Bełcik: Musimy się jeszcze dotrzeć

Po odejściu z Atomu Alishii Glass, Izabela Bełcik została pierwszą rozgrywającą ekipy mistrza Polski. Po meczu z Legionovią przyznała, że jej drużynie wiele jeszcze brakuje do optymalnej dyspozycji.

Atom Trefl Sopot nie bez problemów pokonał w I kolejce ORLEN Ligi Siódemkę Legionovię 3:1. W inauguracyjnym secie mistrz Polski nie miał zbyt wiele do powiedzenia i dość niespodziewanie uległ do 21. Również początek drugiej partii zapowiadał nie lada sensację, lecz wtedy na zagrywce stanęła Izabela Bełcik. Gospodynie nie mogły poradzić sobie z jej nieprzyjemnym serwisem i popełniły kilka błędów. Dzięki temu Atom wyszedł na prowadzenie, a to spowodowało, że wszystkie elementy zaczęły sprawniej funkcjonować.

Izabela Bełcik w meczu z Legionovią nie tylko umiejętnie rozdzielała piłki, ale też skutecznie zagrywała; foto: orlen-liga.pl
Izabela Bełcik w meczu z Legionovią nie tylko umiejętnie rozdzielała piłki, ale też skutecznie zagrywała; foto: orlen-liga.pl

Zwycięzców ponoć nie wypada sądzić, jednak nie sposób również nie wspomnieć o zatrważającej liczbie własnych błędów popełnionych przez sopocianki. Mistrzynie Polski straciły aż 29 punktów przez własne nieudane zagrania. Jak przyznaje Izabela Bełcik, taka statystyka nie jest powodem do dumy: - Zgadzam się, że tych własnych błędów było za dużo. I nawet, gdyby było ich o połowę mniej, to nadal byłybyśmy niezadowolone. Trzeba jednak uczciwie przyznać, że ciągle nie jesteśmy w optymalnej dyspozycji i w sytuacji, gdy powinnyśmy skończyć akcję punktem, oddajemy go za darmo. Być może jeszcze te mięśnie nie pracują tak, jak powinny. Czasem potykamy się o własne nogi - stwierdziła z rozbrajającą szczerością rozgrywająca Atomu.

Zawodniczka ma nadzieję, że taka sytuacja jest spowodowana tylko i wyłącznie względami fizycznymi, a nie kondycją psychiczną zespołu. - Wiadomo, że kiedy na początku seta oddajemy pięć czy nawet więcej punktów, w głowie każdej z nas zaczynają się tlić różne myśli. Zastanawiamy się, co się właściwie stało, że nie potrafimy zapunktować z zespołem, który dopiero wszedł do ligi. Musimy nad tym pracować, głównie mentalnie. Nie możemy doprowadzać do takich nerwowych sytuacji - dodała kapitan Atomu.

Izabela Bełcik, kiedyś pierwsza rozgrywająca reprezentacji Polski, dwukrotnie złota, a także brązowa medalistka Mistrzostw Europy, cały ubiegły sezon spędziła na ławce rezerwowej w ekipie z Sopotu. Alessandro Chiappini konsekwentnie bowiem stawiał na Alishię Glass. Amerykanka opuściła jednak Sopot i tym samym to Bełcik wskoczyła do wyjściowej szóstki. - Rzeczywiście, w ubiegłym sezonie praktycznie nie pojawiałam się na boisku, więc teraz trudno jest mi mówić o pewności bądź braku pewności na parkiecie. Nie zapomniałam, jak się gra w siatkówkę, bo przez cały ten czas pracowałam z zespołem, ale teraz muszę się przestawić na to, że wybiegam w pierwszym składzie i prowadzę grę zespołu. Jednak nie jest to dla mnie nic nowego, więc mam nadzieję, że nie będzie to dla mnie aż tak trudne zadanie - przyznała ze śmiechem Bełcik.

Przed sezonem zespół z Sopotu przeżył prawdziwe trzęsienie ziemi. Drużynę opuściło 10 zawodniczek, zmienił się także sztab. Izabela Bełcik uważa jednak, iż poczynione ruchy transferowe i zakontraktowanie Jerzego Matlaka było dobrym posunięciem: - Myślę, że zostały podjęte słuszne decyzje. Nie chodzi tylko o trenera Matlaka, ale również o trenera od przygotowania fizycznego. Moim zdanie wszyscy robimy bardzo dobrą robotę, chociaż musimy się jeszcze nawzajem dotrzeć, żeby wiedzieć, na co nas stać i czego możemy od siebie oczekiwać. Przed nami sezon z nowym zespołem, więc sam trener potrzebuje czasu, aby nas poznać, a my - zawodniczki - aby poznać trenera i jego sposób reagowania na sytuacje na boisku. Nie jest tajemnicą, że nasz szkoleniowiec jest bardzo ekspresyjny, zatem musimy się do tego przyzwyczaić - stwierdziła.

Bełcik uważa, że zakontraktowanie trenera Matlaka (na zdjęciu z drugą rozgrywającą Atomu, Dorotą Wilk) było dobrą decyzją, ale zespół wciąż potrzebuje czasu, żeby się poznać foto: orlen-liga.pl
Bełcik uważa, że zakontraktowanie trenera Matlaka (na zdjęciu z drugą rozgrywającą Atomu, Dorotą Wilk) było dobrą decyzją, ale zespół wciąż potrzebuje czasu, żeby się poznać foto: orlen-liga.pl

W pierwszym meczu nowego sezonu ten brak zrozumienia na boisku był aż nadto widoczny, ale lekiem na problemy zespołu okazała się Rachel Rourke, o której fantastycznym dorobku punktowym pisaliśmy wcześniej. Bełcik przyznaje, że posiadanie takiej zawodniczki w drużynie jest wielkim atutem: - Świadomość, iż ma się tak świetnie dysponowaną koleżankę na boisku jest bardzo pomocna. Rachel to siatkarka z niesamowitymi warunkami. Ostatnio w klubie mieliśmy nawet pomiary zasięgu, a dla niej zabrakło skali - uśmiecha się i dodaje: - Dzisiaj i tak nie był to szczyt jej możliwości, bo uważam, że może grać efektowniej i dołożyć przede wszystkim swoją niesamowitą zagrywkę. Jednak jestem przekonana, że przy lepiej ułożonej grze, można ten atut w postaci Rachel jeszcze bardziej wykorzystać.

Za Atomem dopiero pierwszy mecz o punkty, a na horyzoncie jeszcze rozgrywki o Puchar Polski i Liga Mistrzyń. Bełcik podchodzi jednak do wszystkiego spokojnie i zapewnia, że zespół będzie starał się grać jak najlepiej na wszystkich frontach. - Cele na ten sezon są określone: gdy przyjdzie mecz Pucharu Polski, gramy i dajemy z siebie 100%. Gdy przyjdą rozgrywki Ligi Mistrzyń chcemy po prostu walczyć i zbierać punkty. Nie chcę obiecywać, że nie wiadomo co pokażemy w Europie, ale na boisko wyjdziemy z przeświadczeniem, by pokazać się z jak najlepszej strony i nie przynieść wstydu - zapewniła zawodniczka.

Źródło artykułu: