Przed AZS Politechniką Warszawską szansa, jakiej stołeczna drużyna nie miała jeszcze nigdy. Inżynierowie są o krok od historycznego awansu do półfinału Challenge Cup. To właśnie oni triumfowali w pierwszym meczu ćwierćfinałowym z Lokomotiwem Charków i aby osiągnąć cel, jakim jest najlepsza czwórka rozgrywek, muszą albo zwyciężyć w rewanżu, albo w złotym secie. Jak tego dokonać?
- Trzeba zagrać równie dobre spotkanie, jak w Warszawie... Kto wie, czy nie nawet lepsze. Rozmawiałem z Serhijem Kapelusem, który powiedział, że Lokomotiw to u siebie w Charkowie bardzo trudny przeciwnik. My jednak jesteśmy takimi zawodnikami, którzy podejmują rękawicę i walczą! - przyznał w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Damian Wojtaszek, libero stołecznej ekipy. - Myślę, że jeśli lepiej zagramy w rewanżu w przyjęciu i nie pozwolimy sobie zrobić w tym elemencie krzywdy, gra na siatce będzie bardzo wyrównana - zauważył z kolei trener Radosław Panas.
W pierwszej potyczce na korzyść zawodników z Warszawy zadziałała przede wszystkim technika. Inżynierowie nie silili się na mocarne zbicia - wiedzieli bowiem, że nie tędy droga. - Trzeba przyznać, że sporo punktów zdobyliśmy dzięki naszej technice. Obicie, kiwka... Właśnie to tutaj przeważyło, bo było sporo piłek, których oni nie kończyli na potrójnych bloku, a nam udawało się gdzieś je splasować albo nabić na blok i wyprowadzić kontry na bloku pojedynczym. O to właśnie chodziło - ocenił na łamach naszego serwisu Krzysztof Wierzbowski, przyjmujący AZS-u. - Wcześniej podkreślał to trener - aby pokonać ich sprytem, a nie siłą. Ciężko byłoby pójść z nimi na wymianę ciosów, bo jednak są chyba od nas silniejsi - zauważył.
Skoro więc taktyka warszawiaków sprawdziła się w premierowej potyczce, trudno oczekiwać, że w Charkowie przyjmie ona zupełnie inne oblicze. - Gra rozłożyła się w tym meczu równomiernie, my wyłączyliśmy dwóch bardzo dobrze wyszkolonych technicznie Ukraińców - Jiewhienija Kapajewa i Władmira Tatarincewa - którzy nie pograli sobie za wiele, bo właśnie pod nich ustawiliśmy nasz blok - opowiadał po zakończonym pojedynku w stolicy Panas. Możemy więc domniemywać, iż ponownie kluczem do sukcesu powinno być wyeliminowanie tych właśnie siatkarzy drużyny przeciwnej. - Zrealizowaliśmy wszystkie nasze założenia taktyczne i myślę, że to nasi przeciwnicy muszą się teraz martwić, muszą znaleźć na nas jakąś receptę, a nie odwrotnie - dodał warszawski szkoleniowiec.
Inżynierowie z wielkimi nadziejami podchodzą do meczu z Lokomotiwem. Trudno im się zresztą dziwić - taka okazja nie pojawia się na drodze siatkarzy Politechniki codziennie. - Szkoda byłoby zaprzepaścić to, co już w europejskich pucharach dokonaliśmy - nie ukrywał Radosław Panas. - Właściwie czemu mamy nie wygrać tego pucharu? Na pewno jest taka szansa. Do tej pory przegraliśmy tylko jeden mecz i mam nadzieję, że także rewanż w Charkowie ułoży się po naszej myśli - wtórował mu Damian Wojtaszek. O tym, czy się uda, dowiemy się już w środowy wieczór.