Nikt nie wygra z nikim "na stojąco" - rozmowa z Dirkiem Westphalem, przyjmującym Cerrad Czarnych Radom

Przyjmujący Czarnych jest, czemu trudno się dziwić, bardzo zadowolony ze zwycięstwa nad Skrą. - Nasza pewność siebie wzrosła - mówi Dirk Westphal, opowiadając poza tym m.in. o rodzinie.

Piotr Dobrowolski: Widać, że po wygranej w Bydgoszczy uwierzyliście we własne możliwości.

Dirk Westphal: Myślę, że to zwycięstwo w Bydgoszczy dodało nam pewności siebie. Teraz, przeciwko Skrze, zagraliśmy jeszcze lepsze zawody. Rywal nie zaprezentował się jednak tak dobrze, jak w poprzednich spotkaniach. Może grać zdecydowanie lepiej. Przytrafił mu się po prostu gorszy dzień, co wykorzystaliśmy. Jesteśmy bardzo szczęśliwi z faktu zwycięstwa.

Radość po sobotnim meczu jest zapewne przeogromna?

- Oczywiście, życzyłbym sobie, jak i całej drużynie tego, żeby takie spotkania jak to sobotnie przytrafiały nam się jak najczęściej. Na boisku stanowiliśmy jedność, to było widać. Jesteśmy z tego powodu bardzo zadowoleni.

Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!

Co było kluczowe dla końcowego rezultatu spotkania z bełchatowianami?

- Trudne pytanie. Według mnie najważniejszym elementem, który dał nam wygraną, był blok. Po pierwszym secie już mniej więcej wiedzieliśmy, jak tego dnia atakują zawodnicy Skry, wobec czego mogliśmy ustawiać blok. Nie robiliśmy może tego perfekcyjnie, ale na tyle dobrze, że w połączeniu z mocną zagrywką przynosiło to skutki. Zdajemy sobie sprawę, że tylko w ten sposób możemy ograć drużyny pokroju Skry.

W dwóch poprzednich sezonach w barwach Skry występował Wytze Kooistra. Udzielił wam jakichś wskazówek na temat sposobu gry przeciwnika?

- Przed meczem, jak zawsze, mieliśmy odprawę, oglądaliśmy wideo z zagraniami Skry. Wytze przekazał nam wskazówki na temat ustawiania bloku na zawodników przeciwnej drużyny, podpowiedział również, jak atakować i serwować.

Triumf nad siedmiokrotnym mistrzem Polski może okazać się nieoceniony...

- Dla takiego zespołu jak nasz, czyli beniaminka, chcącego liczyć się w walce o awans do fazy play-off, bardzo ważne jest każde zwycięstwo, każdy zdobyty punkt. To przybliża nas do zrealizowania założonego celu.

Jesteś debiutantem w zmaganiach PlusLigi. Co możesz powiedzieć na temat polskiej ekstraklasy po czterech, rozegranych do tej pory, kolejkach?

- Wiadomą sprawą jest to, że rozgrywki stoją na bardzo wysokim poziomie. Sądzę, iż każda drużyna może pokonać każdego przeciwnika, czego potwierdzenie mieliśmy w sobotę. Wszystkie zespoły, również te z czołówki, muszą wykrzesać z siebie maksimum wysiłku, jeśli chcą odnieść zwycięstwo. Nikt nie pokona nikogo "na stojąco".

W Radomiu przebywasz z narzeczoną i synkiem. Jak się tutaj czujecie?

- Czujemy się tutaj dobrze. Trochę czasu zajęło nam przyzwyczajenie się do tego miasta, musieliśmy je poznać, aby wiedzieć, jak się po nim poruszać. Teraz jesteśmy już dobrze zorientowani, znaleźliśmy właściwy rytm życia w tym miejscu.

Rodzina śledzi twoje występy?

- Tak, oczywiście! Bacznie obserwowali to spotkanie, jak wszystkie do tej pory rozegrane w Radomiu. Tak będzie również w przyszłości.

Dirk Westphal i jego rodzina dobrze czują się w Radomiu
Dirk Westphal i jego rodzina dobrze czują się w Radomiu
Komentarze (0)