Markowa zagrywka: Siatkarskie władze aut!

Siatkarskie władze nie potrafią wypracować odpowiedniego systemu rozgrywek. Jeśli jest to dla nich za trudne, niech dadzą sobie spokój, bo to nie one najbardziej cierpią za swoje nieudolności.

W tym artykule dowiesz się o:

Przed ostatnim grupowym spotkaniem polskich siatkarzy w trwających mistrzostwach Europy, w którym rywalem biało-czerwonych byli Słowacy, dziennikarze zadawali sporą liczbę pytań dotyczących zaangażowania w walkę o zwycięstwo. Wścibscy dziennikarze, czy raczej obawy o brak ambicji zawodników z orłem na piersi? Raczej ani jedno ani drugie. W siatkówce od lat tworzone są dziwne systemy gry, które rzadko mają coś wspólnego ze sportową rywalizacją. Dlaczego jednak wszyscy ludzie związani z tym wspaniałym sportem muszą doświadczać tak przykrych sytuacji?

Dla podopiecznych Andrei Anastasiego, a dla niego samego w szczególności, duńsko-polskie mistrzostwa są bardzo ważne. Postawa wskazuje, że walczą oni o zwycięstwa i będą to pewnie robić do ostatniego tchu. Przegrali wprawdzie z Francuzami, lecz nie ma chyba w Polsce kibica twierdzącego, że zrobili to specjalnie. W meczu z południowymi sąsiadami kadra Polski nie kombinowała i wygrała. Kto jednak wie, jak wyglądałaby rywalizacja tych dwóch ekip, gdyby Rosjanie ulegli Bułgarom? Przecież Sbornej boją się wszyscy, nie wyłączając naszej drużyny.

Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!

Dowodów na "dziwne" zachowanie daleko nie trzeba zresztą szukać, bo podczas siatkarskiego Euro rozgrywanego w Czechach i Austrii w 2011 roku sytuacja była prawie identyczna. Tam jednak Anastasi i spółka raczej "kombinowali" i mecz ze Słowakami przegrali. Tym sposobem polscy siatkarze w ćwierćfinale na Rosjan "wrzucili" Bułgarów, sami zaś zagrali ponownie ze Słowacją. Myślę jednak, że to nie tchórzostwo, a bardziej cwaniactwo, na które pozwalają siatkarskie władze.

Jeśli przeniesiemy się jeszcze rok do tyłu, to znajdziemy się na siatkarskim mundialu w Italii. Tam dopiero "się działo", a za sam komentarz niech posłużą cytaty.

- Po takim meczu, jak dzisiaj, nie jest łatwo mówić o samej siatkówce, więc powiem coś na temat formuły mistrzostw. Mimo dwóch porażek i trzeciego miejsca w grupie, mamy lepsze losowanie w kolejnej rundzie. Przed meczem mieliśmy dylemat, czy grać o wygraną. Polacy grali lepiej i zasłużyli na zwycięstwo. Smutne, że musieliśmy grać w takich okolicznościach. Mam nadzieję, że ponownie spotkamy się w finale - mówił po przegranej z Polską Nikola Grbić. - Nie mogę powiedzieć, że chcieli przegrać, ale popełniali zbyt dużo błędów, jak na taką drużynę - komentował ten sam mecz Paweł Zagumny, rozgrywający polskiej ekipy na tym turnieju. Niestety przepowiednia Grbicia się nie spełniła. Wszyscy doskonale pamiętamy jak zakończyły się "włoskie" mistrzostwa dla naszych siatkarzy.

Najważniejszy jest oczywiście rezultat zapisany przez sędziego. Żal mi jednak zawodników tłumaczących się w takich sytuacjach, jak i dziennikarzy, którzy muszą "przekazać prawdę". Ona rzadko jest słodka. Tak naprawdę odpowiedzialne za zaistniałą sytuację są siatkarskie władze. Dlaczego w siatkówce nie można wprowadzić zasad rządzących na przykład podczas najważniejszych imprez w piłce ręcznej czy koszykówce. Przecież tam reguły są znacznie mniej skomplikowane i czystsze pod względem sportowym.

Siatkówka przeżywa ewolucję, co ważniejsze, ku lepszemu. Warto więc zadbać, by władze tej dyscypliny poszły w jej ślady, bo nie podcina się drzewa, na którym się siedzi. Panowie przestańcie kompromitować swoją ukochaną dyscyplinę sportu i jeśli sobie nie radzicie, dajcie sobie spokój!

A może w tym człowieku jest nadzieja?
A może w tym człowieku jest nadzieja?

Marek Knopik[/b]

Źródło artykułu: