Marcin Olczyk: Jak Napoleon to tylko z Francji!

Roszada, jakiej na stanowisku selekcjonera reprezentacji Polski dokonał PZPS, wywołała w kraju ogromne poruszenie. Jakim efektem skończy się eksperyment siatkarskiej centrali?

Sama decyzja o zwolnieniu Andrei Anastasiego, uchodzącego za jednego z najlepszych trenerów na świecie, przemyślnego stratega i wytrawnego gracza, sugeruje, że wiara polskich władz we włoską myśl szkoleniową straciła rację bytu. Potwierdza to również wybór następcy Anastasiego, który może jednak o samym podejściu PZPS-u do szeroko pojętej myśli szkoleniowej mówić znacznie więcej. Nowym selekcjonerem został bowiem człowiek, który takową... zupełnie nie dysponuje! Oczywiście wspierać Stephana Antigę - wciąż siatkarza, bez jakiegokolwiek doświadczenia trenerskiego - ma Philippe Blain, ale trudno mi skojarzyć jego nazwisko, warsztat lub chociażby narodowość z sukcesami na siatkarskim polu, tudzież boisku.

Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!

Wygląda więc na to, że nie na umiejętności wyciskania z zawodników na parkiecie i w siłowni siódmych potów, czy też wpajania im strategicznych schematów, prezesowi Przedpełskiemu i spółce tym razem zależało. I... słusznie! Polską naturę trudno okiełznać klasycznymi ramami, choćby były one najlepszymi na świecie. Przekonali się o tym poprzednicy Anitigi i Blaina, którzy nie byli w stanie "wyprostować" na dłużej kadrowiczów ani rygorem (Lozano), ani nadmiernym spoufalaniem (Castellani), ani też autorytetem i przekonaniem o własnej nieomylności (Anastasi).

Stephane Antiga wciąż pali się do gry. Czy z podobnym zapałem pełnił będzie obowiązki opiekuna polskiej kadry narodowej?
Stephane Antiga wciąż pali się do gry. Czy z podobnym zapałem pełnił będzie obowiązki opiekuna polskiej kadry narodowej?

Osobiście od dawna uważam, że polskim sportowcom w wielu dziedzinach potrzebni są psycholodzy. Widać to wyraźnie na przykładzie skoczków narciarskich, którzy dzięki współpracy z Janem Blecharzem i Kamilem Wódką zaczęli coraz intensywniej wdzierać się do światowej czołówki swojej dyscypliny. Co więcej, (nie licząc ) sukcesy odnosić zaczęli dopiero pod wodzą , który jeszcze nie tak dawno był ich kolegą z drużyny!

W naszej historii znacznie więcej jest szlachetnych i pięknych porażek niż bezwzględnych triumfów. Niestety spora część zawodników różnych dyscyplin konieczność współpracy z psychologami uważa pewnie za publiczne przyznawanie się do swoich ułomności. Tego typu specjaliści mogą też zagrażać autorytetowi szkoleniowca. Wspomniał o tym przebywający niedawno w Polsce były selekcjoner reprezentacji Francji (przypadek?) w piłce nożnej Raymond Domenech, który przekonywał, że psycholodzy pomagający sportowcom po pierwszych sukcesach często próbują stawiać siebie ponad trenerami, wierząc w swoją nieomylność i skuteczność, co musi prowadzić do konfliktu.

Te argumenty można spokojnie podrzucić PZPS-owi jako jedną z linii obrony swojego wyboru. Zawodnicy dostają bowiem zupełnie nowe rozwiązanie. Jest nim oderwana od jakiegokolwiek dotychczasowego wzoru trenerskiego osobowość siatkarska, która na dodatek jeszcze przez kilka miesięcy osobiście odczuwać będzie siatkarskie emocje, walcząc ramię w ramię z kolegami z PGE Skry Bełchatów o kolejne trofea klubowe.

Jeszcze siatkarz, już selekcjoner. Co z tego wyniknie?
Jeszcze siatkarz, już selekcjoner. Co z tego wyniknie?

Jakże ucieszyłem się, gdy w ostatnim felietonie redakcyjnego kolegi Marka Knopika znalazłem odwołanie do cytatu Napoleona Bonapartego, i to w wypowiedzi wspomnianego już psychologa Kamila Wódki. Radość moja wynikała z faktu, że gdy pierwsze emocje związane z wyborem następcy Anastasiego opadły, pomyślałem sobie właśnie o wielkim francuskim wodzu i o analogiach między nim a "naszym" Stephanem. I uwierzcie mi, zachowując wszelkie proporcje, trochę tego jest! Otóż mierzący niespełna 170 cm wzrostu (tu akurat przyjmujący Skry bija go na i o głowę…) Korsykanin na czele jednego z największych krajów Europy stanął niemal prosto z pola bitwy. Jego sukcesy militarne i kolejne podboje skłoniły władze chwiejącego się w posadach, targanego olbrzymim kryzysem, głodem i terrorem, państwa, by dać ludowi kogoś, za kim tłum będzie w stanie pójść do boju nie tylko bez bagnetów, ale również bez chleba. Napoleon (podobnie jak według wielu komentatorów polskiej siatkówki Antiga) miał być uwielbianym przez wszystkich… figurantem. Poparcie społeczne, połączone z niesamowitym wyczuciem, mądrością i ambicją dało mu jednak wystarczająco dużo siły, by nie tylko dokonać przewrotu w kraju, ale również osobiście, na polu bitwy rzucić na kolana wszystkie ówczesne potęgi Europy.

Warto pamiętać też, że za Napoleonem gotowi skoczyć w ogień byli również Polacy, którzy go uwielbiali już za same składane naszym rodakom obietnice. Bonaparte umiał do maksimum wykorzystać potencjał polskiego oręża, ale też zapał, wolę walki i determinację przodków Bartosza Kurka i Michała Winiarskiego. Tych cech - po ostatnim paśmie porażek - reprezentantom Polski na pewno brakować nie powinno. Czy Antiga będzie w stanie zrobić z nich taki użytek jak Napoleon?

Jedno jest pewne, nasi siatkarze potrzebują swojego Bonapartego - kogoś kto nie tylko ustawi ich w odpowiednie formacje bojowe i przekaże rozkazy, ale sam ruszy z nimi ramię w ramię na każdego przeciwnika. Antiga może, podobnie jak jego wielki rodak, zapisać się pięknymi zgłoskami na kartach polskiej historii, zwłaszcza że nasi siatkarze już za kilka miesięcy na własnym terenie stoczą największą i najważniejszą batalię w dziejach naszego volleya. Oby tylko któraś z naszych hal nie okazała się jego Waterloo…

Marcin Olczyk

Ps. Abstrahując od optymistycznego, marzycielskiego wręcz, tonu powyższej wypowiedzi martwi mnie przyszłość polskiej siatkówki i powodzenie przyszłorocznych - polskich - mistrzostw świata. Co więcej, byłem zdecydowanym zwolennikiem pozostawienia na stanowisku Andrei Anastasiego. Pamiętam też - niestety - jak skończył przywoływany przeze mnie Napoleon… Skupianie się jednak na przywarach nowego selekcjonera, czy też minusach samego wyboru podjętego przez PZPS, niczego w tej chwili już nie zmieni. Dlatego moim zdaniem Antiga zasługuje na kredyt zaufania. Z niecierpliwością czekam zatem na pierwsze efekty jego pracy. Na krytykę czas znajdzie się zawsze…

Źródło artykułu: