Krzysztof Wierzbowski: Przed świętami męczyliśmy się na boisku

Lotos Trefl Gdańsk przerwał w środę długą serię ligowych porażek. Gdańszczanie rozpoczęli 2014 rok od przekonującego zwycięstwa nad Effectorem Kielce.

- W końcu, wreszcie, nareszcie... czekaliśmy na to bardzo długo - rozpoczął rozmowę z naszym portalem jeden z bohaterów środowego spotkania, Krzysztof Wierzbowski. - W końcu złapaliśmy oddech, poczuliśmy świeżość i przede wszystkim cieszyliśmy się grą. Dawno tego nie było widać w naszym zespole. W meczach przed przerwą świąteczną męczyliśmy się ze sobą na boisku. W potyczce z Effectorem Kielce każdy dokładał cegiełkę do końcowego zwycięstwa. Miejmy nadzieję, że pociągniemy to dalej, bo w tym sezonie dwóch meczów z rzędu jeszcze nie udało nam się wygrać - kontynuował podsumowanie wygranej z Effectorem Kielce przyjmujący Lotosu Trefla Gdańsk.

Co według byłego zawodnika między innymi Politechniki Warszawskiej było kluczem do pokonania zespołu z Kielc? - Zaczęliśmy grać bardziej kombinacyjnie. Każdy z nas umie to przecież robić. Bawiliśmy się siatkówką, bo takie zagrania jak "pipe", czy przesunięte krótkie z Bartkiem Gawryszewski, to jest właśnie takie czerpanie radości z gry. Dawno tego nie było po naszej stronie siatki. Gdyby nie takie dwie, trzy moje pomyłki, gra funkcjonowałaby prawie idealnie. Mimo tego, że przeciwnicy nas dochodzili, to my kontrolowaliśmy cały czas sytuację - ocenił 25-letni zawodnik.

Drużyna Lotosu Trefla Gdańsk w pierwszej części sezonu zasadniczego zawodziła swoich kibiców. Zawodnicy z Trójmiasta zaliczyli niechlubną serię sześciu ligowych porażek z rzędu. W czasie przerwy świątecznej sztab szkoleniowy wprowadził kilka zmian treningowych. Między innymi podopieczni Radosława Panasa mieli okazję porozmawiać z psychologiem sportowym. - Na razie wydaje się, że to przyniosło pozytywne efekty. Coś w końcu ruszyło w naszym zespole. Myślę, że to wszystko zostało fajnie połączone. Przerwa świąteczna dała nam czas na złapanie oddechu, którego potrzebowaliśmy. Przegraliśmy sześć meczów z rzędu. Gdyby nie przerwa, to kolejne spotkanie też mogłoby zakończyć się naszą przegraną i dalej byśmy brnęli w złą stronę. A tak, to przez moment zapomnieliśmy o siatkówce. Potem był wyjazd do Cetniewa, sparing z zespołem z Bydgoszczy i spotkanie z psychologiem w między czasie. Na pewno to wszystko razem pomogło w tym, aby odpowiednio zaprezentować się w środę - powiedział Wierzbowski.

Szansę na utrzymanie dobrej passy i zdobycie kolejnych trzech punktów gdańscy siatkarze dostaną już w sobotę, kiedy będą podejmować beniaminka z Bielska-Białej. - Bardzo szybko szykuje się kolejny mecz. Przed sezonem powiedzielibyśmy, że jesteśmy faworytem tego spotkania. Jednak nie oszukujmy się, liga zweryfikowała przedsezonowe oczekiwania. Aktualnie już nie możemy mówić o sobie, jako o faworytach. Musimy po prostu zaprezentować taką siatkówkę jak w środę przeciwko Effectorowi - mówił o następnym ligowym spotkaniu przyjmujący z Trójmiasta.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!

Przed meczem z BBTS-em Bielsko-Biała, siatkarzy z Gdańska czeka przeprowadzka na inną halą, zresztą nie po raz pierwszy w tym sezonie. Lotos Trefl Gdańsk rozgrywał już spotkania w Ergo Arenie oraz na hali AWF-u. Natomiast sobotni mecz gdańszczanie są zmuszeni rozegrać w Hali 100-lecia w Sopocie. - Szczerze powiedziawszy, przed sezonem nie spodziewałem się, że to tak będzie wyglądać. Ale musimy sobie z tą sytuacja radzić. Jest to wpisane w nasz zawód, że gra się na różnych obiektach. Boisko jest wszędzie takie same (śmiech). Gabaryty hali AWF-u i Hali 100-lecia są podobne, więc to nie powinien być duży problem. Odbędziemy tam przynajmniej jeden trening. Jeśli dwa to byłoby już super. Grając mecze wyjazdowe tak się trenuje i to w zupełności wystarcza, żeby poczuć obiekt - ocenił sytuację z kolejną zmianą hali w tym sezonie Krzysztof Wierzbowski.

Źródło artykułu: