Zgodnie z przedmeczowymi słowami, do których dotarliśmy, trener Jacek Nawrocki rozpoczął składem, który nie grał w pierwszym meczu w Będzinie. Jednak zaczął równie dobrze jak nominalna wyjściowa szóstka, w czym duży udział mieli ich rywale - przyjezdni popełnili bowiem dużo błędów (4:0). Taki początek nie wpłynął dobrze na postawę Zagłębiaków, którzy przegrywali kolejne akcje, a ich zachowanie wskazywało na coraz gorsze nastawienie do walki z mistrzem Polski. Natomiast bełchatowianie rozkręcali się z każdym kolejnym punktem. Rozwiązaniem problemów przyjezdnych byłoby utrzymanie zagrywki, ale ataki bełchatowian okazywały się momentami niemożliwe do podbicia. Dobrze serwis funkcjonował po przeciwnej stronie siatki, Skra dokładała do niego kontry, co przybliżało ją do wygranej w premierowej odsłonie.
Na twarzach gospodarzy widniał uśmiech, który znacznie ułatwiał im grę. Dało się to zauważyć już po pierwszej akcji - "czapie" na Mateuszu Zarankiewiczu. Mocne otwarcie wyglądało jak zapowiedź pogromu będzinian. Jednak ci zamierzali pokrzyżować plany faworytom. W bardzo trudnej akcji, wrzucony w siatkę kontrę skończył Zarankiewicz, dzięki czemu dał swojej drużynie pierwsze w tym meczu prowadzenie (4:5). Zagłębiacy zaczęli walczyć o każdą piłkę na 100 proc., czego efektem było utrzymywanie jednopunktowej przewagi. Udało im się nawet odskoczyć na dwa punkty, ale wtedy w polu zagrywki pojawił się Paweł Woicki, którego koledzy dzielnie wspierali w bloku i odzyskali prowadzenie (11:9). Właśnie serwis bełchatowian okazał się najtrudniejszym, obok obrony, elementem, z którym przyjezdni nie mogli sobie poradzić. Nie kończyli ataków, więc Skra zdobywała punkty albo z kontry, albo blokiem. Takim sposobem uzyskała wysoką przewagę, która już teoretycznie zagwarantowała im wygraną, gdyż będzinianie zwiesili głowy (17:11). Ta odsłona również zakończyła się spokojną wygraną gospodarzy.
Skra mimo prowadzenia i wygrania dwóch setów bez większych problemów, rozpoczęła trzecią partię wyjściowym składem. Natomiast trener Legień dokonał jednej zmiany, na boisku w miejscu Zarankiewicza pozostał Adam Łapuszyński. Będzinianie znów prowadzili na pierwszej przerwie technicznej, tak jak w minionym secie. Przewagę odebrał im podwójny blok na Damianie Millerze (10:9). Był to początek końca MKS-u, bełchatowianie bowiem rozkręcili się i zdobyli jeszcze dwa punkty. Ta seria była punktem wyjściowym do zbudowania większej przewagi, w zagłębiowskich szeregach posypało się przyjęcie i atak - wystarczy wspomnieć, że Bartosz Dzierżanowski nie skończył kontry kiwając na pustej siatce. Przyjezdni spuszczali głowy jeszcze przed rozpoczęciem akcji, koniec spotkania zbliżał się więc nieubłaganie. Piękną przygodę będzinian w Pucharze Polski zakończył atak Aleksandara Atanasijevicia.
3:0 (25:14, 25:17, 25:14)
Skra: Wytze Kooistra, Karol Kłos, Robert Milczarek, Konstantin Cupković, Paweł Woicki, Aleksandar Atanasijević, Paweł Zatorski (libero) oraz Marcin Możdżonek, Michał Bąkiewicz.
MKS MOS: Dariusz Syguła, Mariusz Zarankiewicz, Bartosz Dzierżonowski, Sławomir Szczygieł, Marcin Kantor, Grzegorz Wójtowicz, Michał Potera (libero) oraz Damian Miller, Adam Łapuszyński, Tomasz Michalak, Bartosz Schmidt, Maciej Janikowski.
Sędziowali: Katarzyna Sokół (pierwsza) oraz Jacek Hojka (drugi)