Szuleka oszalał - wypowiedzi po meczu AZS Politechnika Warszawska - Asseco Resovia Rzeszów

Jeden dobry set nie wystarczył Politechnice, by pokonać zespół mistrza Polski. - Różnica między wygranym a przegranym była żadna - przyznał trener gości, Andrzej Kowal.

Olieg Achrem (kapitan Asseco Resovii Rzeszów): Był to dla nas niezwykle ważny mecz i cieszymy się, że wywozimy z Warszawy trzy punkty. Jednak jeszcze nie pokazujmy wszystkiego, na co nas stać i mam nadzieję, że w kolejnych spotkaniach wskoczymy na nasz najwyższy poziom.

Krzysztof Wierzbowski (kapitan AZS Politechniki Warszawskiej): Przez pierwsze dwa sety wszystko dobrze się układało, graliśmy dobrą, rzetelną siatkówkę. Przede wszystkim szkoda drugiego seta, bo może ten mecz potoczyłby się inaczej, gdybyśmy zwyciężyli w drugiej partii. Byliśmy głodni gry po dwóch tygodniach odpoczynku od rywalizacji. Gratulacje dla Rzeszowa, czekali na nasze błędy i skorzystali z nich w najbardziej odpowiednim momencie.

Andrzej Kowal (trener Asseco Resovii Rzeszów): Tak, jak kapitanowie powiedzieli, różnica w dzisiejszym meczu pomiędzy zespołami była bardzo niewielka. Początek w naszym wykonaniu był niezwykle nerwowy. Mecz wygrali nam zmiennicy, którzy nie mieli szansy pokazać się w w Pucharze Polski. Pozostali mieli chyba jeszcze w głowach te pojedynki z Częstochowy. Jedyna różnica w statystykach widnieje w rubryce bloku. Zgadzam się z przedmówcami: gdyby ten drugi set potoczył się inaczej, moglibyśmy w tym momencie walczyć na boisku.

Politechnika postawiła nam wysoko poprzeczkę, gratulacje dla nich, bo pokazali się z zupełnie innej strony niż w Rzeszowie.

Jakub Bednaruk (trener AZS Politechniki Warszawskiej): Nie mamy się czego wstydzić po tym spotkaniu. Jestem bardzo zadowolony z poziomu naszej gry. Przyjechał do nas mistrz Polski, a przez 80 procent meczu mieliśmy wyrównaną rywalizację. Nie znaleźliśmy już jednak sposobu na Schoepsa i Kovacevicia.

Chciałbym także zaprzeczyć wszystkim insynuacjom i przypuszczeniom, jakobyśmy cieszyli się z takiego układu spotkań pod koniec rundy. Oba zespoły zagrały, co potrafią najlepiej i nie było mowy o dogadywaniu się.

Cieszę się, że kontuzjowani gracze powracają do zdrowia, bo ich potrzebujemy. W tym spotkaniu Max Szuleka dosłownie oszalał. Gratulacje dla niego, bo nie grał nawet na swojej pozycji.

Źródło artykułu: