Tym razem bydgoska hala "Łuczniczka" nie okazała się zbyt szczęśliwa dla polskich siatkarzy. Po efektownym zwycięstwie w Krakowie dwa dni wcześniej musieli przełknąć gorzką pigułkę porażki, ulegając Brazylijczykom 3:0.
- Tak, jak nie byliśmy najlepszą drużyną na świecie po tych dwóch ostatnich zwycięstwach z Brazylią, tak teraz nie jesteśmy najgorszą na świecie po tej porażce. Takie mecze się zdarzają. Brazylia przemyślała sobie najwidoczniej ostatnią przegraną i spięli się, a my zagraliśmy najsłabszy mecz w tegorocznej lidze światowej. Jeśli jeden zespół się odbudowuje, a drugi gra najgorsze spotkanie, to niestety to tak wygląda. Próbowaliśmy robić, co mogliśmy, ale przegrywaliśmy nawet takie piłki, które zależały od szczęścia. Wiadomo, że ono zawsze jest po stronie lepszych, czyli w tym wypadku Brazylii, która udowodniła swoją wyższość. Nasza porażka wynikała głównie z błędów, które popełniliśmy tak naprawdę we wszystkich elementach. Brazylia wykorzystała naszą niemoc tak, jak przystało na drużynę tej klasy. Udowodnili nam, że jeszcze troszkę musimy popracować - podsumował niedzielne spotkanie Andrzej Wrona.
[ad=rectangle]
Dla 26-letniego środkowego mecze w Bydgoszczy mają szczególną wartość. Często w wywiadach podkreśla, że właśnie w tym mieście czuje się jak w domu. Bardzo ceni sobie wsparcie, jakie otrzymuje od swoich wielbicieli. - W temacie kibiców nie jestem zbyt obiektywny. Uwielbiam Bydgoszcz, kocham tę halę. Cieszę się przyjęciem, z jakim spotykam się w tym mieście. Oczywiście krakowski obiekt też jest wspaniały. To jest tak naprawdę taki mały, kryty stadion. Kibice robią tam ogromne wrażenie, ale w zasadzie wszędzie tam, gdzie jeździmy, widzowie przychodzą w komplecie, co sprawia, że atmosfera jest świetna. W Bydgoszczy jest szczególny dla mnie klimat i dlatego szkoda, że tak krótko tutaj pograliśmy. Nie dostosowaliśmy się swoim poziomem do kibiców tak, jak to miało miejsce w Krakowie. Wtedy powiedziałem, że fajnie, iż udało nam się dostosować do klimatu na trybunach. Tutaj niestety nam się nie powiodło. Mam nadzieję, że kibice po tym jednym meczu nie odwrócą się od nas. Walczymy dalej o awans do "Final Six" i mam nadzieję, że uda nam się to wykonać. Dobrze, że taki mecz też się przytrafił, bo przyda nam się zimny prysznic - dodał Wrona.
Ostatni miesiąc był dla siatkarzy niezwykle wyczerpujący. Mecze w lidze światowej wiążą się z dużą częstotliwością spotkań oraz z ciągłym przemieszczaniem się z miejsca na miejsce. Mecz w Bydgoszczy pokazał, że w zespole powoli zaczyna brakować świeżości, więc wszystkim zawodnikom należy się choć mały odpoczynek. - Mamy teraz dwa dni wolnego. Już nawet nie pamiętam, od kiedy jesteśmy w trasie, więc dostaniemy teraz chwilkę oddechu i jedziemy do Iranu. Nawet dla normalnie pracujących ludzi te dwa dni wolnego co tydzień to jest dużo. My od miesiąca jeździmy po różnych hotelach. Czasami nawet nie wiemy, gdzie jesteśmy i jaki jest dzień tygodnia. Spędzamy ze sobą 24 godziny na dobę, więc dwa dni odpoczynku od siebie na pewno nam się przydadzą. Fizycznie nic się nie zmieni, gdyż każdy we własnym zakresie ma we wtorek trening na siłowni - wyjaśnia środkowy Skry Bełchatów.
Rozgrywki ligi światowej trwają jednak dalej. Polskim reprezentantom pozostała już tylko walka z nieprzewidywalnym Iranem, który obecnie plasuje się na drugim miejscu w tabeli grupy A zaraz za Włochami. - Nasza obecna sytuacja jest jasna i klarowna. Musimy pokonać Iran na wyjeździe, a potem u siebie, żeby awansować do fazy finałowej. Nie będzie łatwo, bo myślę, że Iran jest na tę chwilę drużyną nawet lepszą niż Brazylia. Grają niesamowicie dobrze, więc musimy rozegrać bardzo dobre spotkania, ale mamy już za sobą tego typu mecze - stwierdził Wrona, podkreślając wartość irańskiego zespołu. - Główną siłą Iranu jest gra zespołowa. Mają świetnego rozgrywającego i bardzo dobrych środkowych. Będą to na pewno ciekawe i ciężkie spotkania, ale jedziemy tam po zwycięstwo - zakończył.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)