Rozpoczyna się walka o 73. tytuł mistrzyń Polski w siatkówce pań

W najbliższy weekend najlepsze drużyny w polskiej żeńskiej siatkówce rozpoczną rywalizację o tytuł mistrzyń Polski. Po raz pierwszy w historii ligowych rozgrywek tytuł ten wywalczyły w roku 1929 siatkarki AZS-u Warszawa. W tym roku już po raz 73. zespoły podejmą walkę o ten najważniejszy laur w klubowej rywalizacji siatkarek. Tytułu broni ekipa Muszynianki Muszyna.

W tym artykule dowiesz się o:

Trochę historii

Spośród zespołów, które przystąpią w tym sezonie do ligowej rywalizacji, najbardziej utytułowanym zespołem jest BKS Aluprof Bielsko-Biała, który aż siedmiokrotnie sięgał po mistrzostwo Polski. Niewiele mniejszymi osiągnięciami mogą poszczycić się ekipy Calisii Kalisz i Farmutilu Piła (cztery mistrzowskie tytuły). Jeszcze trzy zespoły przystępujące do rozgrywek ligowych mają na swoim koncie tytuły mistrzyń Polski. Dwukrotnie udało się tego dokonać Muszyniance Muszyna i Gedanii Gdańsk (jeszcze w latach pięćdziesiątych jako Kolejarz) i raz Centrostalowi (Pałacowi) Bydgoszcz.

Ale w historii ligi, absolutnym kolekcjonerem tych tytułów jest zespół AZS-u (AWF-u) Warszawa, który ma ich w swojej kolekcji aż 23. Było to jednak dawno, bo w latach 1929 – 1966. Później mistrzowskie tytuły przypadały różnym klubom. Na początku lat siedemdziesiątych liderował Start Łódź, na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych – Płomień Sosnowiec (Milowice), a w połowie lat osiemdziesiątych – Czarni Słupsk. W ubiegłym sezonie mistrzowski tytuł wywalczyły siatkarki Muszynianki Muszyna, wicemistrzyniami zostały zawodniczki Farmutilu Piła, a brązowy medal przypadł ekipie Winiar Kalisz.

PlusLiga Kobiet a telewizja

Kiedy w roku 2005 Profesjonalna Liga Piłki Siatkowej S.A. w porozumieniu z Polskim Związkiem Piłki Siatkowej przejęła na siebie (pięć lat po lidze męskiej) obowiązki organizowania rozgrywek ligowych w najwyższej klasie rozgrywkowej kobiet, warunki rywalizacji drużyn uległy znacznej poprawie. Wówczas zaczęto pokazywać rozgrywki w telewizji publicznej. Nie można przecenić roli przekazu telewizyjnego w propagowaniu sportu, w tym wypadku siatkówki w najlepszym wykonaniu pań. Życie jednak pokazało, że prowadzone przez TVP Sport i TV regionalne były pokazywane bardzo rzadko (w założeniu raz na dwa tygodnie, a w praktyce znacznie rzadziej), a jeżeli już to się zdarzało, to często przerywano je bądź w ostatniej chwili odwoływano. Taki stan rzeczy nie mógł zadowalać licznej rzeszy kibiców żeńskiej siatkówki . W ubiegłym sezonie medialnej obsługi z meczów Ligi Siatkówki Kobiet podjęła się TV Polsat Sport. Przejęcie przez stricte sportowy kanał transmisji z meczów dawało nadzieję na pełniejszą realizację założeń programowych. I tak rzeczywiście było. Polsat przekazywał 1-2 mecze z każdej kolejki, na dobrym jakościowo poziomie. Był to kolosalny krok naprzód w realizacji meczów ligowej siatkówki kobiet. W nadchodzącym sezonie telewizja Zygmunta Solorza zamierz pokazywać z jeszcze większym rozmachem siatkówkę ligową pań. Planuje transmitowanie na żywo dwóch spotkań w kolejce (w niedzielę i poniedziałek). Ale i Polsat Sport ma swoje „za uszami”. Faworyzuje nieco, jak się wydaje, siatkówkę w wykonaniu panów. Przykładem niech będzie chociażby fakt, że z tegorocznych turniejów z udziałem polskich zespołów klubowych, które były jedną z form przygotowań zespołów do ligi, Polsat Sport bezpośrednie transmisje przeprowadzał tylko z siatkówki mężczyzn. Zupełnie niewytłumaczalne jest odstąpienie od realizacji turnieju w Szamotułach, podczas którego rozgrywano mecz o Superpuchar Polski. Jak na ironię polscy kibice (za sprawą Eurosportu) mogli oglądać mecz o Superpuchar Włoch w wykonaniu Scavolini Pescaro i Foppapedretti Bergamo. Cóż trzeba liczyć na to, że nie sprawdzi się przysłowie „im dalej w las tym więcej drzew” i Polsat Sport zapewni obsługę meczów PlusLigi Kobiet na obiecywanym poziomie.

Szanse zespołów, czyli nazwiska (nie) grają?

Analizując składy jakimi dysponują poszczególne drużyny w nadchodzącym sezonie, wydaje się, że o medale mistrzostw Polski walczyć będą drużyny BKS-u Aluprof Bielsko-Biała, Muszynianki Fakro Muszyna i Farmutilu Piła. Dwie pierwsze potrafiły zmontować jak na polskie warunki bardzo mocne składy i to one są głównymi faworytami. Ale także Farmutil zebrał ciekawy zespół, który może sporo w lidze namieszać. Na drugim końcu ligowej tabeli walczyć będą prawdopodobnie ekipy Gedanii Żukowo, Gwardii Wrocław i Calisii Kalisz.

MKS Muszynianka Fakro Muszyna, aktualny mistrz Polski, w nadchodzącym sezonie zagra w bardzo zbliżonym do ubiegłorocznego składzie. Dokonano niewielkich zmian. Z drużyny odeszły trzy zawodniczki, które zazwyczaj były zmienniczkami a pozyskano cztery, w tym dwie reprezentantki Polski (Milenę Rosner i Joannę Kaczor) i jedną Czech – Ivanę Plchotovą. I tak mocny już team z Muszyny doznał kolejnego wzmocnienia. Trener Bogdan Serwiński ma teraz na każdej pozycji dwie niemal równowartościowe zawodniczki . Zespół z Joanną Mirek, Mileną Rosner, Mariolą Zenik czy Izabelą Bełcik i stabilnym czteromilionowym budżetem stać, co jest celem zespołu znad Popradu, na obronę mistrzowskiego tytułu i na wyjście z grupy w Lidze Mistrzyń. Tyle tylko, że główni rywale w ligowej rywalizacji z Bielska i Piły nie próżnowali i także skonstruowali ciekawe składy. Zwłaszcza Bielsko może być trudnym rywalem.

BKS Aluprof Bielsko-Biała, który dysponuje największym budżetem w PlusLidze Kobiet (ok. 5 min złotych) dokonał rewolucji kadrowej. Z drużyny odeszło sześć zawodniczek, w tym między innymi Milena Sadurek-Mikołajczyk, Paulina Maj czy Edyta Kucharska a w ich miejsce zakontraktowano cztery „szóstkowe” siatkarki z Winiar (Helena Horka, Lena Dziękiewicz, Anna Barańska, Agata Sawicka), reprezentacyjną rozgrywającą Katarzynę Skorupę oraz Berenikę Okuniewską. Jeżeli do tego dodamy, że trenerem w Bielsku został Igor Prielożny, dotychczasowy trener Winiar, to mówienie i „winiaryzacji” ekipy z Podbeskidzia nie jest zupełnie bezpodstawne. Włodarze klubu pomni niepowodzeń w poprzednich sezonach, stworzyli mocny zespół z myślą o mistrzostwie kraju i sukcesach na arenie międzynarodowej.. Drużyna BKS-u, będzie zapewne największym rywalem Muszynianki w rywalizacji o złoty medal mistrzostw Polski.

W ekipie PTPS Farmutil Piła dokonano chyba największym zmian kadrowych. Z ubiegłorocznego składu odeszło aż 7 zawodniczek. Pozostały tylko cztery siatkarki (Agnieszka Kosmatka, Klaudia Kaczorowska, Agnieszka Bednarek i Michela Teixeira). Stabilny budżet klubu, który zapewnia główny sponsor, pozwolił kierownictwu klubu dokonać znaczących wzmocnień. Milena Sadurek, Joanna Frąckowiak, Paulina Maj, Edyta Kucharska, Alena Hendzel, Ewa Kasprów i Gabriela Wojtowicz mają zapewnić pilskiemu zespołowi walkę o medale. Po zdobytych ostatnio trzech z rzędu wicemistrzostwach Polski, czas nawiązać do złotego okresu Nafty-Gaz Piła z lat 1999 – 2002. Tym razem Jerzy Matlak mógł w spokoju przygotowywać zespół do sezonu, a efekty powinniśmy wkrótce zobaczyć, zarówno w lidze jak i Lidze Mistrzyń. Każde miejsce poza medalowym podium, będzie porażką tego zespołu.

