc sytuacji, gdy wymusiła to jej kontuzja). Pierwsze akcje meczu były dość nerwowe, oba zespoły poza autowymi atakami i zagrywkami popisywały się szczelnym blokiem. Dzięki czujności Kaciaryny Zakrewskajej i Eleonory Dziękiewicz gospodynie prowadziły 8:5, co pozwoliło im na uspokojenie poczynań i rozgrywanie najpewniejszych kombinacji. Bielszczanki po napomnieniach trenera Leszka Rusa wprawiły w ruch swoje najgroźniejsze bronie, czyli serwis i blok, jednak rywalki rewanżowały się w podobny sposób. Swój moment chwały przeżywała nieomylna na środku siatki Dominika Sobolska (16:11).
Rytm meczu został zachwiany przez fatalnie wyglądającą kontuzję Giny Mancuso, która musiała zejść z parkietu w asyście służb medycznych po nieprzyjemnym zderzeniu z elektroniczną bandą reklamową. Wydawało się, że zachwiało to atmosferą w jej zespole, zwłaszcza po zagrywkach Małgorzaty Lis (18:17), ale wtedy wykazała się Białorusinka Zakrewskaja, która uratowała sytuację swoimi kąśliwymi serwisami. BKS-owi nie pomogły zmiany, pierwszy set padł łupem MKS-u.
Zespół gospodarzy prezentował się nieźle, o ile utrzymywał niezły poziom przyjęcia, inaczej do głosu dochodziły bialskie skrzydłowe, tak jak na początku drugiej partii. Nieskuteczna Tamara Kaliszuk nie stanowiła zagrożenia dla rywala, ponadto coraz lepiej spisywały się środkowe BKS-u (3:8). Atakująca Zagłębianek wróciła na właściwe tory w pierwszej przerwie technicznej, to własnie ona brała na siebie ciężar gry, ale nie dorównywała imponującej boiskowym sprytem Heike Beier. To własnie Niemka rozregulowała przyjęcie Taurona MKS-u (od stanu 11:8 do 20:8 dla przyjezdnych!), co z kolei przyniosło gorszy atak w wykonaniu tej drużyny i mocno ułatwiło zadanie BKS-owi. Dzieła dokończyła swoją zagrywką Aleksandra Trojan.
Lepiej w kolejnego seta weszły dąbrowianki i znów kluczowy okazał się serwis, tym razem ten autorstwa Joanny Staniuchy-Szczurek, poza tym dąbrowianki w kilku akcjach z rzędu wzorowo blokowały Helenę Horkę. Reprymenda trenera BKS-u przy stanie 7:2 dla gospodyń przyniosła skutek, jego siatkarki wyrównały stan seta po trzech(!) blokach Lis z rzędu, a następnie po okresie wyrównanej gry wypracowały zasłużone prowadzenie po bloku Natalii Bamber-Laskowskiej i ataku Horki. Dąbrowianki nie traciły wiary w korzystny wynik, stać je było niekiedy na skuteczne zagrania, ale atuty siatkarek z Podbeskidzia, zwłaszcza te w polu serwisowym okazały się kluczowe dla losów partii.
Lekarstwem na bolączki zagłębiowskiej ekipy miała być wracająca na parkiet ( oraz cała i zdrowa) Mancuso. Tym razem gospodynie lepiej weszły w spotkanie i znów byłą to zasługa doskonale spisującej się na lewym skrzydle Zakrewskajej, poza tym wiele do życzenia pozostawiała skuteczność BKS-u (8:2). Doping w hali w końcu się ożywił, co dodało skrzydeł rozpędzonym zawodniczkom Serramalery i powiększenia przewagi za sprawą mądrych blok-autów Mancuso i pomyłek niepewnych siebie przeciwniczek. Znamienne był nieporozumienie Horki i Bamber-Laskowskiej przy zagrywce Kaliszuk (20:10), po którym tej drugiej pozostało po prostu upaść z niemocy na parkiet. Punkt Kaliszuk oznaczał, że w hali "Centrum" po raz pierwszy od kwietnia tego roku miał zostać rozegrany tie-break.
Ten sam z początku nie był szczególnie ekscytujący, dominowały proste akcje i błędy na zagrywce obu drużyn. Po dwóch błędach w ofensywie Zakrewskajej to przyjezdne zdobyły przewagę, jednak przy dość niezorganizowanej asekuracji w zespole Leszka Rusa szybko doszło do remisu (5:5). Blok Ozge Kirdar Cemberci rozbudził jej zespół, który ruszył agresywnie do ofensywy i zdawał się tłamsić BKS w każdym elemencie gry. Dąbrowianki rekompensowały kiepskie przyjęcie dobrą grą w bloku, gdzie rządziła turecka rozgrywająca: decydująca w ostatnich akcjach piątego setach okazała się dyspozycja Cemberci, która najpierw "wyczyściła" siatkę Eleonorze Dziękiewicz, a następnie pozwoliła Kaliszuk na zakończenie derbów województwa na korzyść swojej drużyny.
Tauron Banimex MKS Dąbrowa Górnicza - BKS Aluprof Bielsko-Biała 3:2 (25:19, 13:25, 17:25, 25:15, 15:9)
Tauron MKS: Dziękiewicz, Mancuso, Zakrewskaja, Cemberci, Kaliszuk, Sobolska, Urban (libero) oraz Piekarczyk, Łukaszewska, Staniucha-Szczurek, Liniarska, Strasz (libero).
BKS: Lis, Bamber-Laskowska, Trojan, Strózik, Beier, Wilk, Wojtowicz (libero) oraz Łyszkiewicz, Pelc, Horka, Piśla.
MVP: Kaciaryna Zakrewskaja (Tauron Banimex MKS Dąbrowa Górnicza).