Adrian Heluszka: Byliście blisko pokonania kolejnego zespołu, który rok temu stanął na podium PlusLigi. Macie jednak pierwszy punkt w nowej hali i to pewnego rodzaju przełamanie. Kolejna porażka na waszym koncie, ale można wyciągnąć również pewne pozytywy.
Srecko Lisinac: To prawda, ale po raz kolejny nie potrafimy grać równo i dobrze na początku spotkania. To nasz największy problem i nie potrafię zrozumieć, dlaczego tak się dzieje. Być może zmagamy się z jakaś presją i nie możemy wejść w spotkanie tak, jak powinniśmy. Potrafiliśmy to zrobić w drugim, czy czwartym secie. Byliśmy blisko pierwszego zwycięstwa w tej hali. Jest mi bardzo przykro z faktu, że nie udało nam się tego dokonać dla tych fantastycznych kibiców. Za każdym razem dodają nam energii do walki. Niestety, nie potrafiliśmy grając przed nimi wygrać żadnego pojedynku ligowego.
Cały czas waszą bolączką pozostaje gra na równym poziomie przez całe spotkanie. To zadziwiające, że potraficie przegrać seta do 13, aby za chwilę wygrać kolejnego 25:19 z tak mocnym rywalem. Jak myślisz, co jest tego przyczyną?
- To jest nieprawdopodobne. Nie wiem, gdzie tkwi problem. Myślę, że w przypadku każdego młodego zespołu sytuacja jest podobna. Nie powinno jednak tak być.
To był kolejny mecz niezły mecz w waszym wykonaniu po wygranej w Bełchatowie. To z pewnością dobry prognostyk przed czekającymi was pojedynkami w rundzie play-out.
- To dobrze wróży na przyszłość. Rozegraliśmy kolejne niezłe spotkanie. Wygrana w Bełchatowie przysporzyła nam wiele radości. Zagraliśmy tam naprawdę dobrze. Teraz przeciwko ZAKSIE spisaliśmy się nieźle. W Kędzierzynie także trzeba powiedzieć, że nasza gra wyglądała dobrze. Teraz również, choć może nie tak dobrze, jak w pierwszym meczu. Przeciwko takiemu rywalowi nie jest jednak łatwo grać. Zwłaszcza kiedy dobrze zagrywają i grają blokiem. Dużo zależy w zasadzie od naszej gry. Często mamy przestoje i popełniamy dużo błędów. Jeden błąd powoduje kolejny. Niekiedy ja popełniam błąd, a za chwilę błędy robią koledzy z drużyny. Dużo punktów oddajemy rywalom praktycznie bez walki i gry.
Patrząc jednak na całokształt całej rundy zasadniczej, to wyniki są dla was bezlitosne. Szczególnie we własnej hali. Zaledwie jeden punkt na waszym koncie. To mówi samo za siebie…
- Nie możemy być zadowoleni, bo wywalczyliśmy zaledwie jeden punkt. To trochę głupie, że lepiej wychodzą nam mecze z trudniejszymi rywalami. Im lepszy zespół, tym gramy lepiej. Nie wiem, czemu tak jest…
...może towarzyszyła wam presja w meczach z rywalami będącymi teoretycznie w waszym zasięgu? Z ligowymi potentatami nie macie przecież nic do stracenia.
- W sumie to od początku rozgrywek nie ciążyła na nas presja. Gramy spokojnie, na luzie i o presji nie możemy mówić. Jestem przekonany, że w perspektywie kolejnych lat nasz zespół będzie znacznie lepszy.
Rundę zasadniczą zakończycie spotkaniem w Jastrzębiu. W tym sezonie uczucia po meczach z Jastrzębskim Węglem są dość mieszane. Z drużyną Lorenzo Bernardiego mierzyliśxiw się na wyjeździe w Pucharze Polski i byliście tam blisko sprawienia niespodzianki. W lidze we własnej hali zostaliście natomiast rozgromieni.
- Byliśmy tam bliżej odniesienia zwycięstwa, niż nawet w tym meczu. Jedziemy tam bojowo nastawieni i naładowani. Jedziemy z nadzieją, że przywieziemy jakieś punkty. Liczę na to, że kibice nam pomogą również i w tym meczu.
Tegoroczne rozrywki dla Wkręt-metu AZS Częstochowa powoli dobiegają końca. Patrząc z perspektywy czasu - jesteś zadowolony z przenosin do Częstochowy? To był krok naprzód w twojej karierze?
- W końcowym rozrachunku nie jestem do końca zadowolony z siebie i swojej gry. Nie potrafiłem grać cały czas na równym poziomie. Na pewno jednak ten sezon jest dla mnie bardzo ważny. Mam przyjemność grać wśród najlepszych zawodników na świecie, a także u boku takich legend polskiej siatkówki, jak Dawid Murek czy Andrzej Stelmach. Wiele mogłem się od nich nauczyć. Trener również wiele mi pomógł. Jest znakomitym fachowcem, a sam również był dobrym zawodnikiem. Patrząc pod każdym siatkarskim względem, to ten rok na pewno mogę zaliczyć do udanych.