Dwumecz z Belgią był niesamowitą męczarnią dla podopiecznych Raula Lozano, którzy dwa tygodnie po zakończeniu Igrzysk Olimpijskich musieli jeszcze raz zmobilizować szeregi i wywalczyć bilet do Izmiru. - Nie da się tak długo utrzymać wysokiej dyspozycji, tym bardziej jeśli ze składu wypada czterech graczy, a w rewanżu nawet sześciu - tłumaczy Marcin Wika.
Polacy spodziewali się, że rywalizacja z Belgią będzie tak właśnie wyglądała, że w ich poczynaniach będzie dużo przypadku, a zdobywanie punktów będzie szło jak po grudzie - Najważniejsze, że jedziemy na mistrzostwa Europy do Turcji - uważa nasz przyjmujący, który dziś nie miał swojego najlepszego dnia i po pierwszym secie opuścił na dłużej boisko. - Jesteśmy zmęczeni, ale na szczęście wspólnymi siłami dotrwaliśmy do końca i dziś możemy spokojnie spać.
Zawodnik zapewnia, że nasi kadrowicze nawet przez moment nie próbowali kalkulować i nie liczyli małych punktów. Nawet wtedy, gdy na początku tie breaka na tablicy świetlnej pojawił się wynik 4:3 dający nam awans do europejskiego czempionatu. - Przyznam szczerze, że w ogóle o tym nie myślałem. Chcieliśmy wygrać rewanż w Kędzierzynie, żeby godnie zakończyć sezon reprezentacyjny i pożegnać się z kibicami - wyznaje nowy nabytek Asseco Resovii Rzeszów.
Tuz pod ostatnim gwizdku sędziego, jak bumerang wróciło pytane o dalsze losy Raula Lozano. Żaden z siatkarzy nie chciał jednak komentować tematu i spekulować co stanie się jutro. - Decyzja zapadnie w PZPS-ie, który zapewne już w poniedziałek przystąpi do rozmów. Musimy wszyscy uzbroić się w cierpliwość i poczekać jeszcze kilka dni - przekonuje Wika.
- Czy chciałbym, aby Raul Lozano dalej prowadził reprezentację Polski? - Nie chcę odpowiadać na takie pytania.
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)