Złoto i gra po "rosyjsku" - podsumowanie sezonu okiem kibica Asseco Resovii

Ciężko wyobrazić sobie lepszy rok w wykonaniu Asseco Resovii. Wprawdzie do pełni szczęścia zabrakło zwycięstw w Pucharze CEV i Pucharze Polski to wszystkie porażki rekompensuje przerwanie dominacji PGE Skry i feta po ostatnim finałowym spotkaniu.

Faza zasadnicza bez niespodzianek

Przed rozpoczęciem sezonu transfery przeprowadzone w klubie napawały optymizmem. Jedyne czego się obawiałem to fakt, że będzie to kolejny sezon z nowym rozgrywającym, co automatycznie oznaczało, że kilka meczów na początku sezonu może wyglądać komicznie. Na szczęście dwa pierwsze spotkania okazały się dobrą rozgrzewką przed starciem z PGE Skrą w trzeciej kolejce. Zwycięstwo 3:2 bardzo mnie ucieszyło, jednak nie przywiązywałem do niego zbyt dużego znaczenia, bo w poprzednich latach drużynie z Bełchatowa w sezonie zasadniczym zdarzały się takie wpadki.

Pozostała część fazy zasadniczej niczym mnie nie zaskoczyła. Zwycięstwa nad "słabeuszami" i pojedyncze potknięcia z silniejszymi drużynami były do przewidzenia. Niestety, wszystkie te spotkania i także gra Resovii do złudzenia przypominały tę z poprzednich lat. Wprawdzie wszystko wygląda ładnie, to jednak wystarczył lekki podmuch i cały domek z kart się walił.

Dobra postawa Wojciecha Grzyba w trakcie całego sezonu była przyjemną niespodzianką.
Dobra postawa Wojciecha Grzyba w trakcie całego sezonu była przyjemną niespodzianką.

Trener czy ktoś więcej niż statystyk?

Najbardziej niepokoiło mnie jednak zachowanie trenera Andrzeja Kowala, który coraz bardziej przypominał mi Jacka Nawrockiego. Wprawdzie jest on trenerem, ale w trakcie meczów zawodnicy wyglądali jakby go kompletnie nie słuchali i nie miał on żadnego wpływu na grę swojej drużyny. Był w stanie zmienić każdego poza Grozerem w czasie, gdy jego ataki były blokowane lub lądowały na aucie.

Trener Kowal udowodnił, że potrafi poprowadzić drużynę do zwycięstw.
Trener Kowal udowodnił, że potrafi poprowadzić drużynę do zwycięstw.


Pierwsza niewykorzystana szansa

Duże nadzieje wiązałem z Pucharem Polski, który odbył się w Rzeszowie. Oczywiście, jako kibic Resovii, liczyłem na finał Jastrzębski Węgiel - Asseco Resovia, jednak półfinały okazały się bolesnym zderzeniem z rzeczywistością. Po raz kolejny moja drużyna nie była w stanie ograć Skry i to były pierwsze momenty zwątpienia. Wprawdzie, jeżeli chodzi o Resovię, to zawsze jestem optymistą i nawet przy wyniku 0:2 wciąż jestem w stanie znaleźć coś dobrego w jej grze, to jednak z tyłu głowy jakiś głos szeptał, że złota w tym roku (po raz kolejny) zdobyć się nie uda.

W międzyczasie w pucharze CEV wszystko szło po naszej myśli. Słabe zespoły były bez szans, a zwycięstwo nad Fenerbahce jedynie utwierdziło mnie w tym, że stać nas na finał. Forma drużyny ewidentnie szła do góry co potwierdziły wyniki spotkań z ACH Volley Ljubljana (półfinał Pucharu CEV) i Jastrzębskim Węglem (PlusLiga).

Grają jak nigdy, przegrywają jak zawsze

Tuż przed meczami z Dynamem Moskwa tryskałem optymizmem. Przeciwnik wydawał się niezwykle mocny ale byłem przekonany, że stać nas co najmniej na wyrównaną walkę i się nie pomyliłem. Wprawdzie po drugim spotkaniu byłem o krok od zawału serca, to jednak niedosyt pozostał. Pomimo porażki drużyna pokazała, że jest silna jak nigdy, ale w kluczowych momentach wciąż brakowało błysku, który charakteryzuje najlepsze drużyny w Europie. Wszędzie jednak słyszałem głosy, że z taką grą jak w Moskwie to możemy zdobyć złoto.

Teraz albo nigdy!

Ja także podzielałem tę opinię zwłaszcza, że w moich oczach ZAKSA prezentowała się coraz słabiej, Jastrzębski Węgiel wprawdzie pokazał, że stać go na dobrą grę, to w ciąż był daleko z tyłu, a Skra nie sprawiała wrażenia niezniszczalnej jak choćby rok temu.

Moje przypuszczenia okazały się trafne. Wygrany półfinał 3:1 z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle jedynie utwierdził mnie w przekonaniu, że w tym sezonie jedyną drużyną, która może zdetronizować Pszczółki jest Resovia. Przed finałem żałowałem jedynie, że Jastrzębskiemu Węglowi nie udało się bardziej zmęczyć Skry i nie zdołali oni wygrać nawet jednego meczu.

Podczas samego finału przecierałem oczy ze zdziwienia. Zawodnicy grali tak dobrze jak nigdy. Tichacek, Lotman i Achrem prowadzeni przez Grozera grali jak w transie, Nowakowski z Kosokiem także robili, co do nich należało, więc Igle pozostało jedynie skakanie z radości po kolegach i obściskiwanie ich. To, co przeżywałem po ostatniej piłce czwartego spotkania było wręcz nie do opisania. Wreszcie udało się zdetronizować Skrę i to we własnej hali.

Po 37 latach Rzeszów znów jest stolicą polskiej siatkówki.
Po 37 latach Rzeszów znów jest stolicą polskiej siatkówki.


Lekcja rosyjskiego

Po finale jednak doznałem pewnego oświecenia - drużyna wreszcie odnalazła swój styl gry! Resovia zaczęła grać po "rosyjsku", czyli siła razy ramię na zagrywce i w ataku. Jak się okazało takie rozwiązanie wystarczyło aby pokonać Skrę to jednak jeżeli trener Kowal chce zaistnieć w Lidze Mistrzów, to swoją mieszankę siły i pewności siebie będzie musiał doprawić szczyptą finezji.

Niniejszym artykułem rozpoczynamy serię podsumowań sezonu 2011/2012 PlusLigi w wykonaniu poszczególnych drużyn. We wtorek zapraszamy na podsumowanie sezonu okiem kibica PGE Skry Bełchatów. 

Źródło artykułu: