Wiktor Gumiński: Jesteś synem Jona Uriarte, brązowego medalisty mistrzostw świata w 1982 roku oraz igrzysk olimpijskich w 1988. Można więc rzec, że siatkówka była twoim przeznaczeniem od urodzenia?
Nicolas Uriarte: Za czasów młodości częściej grałem w piłkę nożną. Mój ojciec nigdy nic mi nie nakazywał. Razem z bratem nie musieliśmy wybrać siatkówki. Żyjąc jednak na co dzień z osobą związaną z tą dyscypliną, czułem klimat tego sportu. Obserwowałem mojego ojca w roli zawodnika i trenera, aż w końcu samemu zacząłem odbijać. Lubiłem oglądać tatę w akcji, jestem dumny z powodu bycia jego synem, ale wejście na drogę siatkarską to wyłącznie moja decyzja.
W reprezentacji gra obok ciebie kilku synów innych siatkarzy, którzy w latach 80. rozsławiali Argentynę swoją znakomitą postawą. Do tej grupy należą choćby Facundo Conte czy Ivan Castellani. Myślisz, że ojcowie wywarli wpływ na ich przyszłość?
- Nie wiem, czy można to nazwać wpływem, ale tak. Życie ich ojców kręciło się wokół siatkówki, więc we wszelkich rozmowach zazwyczaj była ona dominującym tematem. Młodzi przyswajali sobie te myśli i od małego oglądali sport. Uważam, że nasza generacja także ma szansę grać na najwyższym poziomie.
Już raz udało wam się zadziwić siatkarski świat. Stało się to w 2011 roku, kiedy to zajęliście 4. miejsce w Lidze Światowej. W kolejnych latach zanotowaliście jednak wiele wyników poniżej oczekiwań.
- W 2011 roku prawdopodobnie nikt nas jeszcze nie rozpoznawał. Byliśmy grupą młodzieży, znającą siebie nawzajem i bardzo szczęśliwą z powodu możliwości występowania w seniorskiej kadrze. Doszło w niej wówczas do zmiany pokoleniowej. Później wyhamowaliśmy i teraz chcemy z powrotem zrobić krok do czołówki. Mamy dobrą drużynę, ale czeka nas jeszcze sporo pracy, by na stałe wskoczyć na najwyższy poziom.
Twoje reprezentacyjne życie nie należy chyba do najłatwiejszych. Na swojej pozycji rywalizujesz bowiem z samym Luciano De Cecco.
- On jest naprawdę świetnym rozgrywającym, na pewno jednym z najlepszych na świecie. Warto posiadać takiego zawodnika w zespole. Przez dwa lata prezentował się tak dobrze, że nie można było nic zrobić. Każdy, kto dostanie okazję zagrania razem z nim, będzie z tego powodu bardzo szczęśliwy. Gdy Luciano dopada moment słabości, próbuję pomóc drużynie. Jeśli dostaję swoją szansę, daję z siebie wszystko. Chciałbym, żeby Argentyna miała pożytek z nas obojga.
Jaką popularnością cieszy się zatem siatkówka w twojej ojczyźnie?
- Występy ekipy narodowej zawsze śledzi wiele osób. Naprawdę przyjemnie jest rozgrywać mecze na własnym boisku. Teraz musimy postawić następny krok. Mamy potencjał, by walczyć o czołowe pozycje. Taki jest nasz cel i jeśli uda się go zrealizować, renoma siatkówki w Argentynie jeszcze wzrośnie.
A jaki jest poziom rodzimej ligi? W poprzednim sezonie występowali tam tacy znani zawodnicy jak Donald Suxho, Giba czy Guillaume Samica.
- Przez ostatnie dwa lata, rozgrywki stały na dobrym poziomie. Cztery drużyny były naprawdę silne i miały sporo pieniędzy. Na naszą korzyść działały również pewne problemy w Europie. Więcej niż połowa obecnych kadrowiczów występowała w rodzimej lidze, grali też u nas solidni obcokrajowcy. Teraz poziom sportowy, jak i finansowy poszedł nieco w dół. Większość reprezentantów Argentyny opuściła kraj, nie ma już u nas także wielu zawodników zagranicznych. Liga argentyńska ciągle pozostaje jednak konkurencyjna i jest dobrym miejscem na rozpoczęcie kariery. Obecnie rywalizuje w niej 11 zespołów.
Jak już wspomniałeś, wielu twoich rodaków zdecydowało się na przyjazd do Europy. Myślisz, że ten ruch przełoży się na podniesienie jakości gry reprezentacji Argentyny?
- Mam taką nadzieję. Dla nas wszystkich przenosiny łączą się z nowym wyzwaniem. Wierzę, że wszyscy na nim skorzystamy. Jeżeli każdy wróci silniejszy jako jednostka, kadra będzie miała większe szanse, by się korzystnie prezentować.
Środkowi Sebastian Sole i Pablo Crer zdecydowali się na grę w Serie A. Znacznie bardziej popularnym kierunkiem okazała się jednak PlusLiga, w której jest was aż pięciu.
- Każdy z nas po prostu otrzymał swoją szansę. W ostatniej edycji Ligi Światowej rozegraliśmy dwa mecze w Polsce. Możliwe, że wtedy zostaliśmy wypatrzeni i zdecydowano się do nas zadzwonić. Wiemy, że macie dobrą, ciągle rozwijającą się ligę, a polscy fani naprawdę znają się na siatkówce. Wybór waszego kraju to dobra opcja.
Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!