W Polsce znalazłem to, czego brakowało mi w Rosji - rozmowa z Facundo Conte, przyjmującym PGE Skry Bełchatów

Facundo Conte miał być gwiazdą Plusligi. Niestety Argentyńczyk musiał pauzować z powodu kontuzji. W Gdańsku rozegrał swój pierwszy pojedynek i jak sam mówi, było to dla niego duże wyzwanie.

Anna Kossabucka: Mecz w Gdańsku był twoim pierwszym rozegranym w pełnym wymiarze, od pierwszej piłki. Jak się czujesz po 3 setach?
Facundo Conte:

Przede wszystkim bardzo zadowolony i niezwykle szczęśliwy. Minął już prawie rok odkąd zagrałem ostatni mecz, więc to bardzo długi okres czasu. Mogłem zarazem w końcu poczuć boisko na dłużej, niż to miało miejsce w poprzednich meczach, mogłem ostatecznie skończyć ataki. To jest niezwykle ważne, bo już nieco zastygałem w tym kwadracie dla rezerwowych. Teraz mam nadzieję już grać, grać i tylko grać, cały czas poprawiając swoją dyspozycję. Muszę pracować nad swoją formą, by stać się zawodnikiem, jakim byłem przed kontuzją.

Atakujesz już na sto procent? Czy jeszcze czegoś brakuje?

- W dalszym ciągu brakuje mi siły. To nie jest jeszcze poziom, który prezentowałem przed operacją. Muszę pracować nad atakami, które wymagają więcej techniki, które są trudniejsze jak np. mocne obicia o blok. Tutaj jeszcze mam rezerwy, bo wiadomo - tak długi okres bez normalnych ataków zostawia jednak ślad. Teraz nieco muszę się uczyć na nowo, by osiągnąć swój normalny poziom a być może, poprawić go.

Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!

A odczuwasz jeszcze  jakąś blokadę?

- Jeśli chodzi o strach, to nie, nie boję się ataku. Ale fakt, przed meczem odczuwałem niepewność. Wiedziałem, że wyjdę w podstawowym składzie w tym spotkaniu i przeżywałem to bardzo. Byłem niezwykle ciekawy, ale i zaniepokojony co się stanie. Ale nie był to strach. To raczej podekscytowanie nowym wyzwaniem. Na szczęście bark funkcjonuje dobrze, na treningach także to nieźle zaczyna wyglądać, jedynie brakuje mi - tak jak powiedziałem - siły, nad którą to będę pracować od teraz.

Myślisz, że teraz trener Falasca będzie stawiał na ciebie w wyjściowej szóstce?

- Nie mam pojęcia. Do tego będę z pewnością dążył. Chcę pomagać drużynie, jestem do dyspozycji trenera. Teraz już praktycznie nie ma przeciwwskazań, bym nie grał, więc będę robił wszystko, by przysłużyć się jak najbardziej.

Straciłeś praktycznie pół sezonu zasadniczego stojąc w kwadracie. Bardzo ciężko jest patrzeć z boku na kolegów?

- To jest straszne. Nie życzę nikomu! Nie jestem do tego przyzwyczajony, by oglądać mecze spoza boiska. No, ale nie miałem wyboru. Taki uraz wykluczał mnie na bardzo długi okres i musiałem się z tym pogodzić. To było bardzo wymagające ode mnie. Ale patrzę na to też z innej strony – to także pewnego rodzaju lekcja. Lekcja cierpliwości. Bez tej cechy nie poradziłbym sobie przy tego typu kontuzji. Ale nie było to wszystko łatwe.

Na pewno chciałeś do gry wrócić szybciej?

- Oczywiście, ale lekarze skrupulatnie mi zabraniali, mimo że mówiłem, iż czuję się dobrze. Jednakże oni wiedzą, co mówią, nie można było pogwałcić kalendarza. Należało szanować daty i okres rehabilitacji, by nie zmarnować wszystkiego jednym wcześniejszym występem. To było duże zagrożenie, więc sam zdawałem sobie z tego sprawę, że mój bark może na tym jedynie ucierpieć i mogłoby to się skończyć jeszcze gorszymi konsekwencjami. Więc lepiej było poczekać dłużej, by już więcej nie musieć się wstrzymywać.

Facundo Conte powraca do składu Skry
Facundo Conte powraca do składu Skry

A co zobaczyłeś z tego kwadratu dla rezerwowych? Jak gra Skra? To jest styl gry, jakiego się spodziewałeś zanim przyjechałeś?

- To jest przede wszystkim ekipa z wysokiej półki. Mamy wspaniałych graczy, choćby na mojej pozycji. Jest 4 bardzo dobrych zawodników, którzy wnoszą coś od siebie. Jest to bardzo silna rywalizacja, do tego zdrowa, więc to cieszy tym bardziej. Teraz ja jestem nieco za nimi, muszę bardzo ciężko pracować, by ich pozycję dogonić, by móc zagrać w wyjściowym ustawieniu. Jednakże oni są także pomocni, nie ma żadnych nieczystych zagrań. Wszystko rozgrywa się na treningach, co podnosi poziom jeszcze bardziej.

Teraz mamy w PlusLidze aż 5 Argentyńczyków. Czemu nagle taka masowa migracja do Polski?

- Szczerze, to nie mam pojęcia (śmiech). Mogę mówić za siebie jedynie. Z mojego punktu widzenia, to była oczywista decyzja. Nie było chwili zawahania nad tą ofertą. Razem z Nicolasem zdecydowaliśmy się bez dłuższych dyskusji. Mieliśmy inne oferty, ale ta od Skry była najciekawsza. W dodatku mogliśmy zagrać ponownie razem. PlusLiga jest silną ligą, jej poziom nie tylko sportowy wzrasta bardzo szybko. Dodatkowo ta wyjątkowa dla całego świata atmosfera, która motywuje - to są czynniki, które decydują o wyborze same za ciebie w zasadzie. Tego właśnie szukaliśmy, dlatego też nie wahaliśmy się przed podjęciem decyzji.

A Rosja jednak już nie była tak kusząca? Tam też jest poziom. No i są pieniądze…

- Nie wszystko kręci się wokół pieniędzy. Chciałem zagrać w zupełnie innym klubie, który motywowałby mnie wyjątkowo do dobrej gry. Takim zespołem niewątpliwie jest Skra. To marka z historią, której trzeba pomóc w odbudowaniu wizerunku, sukcesów. To zespół, który zasługuje na największe trofea i wierzę w to, że uda nam się nawiązać do tych najlepszych lat klubu. To wszystko sprawia, że chce się grać, że pragniesz dać z siebie wszystko, by tylko osiągnąć dane cele.

I jest to możliwe już w tym roku?

- Oczywiście. Ja tutaj przyjechałem wygrywać. Wiadomo, że klub jest pretendentem do wszelkich tytułów. Zobaczymy jak to wyjdzie wszystko w praniu. Na razie jeszcze do decydujących spotkań daleko, więc spokojnie trenujemy, by budować formę na końcówkę sezonu, która mam nadzieję, zarówno dla klubu jak i dla mnie, będzie udana.

A co się dzieje z Włochami? Wszystko powoduje kryzys, że zawodnicy mniej chętnie obierają tamten kierunek?

- Myślę, że tak. Dla mnie co prawda Italia to drugi dom. Spędziłem tam ładnych kilka lat grając, więc zawsze będzie ona blisko memu sercu. Tam jest także moja rodzina. Chciałbym móc tam grać, gdyż włoska tradycja siatkarska jest wspaniała, podobna atmosfera panuje jak w Polsce, może mniej ludzi przychodzi na mecze, ale ta siatkówka nie jest sportem widmo. No ale cóż począć? Rynku nie da się oszukać. Ale z pewnością, jeśli ostatecznie uda się pokonać kryzys, to Serie A powróci do grona lig najsilniejszych na świecie.

No a jak się czujesz w Bełchatowie? To dość małe miasteczko w porównaniu do poprzednich miast, w których miałeś okazję grać …

- Tak, to dla mnie coś nowego. Muszę się na nowo zaadoptować. Mieszkając w Buenos Aires, mieście ogromnym, grając w Catanii, Bolonii, Mediolanie, Krasnodarze, który także był dużym miastem, ciężko jest przyjechać do Bełchatowa (śmiech). Więc jeszcze potrzebuję czasu na pełną adaptację. Ale to, że jest to takie małe miasteczko ma także wiele plusów. Nie ma za dużo rozpraszaczy, można spokojnie się skupić na treningu. Mieszkamy wszyscy blisko klubu, więc nie ma problemu z poruszaniem się, nie trzeba dojeżdżać długo.

A na zimę polską jesteś przygotowany? Choć i tak w Rosji przeżyłeś swoje zapewne?

- No tak, tam nie było lekko. Ale także we Włoszech, na północy jest mroźno, więc zima nie jest dla mnie czymś obcym. Ale co prawda to prawda, nie jestem zwolennikiem śniegu. Mam nadzieję, że nie napada go w tym roku jakoś szczególnie dużo (śmiech).

Zima to będzie na pewno coś nowego natomiast dla twojego rodaka, Nicolasa. Jak to jest grać z rodakiem w klubie? To pomaga?

- To jest bardzo ważne, mieć kogoś, kogo zna się tyle czasu. Na boisku, zwłaszcza w tych pierwszych meczach to jest dla mnie niezwykłe wsparcie, że on także jest na boisku. Nie tylko jako przyjaciel, ale także wspaniały zawodnik. Zdecydowaliśmy się podpisać kontrakt niemalże wspólnie, żeby móc się wspierać także wzajemnie w tych trudniejszych chwilach. To bardzo istotne w trakcie tak długiego sezonu.

Na czym teraz się skupiasz? Co jest najbliższym celem dla skry Bełchatów?

- Ja sam koncentruję się na tym, by grać, by wrócić do formy, by być ważnym ogniwem zespołu. Tego się ode mnie oczekuje, muszę więc osiągnąć formę, którą założono, że będę prezentował. A jeśli chodzi o cały zespół, to oczywiście nie wybiega się w przód. Trzeba spokojnie wyciągać wnioski po każdym spotkaniu, by polepszać poziom gry z meczu na mecz a wtedy na pewno w play-offach pokażemy swoją siłę i najlepszą dyspozycję.

W Gdańsku rozmawiała 
Anna Kossabucka

Komentarze (0)