Agnieszka Wołoszyn w miniony weekend wspólnie z Karoliną Suwińską zajęła trzecie miejsce rozgrywanego w Łodzi turnieju z cyklu Plaża Open, stanowiącego jedną z eliminacji do mistrzostw Polski w siatkówce plażowej. Dla doskonale znanej w mieście włókniarzy zawodniczki występ ten miał olbrzymie znaczenie. - Dla nas, jako dziewczyn reprezentujących ŁKS, gra w łódzkim turnieju Plaża Open to duże wyzwanie. Chciałyśmy się sprawdzić i pokazać kibicom, którzy nas dobrze znają i wspierają, zarówno finansowo, jak i w każdy inny sposób. Wiąże się to na pewno ze sporą presją, ale ja bardzo lubię grać w tym mieście. Jestem od dawna związana z Łodzią i jest mi tutaj naprawdę dobrze - przyznaje w rozmowie z serwisem SportoweFakty.pl niespełna 33-letnia siatkarka. [ad=rectangle]
Sporej części fanów Wołoszyn kojarzyć może z halową, a nie plażową odmianą siatkówki. Nic w tym dziwnego, skoro jako atakująca broniła ona w przeszłości barw między innymi Budowlanych Łódź (2006-2009). Trudno jej zresztą wskazać, która wersja volley bliższa jest jej sercu. - Ani o siatkówce plażowej, ani o halowej, nie myślę bardziej. Kocham obie te odmiany. Nie wyobrażam sobie wakacji bez grania na plaży. Robię to już chyba 15 sezonów, więc troszeczkę czasu od moich początków minęło. Na pewno każdy trener, który dostaje dziewczyny po plażówce, ma powody do zadowolenia, bo one są wtedy gotowe do innego wysiłku - na hali jest on chyba jednak odrobinę mniejszy. Uwielbiam plażę i wydaje mi się nawet, że gdybym urodziła się w innym czasie to nie grałabym w hali - zastanawia się doświadczona zawodniczka.
Wielkim atutem siatkówki plażowej jest niewątpliwie konieczność szlifowania każdego elementu gry, a nie tylko konkretnych zachowań związanych z przypisaną na hali pozycją. - Myślę, że wszechstronny rozwój jest bardzo potrzebny. Oprócz tego po grze na plaży zawodnik jest dużo lepiej przygotowany do długiego sezonu halowego pod względem fizycznym, zarówno w zakresie wytrzymałości, jak i szybkości. Nie ma też przerwy. Dziewczyny, które kończą grę na sali w kwietniu, mają tak naprawdę do początku sierpnia lukę, a my cały czas coś robimy. Ja nie wyobrażam sobie leżeć na wakacjach bezczynnie - stwierdza kategorycznie nasza rozmówczyni.
Trzecie miejsce w silnie obsadzonym łódzkim turnieju na pewno może cieszyć, ale urodzona w Szczecinie siatkarka apetyt miała odrobinę większy. - Plan jest taki: grać każdy mecz na maksa, na tyle na ile możemy. Wiadomo, że w tym cyklu jest osiem bardzo wyrównanych zespołów i nigdy nie da się przewidzieć, kto z kim wygra. My w Łodzi trafiłyśmy na taką, a nie inną drabinkę. Zagrałyśmy jedno słabsze spotkanie, drugie z kolei bardzo dobre, ale przegrane w tie-breaku, i to z parą, którą potem pokonałyśmy w meczu o 3. miejsce. Dotarłyśmy do półfinału, ale z drugiej części rozpiski niż rywalki w walce o finał. My zagrałyśmy wcześniej 5 meczów, one po swojej stronie tylko dwa. Przy takiej pogodzie, gdy jest ponad trzydzieści stopni, miało to na pewno duże znaczenie - analizuje.
Wołoszyn/Suwińska w rankingu Plaża Open plasuje tuż za najlepszymi dwójkami zespołami łódzkiego turnieju. O udział w finałach nie powinna się więc martwić. Inna sprawa, że obie zawodniczki powoli myśleć muszą już o grze w hali. Ich wkrótce rozpoczyna szlifowanie formy przed sezonem ligowym. - Za tydzień ruszają przygotowania zespołu do nowego sezonu. Na pewno będziemy walczyć o wygraną w każdym meczu. Dla mnie zawsze najważniejszy jest kolejny punkt. Będziemy starały się zająć jak najwyższe miejsce. Minimum to oczywiście pewne utrzymanie bez żadnych baraży, play-outów czy tego typu rzeczy. Chciałybyśmy być w czwórce, nie mówię, że nie. O to będziemy na pewno walczyć dla kibiców w Łodzi i dla naszego klubu - deklaruje Wołoszyn. - Mam na szczęście możliwość kontynuowania gry w Plaża Open i mistrzostwach Polski. Jestem po rozmowach z trenerami i prezesem ŁKS-u. Będę trenowała w hali i na plaży, więc na pewno ten sezon dokończę i w mistrzostwach Polski w Krakowie wystąpię - dodaje.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!