Podopieczne Waldemara Kawki do Turcji wyruszyły w niespełna 48 godzin po rozegraniu orlenligowej potyczki z Siódemką Legionovią Legionowo. Tam Tauron MKS Dąbrowa Górnicza okazał się zwycięski dopiero po pięciu setach. - Spodziewałyśmy się, że będzie ciężko. Ostatnio Legionovia postawiła we własnej hali trudne warunki Muszyniance, dlatego taka postawa legionowianek nas nie zdziwiła. Nie spodziewałyśmy się jedynie, że to my z takim trudem wejdziemy w spotkanie - pierwszy set to były praktycznie tylko nasze błędy. Ale bardzo się cieszę, że pokazałyśmy zespołowość i w najtrudniejszym momencie mogłyśmy się zebrać razem i wygrać. Mogłyśmy tak naprawdę stracić trzy punkty, a wyjeżdżamy z dwoma i to jest naprawdę duży plus dla nas. Wcale nie żałuję tego jednego straconego punktu, bo wiem, jak było ciężko to zrobić, żeby wyciągnąć dwa oczka - przyznała w rozmowie ze SportoweFakty.pl libero dąbrowskiej drużyny, Krystyna Strasz.
W czwartej partii sytuacja na parkiecie Areny Legionowo była wyjątkowo gorąca, bowiem miejscowe siatkarki prowadziły już 16:11. W jaki sposób ubiegłoroczne triumfatorki Pucharu Polski zmobilizowały się do walki o zwycięstwo w secie i całym meczu? - Przede wszystkim staramy się wspierać, zwłaszcza wtedy, kiedy któraś z dziewcząt zrobi błąd - wspieramy, żeby się nie podłamywała. Nie miałyśmy nic do stracenia, musiałyśmy się zebrać razem i wziąć w garść. Musiałyśmy walczyć i wyszarpać zwycięstwo - wyjaśniła Strasz.
Czasu na odpoczynek dąbrowianki nie miały, bowiem "na tapetę" trzeba było wziąć kolejnego rywala - tureckie Fenerbahce. W składzie Żółtych Aniołów znajduje się Berenika Okuniewska - czy w związku z tym polskie siatkarki próbowały podpytać koleżankę o patent na jej drużynę? - Jeszcze się nie kontaktowałyśmy, ale może się spotkamy na miejscu i coś z niej wyciągniemy (śmiech) - mówiła w sobotę zawodniczka.
Fenerbahce to rywal z wysokiej, światowej siatkarskiej półki. Paula Pequeno, Mari Steinbrecher, Lindsey Berg czy Yeong-Koung Kim to z kolei tuzy międzynarodowego volleya. - Będzie na pewno bardzo ciężko. Nie mamy nic do stracenia. Myślę, że powalczymy, mam nadzieję, że jakąś tam niespodziankę zrobimy. Nikt na nas nie stawia, ale tak naprawdę, to jest dla nas lepsza sytuacja, bo będziemy grać na luzie i możemy o coś powalczyć - analizowała libero Tauronu MKS.
Krystyna Strasz podkreśliła, że bez presji gra się znacznie łatwiej. - Kiedy zrobi się kilka błędów, to stres od razu jest większy, bo wiadomo, że trzeba wygrać mecz i wszyscy inni widzą tylko jeden rezultat, np. 3:0. Inaczej się gra, kiedy daje się z siebie wszystko, a w takich sytuacjach właśnie tak jest, bo nie ma stresu.
Siatkarka niedawno wróciła do gry po przerwie i nie ukrywała, że przyglądanie się poczynaniom koleżanek z boku jest straszne. - Z boku wszystko się wydaje takie proste, banalne: skoro leci piłka, to trzeba tutaj stanąć, odbić, skończyć... Łatwizna! Na boisku jest zupełnie inaczej: liczy się każda sekunda, często decydują momenty zawahania. Piłka, która dla kibiców okazuje się prosta, wcale taka nie jest - mówiła Strasz. Zapewniła jednocześnie, że z jej zdrowiem już jest wszystko w porządku. - Mam nadzieję, że do końca sezonu pogramy i zgramy się z każdym meczem coraz bardziej oraz wystąpimy w finale Pucharu Polski i ligi. Obrona trofeum i medal lepszy niż brązowy. Wiadomo, że każdy medal jest ważny i każdy będzie ciężko wywalczyć, ale liczę na to, że skoro miałyśmy już dwa razy brąz, to teraz zabłyśnie na naszych szyjach krążek w innym kolorze - zakończyła Krystyna Strasz.