Jak to często bywa, początki są trudne. Tak też było w inauguracyjnym spotkaniu finału play-off o mistrzostwo PlusLigi. Obie ekipy zagrały nerwowo i chaotycznie, by nie powiedzieć słabo. To przecież bój o złoty medal, więc raczej nie wypada. Zdecydowanie lepiej w tych trudnych mentalnie chwilach poradzili sobie podopieczni Daniela Castellaniego i to oni pewnie wygrali spotkanie otwarcia 3:0.
Rzeszowianom zabrakło wszystkiego. Grzeszyli w przyjęciu, grzeszyli w ataku, a i do rozegrania Lukasa Tichacka można się było doczepić. Po stronie ZAKSY statystyki o wiele lepiej nie wyglądały, co nie zmienia faktu, iż w tym meczu była lepsza. Różnicę zrobili Antonin Rouzier oraz Michał Ruciak. Nasz reprezentacyjny przyjmujący został zresztą doceniony przez komisarza zawodów, odbierając po ostatnim gwizdku nagrodę MVP.
Po przeciwnej stronie akcje Jochena Schoepsa, który do tej pory w play-off spisywał się rewelacyjnie, nie przynosiły pożądanego skutku. Na parkiet został więc wprowadzony Zbigniew Bartman. Polak radził sobie znacznie lepiej od niemieckiego partnera, na odwrócenie losów meczu było już jednak za późno. Za to było w sam raz, by trener Andrzej Kowal wyciągnął wnioski. Szkoleniowiec ekipy z Podkarpacia na drugi pojedynek zmienił w wyjściowej szóstce atakującego, zmienił się również poziom gry prezentowany przez rzeszowian.
Decyzja Kowala okazała się strzałem w dziesiątkę, bo Resovia drugi mecz zakończyła zwycięsko, zaś Zibi okazał się najlepszym zawodnikiem tej potyczki. Jakże musiał być dumny ze swojego wynalazku obecny na meczu Andrea Anastasi. To przecież włoski trener polskiej kadry wymyślił Bartmanowi nową pozycję.
Kędzierzyńska część finału to już historia, a w najbliższy weekend rywalizacja zawita do Rzeszowa. Tu nikomu łatwo się nie gra, a siatkarze Resovii polegli w tym sezonie na własnym obiekcie tylko raz, z częstochowskim AZS-em w rundzie zasadniczej. W fazie play-off na Podpromiu ekipa Kowala przypieczętowała awans do półfinału oraz finału rozgrywek PlusLigi, odprawiając z kwitkiem drużyny Delekty Bydgoszcz oraz Skry Bełchatów. Teraz rzeszowianie staną przed szansą obrony tytułu mistrza Polski, bo w razie dwóch zwycięstw nad zespołem ZAKSY, tak właśnie się stanie.
Nasuwa się pytanie, czy Castellaniego i spółkę stać na wyzwolenie w sobie jeszcze dodatkowych pokładów energii i umiejętności? W rywalizacji z zawodnikami z Rzeszowa oraz kilkoma tysiącami ich fanów będzie to bowiem niezbędne, by przynajmniej raz wygrać. To pozwoliłoby im wrócić na swój parkiet na decydujące starcie. Tylko czy Resovia wypuści ich z jaskini lwa?
Marek Knopik