Czwartym do brydża prawdopodobnie będzie MKS Dąbrowa Górnicza, gdzie stworzono ciekawy i silny zespół. Drużyna z Zagłębia w ubiegłym sezonie spisała się rewelacyjnie. Rzadko kiedy beniaminek w pierwszym roku pobytu w LSK potrafi wywalczyć piąte miejsce. Przed tym sezonem dąbrowianki jeszcze wzmocniły się. Obecność Magdaleny Śliwy, Joanny Szczurek czy Aleksandy Liniarskiej, które m.in. wzmocniły zespół Waldemara Kawki, każe upatrywać w nim trudnego, nawet dla najlepszych, rywala. Uzbrojone w ubiegłoroczne doświadczenie w rywalizacji z najlepszymi drużynami LSK, wzmocnione kadrowo, mając stabilny budżet, siatkarki MKS-u mają duże szanse by „załapać się” do pierwszej czwórki ligowych drużyn.

Kolejne trzy zespoły powinny utworzyć grupę środka, Mam tu na myśli AZS Białystok, Centrostal Bydgoszcz i Stal Mielec. Ekipom tym „nie grozi”, jak się wydaje, walka o medale, ale też nie powinny mieć problemów z utrzymaniem pozycji w środkowej części ligowej tabeli.

Działacze Pronaru Zeto Astwy AZS-u Białystok nie próżnowali w okresie transferowym. Ściągnięto do zespołu sześć nowych zawodniczek, które wespół z siatkarkami, które pozostały w klubie tworzą ciekawy i wyrównany zespół. Duże nadzieje wiąże się z Agatą Karczmarzewską-Purą i Izabelą Żebrowską, które mają poprawić drużynie z Podlasia skuteczność ataku. Trener Dariusz Luks zadowolony jest z przygotowań do sezonu, choć jak twierdzi zespół nie jest jeszcze zgrany, a właśnie to ma być atutem akademiczek z Białegostoku w ligowej rywalizacji. Uważa, że zespół powinien zająć miejsce w przedziale 5 –8. Po dwóch słabych sezonach, kiedy białostoczankom przyszło bić się o utrzymanie miejsca w LSK, teraz jak się wydaje perspektywy są znacznie lepsze.

GCB Centrostal Bydgoszcz w dziwnych okolicznościach znalazł się w gronie drużyn PlusLigi Kobiet.. Spadł w ubiegłym sezonie z ligi, ale dzięki wycofaniu się z niej AZS-u AWF-u Poznań ponownie w niej zagościł. Zespół przeszedł duże zmiany. Może nie ma w nim wielkich „armat”, ale w meczach kontrolnych przed sezonem dobrze prezentował się szczególnie w ataku, który rozłożony jest na kilka zawodniczek (Ewa Kowalkowska, Izabela Kasprzyk, Joanna Kuligowska, Tatiana Hardzejewa, Dominika Kuczyńska). To powinno przynosić drużynie sporo punktów. Atutem zespołu jest też prowadzenie gry przez, zakontraktowaną na ten sezon, doświadczoną Monikę Smak. Wydaje się, że siedemnasty sezon Centrostalu w elicie, powinien przynieść zawodniczkom trenera Piotra Makowskiego miejsce w środku ligowej tabeli.

W ubiegłym sezonie siatkarki KPSK Stal Mielec rzutem na taśmę (wyprzedając AZS Białystok tylko lepszym bilansem setów) zajęły po rundzie zasadniczej 8. miejsce, unikając w ten sposób baraży o pozostanie w LSK. Pomni złych doświadczeń działacze klubu chcąc zapobiec podobnej sytuacji w nadchodzącym sezonie zakontraktowali zawodniczki które powinny stanowić o wzmocnieniu zespołu. Siłę ataku powinna podnieść Anna Związek i Dorota Ściurka. Ta ostatnia ponadto poprawi przyjęcie w ekipie trenera Romana Murdzy. Zespół w nadchodzącym sezonie będzie bardziej wyrównany, a trener będzie miał dłuższą ławkę wartościowych zmienniczek. Ekipa Marty Łukaszewskiej, Eweliny Dązbłaż, Iwony Niedźwieckiej po tegorocznych wzmocnieniach nie powinna mieć problemów z zajęciem 5 – 7 miejsca w PlusLidze Kobiet.

Walka o utrzymanie się w PlusLidze Kobiet, jak się wydaje, rozegra się między drużynami Impel Gwardii Wrocław, Calisii Kalisz i Gedanii Żukowo.

W Kaliszu (SSK Calisia Kalisz) po latach tłustych nadszedł gorszy okres. Po ubiegłym sezonie diametralnie zmienił się skład zespołu, trener, wreszcie budżet klubu. Zespół opuściły niemal wszystkie „szóstkowe” zawodniczki, poza Anną Woźniakowską i Magdaleną Godos. Do zespołu dołączyły trzy siatkarki Farmutilu: Anita Chojnacka, Dominika Sieradzan i Marta Kuehn-Jarek oraz powracająca z wypożyczenia Ewelina Toborek. Jeżeli umieściłem w tym gronie Calisię Kalisz to m.in. dlatego, że w 9-cio osobowym składzie (choć słychać, że włodarze klubu czynią starania o wzmocnienie) trudno będzie kaliszankom przez cały sezon grać na równym, dobrym poziomie. Każda kontuzja (oby jej nie było) dramatycznie pogarszać będzie sytuację zespołu. W tej sytuacji ekipie Mariusza Pieczonki pozostanie prawdopodobnie walka o 7 - 8. miejsce po rundzie zasadniczej i uniknięcie baraży o status drużyny PlusLigi Kobiet.

Beniaminek, Impel Gwardia Wrocław wywalczył awans do najwyższej klasy rozgrywkowej po wygraniu rywalizacji w fazie play off z Wisłą Kraków. Skład wrocławianek od ubiegłego sezonu nie uległ zasadniczej zmianie. Co prawda zakontraktowano Martę Czerwińską i Aleksandrę Kruk, ale za to ubyła z zespołu m.in. Joanna Kaczor, Marta Solipiwko, Ewelina Toborek czy Joanna Koprowska. Per saldo ekipa Gwardii wcale nie wydaje się silniejsza niż przed sezonem. W tej sytuacji podopieczne Rafała Błaszczyka czeka trudna walka o przetrwanie. Szkoda, że póki co dobra praca szkoleniowa w klubie w młodszych kategoriach wiekowych nie przekłada się na sukcesy w kategorii seniorek.

Nie ma co ukrywać, że nadchodzący sezon będzie bardzo trudny dla ekipy Gedanii Żukowo. Z zespołu ubyły takie siatkarki jak Berenika Tomsia (Okuniewska), Ewa Kasprów Marta Siwka czy Natalia Kondracjewa. Ich miejsce zajęły prawie wyłącznie juniorki, utalentowane i ambitne, ale bez doświadczenia ligowego. Jeśli do tego dodamy brak głównego sponsora, zmianę trenera i konieczność emigracji gdańszczanek do Żukowa, gdzie znalazły halę w której mogą rozgrywać swoje mecze, to obraz zespołu przed „bitwą” nie jest malowany w jasnych kolorach. Trener Grzegorz Wróbel, będzie miał arcytrudne zadanie by zapewnić drużynie miejsce wyższe niż ostatnie, a awans do fazy play off wydaje się nierealnym snem.

Nareszcie zagrają

Kibice siatkówki żeńskiej, których ciągle przybywa, wreszcie doczekali się rywalizacji ligowej. Po 62 dniach od zakończenia turnieju olimpijskiego w Pekinie, na trybunach dziesięciu hal emocjonować będą się poczynaniami swoich pupilek. Siatkówka w wykonaniu pań ma swoje niezaprzeczalne walory. W przeciwieństwie do męskiej, jest niewątpliwie mniej dynamiczna, mniej w niej siły, akcje są wolniejsze i szum medialny trochę mniejszy. Ale akcje w niej trwają dłużej, wymian piłek i ciekawych obron jest więcej, a zwiewność i elegancja poczynań siatkarek na parkiecie i ich determinacja są atutami dla których warto przychodzić na te mecze. Już od soboty bramy hal szeroko otwarte są dla kibiców łaknących obejrzeć spotkania w PlusLidze Kobiet.

Komentarze (0)