I liga: Powrót do Wrocławia

Wojciech Szczurowski to postać doskonale znana w środowisku siatkarskim, gdyż od lat występuje na ligowych parkietach. Zawodnik słynie jako specjalista od awansów do ekstraklasy, gdyż pięciokrotnie zespoły, w których występował, zdobywały miejsce w najwyższej klasie rozgrywek.

Siatkarz podkreśla, że już na przedsezonowym turnieju towarzyskim w Bielsku - Białej rozmawiał z trenerem Gwardii, Maciejem Jaroszem i kierownikiem do spraw organizacyjnym, Stanisławem Łopacińskim na temat powrotu do Wrocławia, ale chodziło raczej o następny sezon. Tymczasem los sprawił, że w trakcie sezonu zawodnik pojawił się w stolicy Dolnego Śląska.

Wojciech Szczurowski chciał ten rok spędzić jeszcze w Gdańsku, gdyż jego córka właśnie rozpoczęła naukę w pierwszej klasie. Na szczęście córeczka siatkarza także chciała powrotu do Wrocławia, gdyż tu spędziła większość swojego dzieciństwa - chodziła do przedszkola i ma kilka koleżanek.

Przeprowadzka, choć absorbująca, nie stanowi większego problemu, ponieważ Wojciech Szczurowski od 5 lat ma mieszkanie we Wrocławiu, a od 12 jest mieszkańcem tego pięknego miasta. Zawodnik ma we Wrocławiu sporą część rodziny i czuje się tu jak w domu. Nawet żona i córka siatkarza mówią, że wracamy do domu, a nie jedziemy do następnego klubu.

Wojciech Szczurowski związał się z wrocławską Gwardią na dwa sezony, ale - jeśli zdrowie pozwoli - pozostanie tu na dłużej. Zawodnik twierdzi, że będzie to ostatnia przeprowadzka w jego karierze.

Siatkarz zna większość zawodników, występujących aktualnie we wrocławskiej drużynie. Młodych graczy zna tylko z widzenia, z turnieju przedsezonowego w Bielsku - Białej. W opinii Wojciecha Szcurowskiego wszyscy z nich mają "papiery na granie". Potencjał musi się jednak przekształcić w ogranie meczowe, gdyż między wiekiem juniora a seniora jest wielka przepaść.

Teraz Wojciech Szczurowski będzie potrzebował czasu na zgranie z kolegami, choć przyznaje, że z Mariuszem Dutkieiwczem porozumiewa się praktycznie bez słów, a rozgrywający doskonale wie, jakie piłki lubi. Josef Janosik również już zauważył, jakie tempo wystawy odpowiada przyjmującemu. Wszystko jest jednak kwestią czasu, bo w pierwszym czy drugim meczu nie można oczekiwać cudów.

Komentarze (0)