PGE Skra Bełchatów pokonała w niedzielę Asseco Resovię Rzeszów, mimo że w dwóch pierwszych setach to goście byli górą. Bełchatowianie potrzebowali czasu, żeby ich gra zaskoczyła. Według Aleksandara Atanasijevicia nie miało to jednak nic wspólnego z presją ciążącą na barkach gospodarzy. - Na naszym poziomie nie możemy pozwolić sobie na stres. Po prostu nie graliśmy tego na co nas stać. Początek był ciężki. Rywal zaczął bardzo mocno. Nam do głosu udało się dojść dopiero później, ale najważniejsze jest to, że wygraliśmy. Teraz musimy się zregenerować, żebyśmy dzień później byli gotowi do kolejnej ciężkiej bitwy - przyznaje serbski atakujący.
Oba zespoły będą miały dokładnie 24 godziny na przygotowanie się do starcia numer cztery. Która drużyna lepiej wykorzysta ten czas? - W poniedziałek będzie nowy mecz. Gramy przed własną publicznością i ona może nas ponieść do zwycięstwa. W kolejnym spotkaniu ponownie obie drużyny będą miały możliwość wygrać. My musimy wykorzystać nasze szanse i przedłużyć rywalizację o kolejne spotkanie - zaznacza Atanasijević.
Finaliści ubiegłorocznej rywalizacji ligowej grają ze sobą tak często, że trudno im zaskoczyć czymkolwiek przeciwnika. Dlatego też o końcowym wyniku poszczególnych meczów decyduje zazwyczaj dyspozycja dnia. - Obie drużyny znają się doskonale. My na pewno się nie poddajemy. Będziemy walczyć do końca! - zapewnia pochodzący z Belgradu zawodnik.
MVP niedzielnego spotkania zna już nawet receptę na sukces w kolejnym spotkaniu. - Najważniejsze, żebyśmy w poniedziałkowym meczu cieszyli się siatkówką i dawali z siebie maksimum w każdej akcji i w walce o każdą piłkę. To powinien być klucz do zwycięstwa - kończy rozmowę z serwisem SportoweFakty.pl reprezentant Serbii.
Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!
Resovia tak samo a nawet jeszcz bardziej będzie walczyła. Bo sam szopenchałer i bąkiewicz nie wygrają meczu.