Piotr Stosio: Jak oceniasz pierwszą część sezonu w wykonaniu AZS Politechniki Warszawskiej?
Damian Wojtaszek: Obecny rozkład w tabeli wygląda ciekawie. W bieżącym sezonie jest kilka mocnych drużyn, każdy może wygrać z każdym i trzeba ciągle mieć się na baczności, począwszy od spotkań z pierwszym zespołem w lidze, po potyczki z ostatnim obecnie Lotosem Trefl. Politechnika zajmuje siódme miejsce, co prawda, mogłoby być lepiej, ale jesteśmy zadowoleni. Oby runda rewanżowa było co najmniej równie ciekawa, a nasz zespół awansował do fazy play off.
- W jaki sposób można porównać obecny sezon z poprzednim?
- Drużynę mamy słabszą niż przed rokiem. Inne zespoły ligowe wzmocniły się, więc gra nam się trudniej. Ale wiadomo, walczymy o awans do fazy play off dla Warszawy, a także żeby jak najdalej zajść w Pucharze Challenge. Przed sezonem wszyscy widzieli w jakim składzie rozpoczniemy rozgrywki, walczymy więc po prostu o zwycięstwo w każdym kolejnym meczu.
- Czy Zbigniew Bartman i Michał Kubiak mieli aż tak wielki wpływ na dobre wyniki w poprzednim sezonie?
- Oczywiście, obaj zresztą są obecnie reprezentantami kraju. Misiek Kubiak miał bardzo dobry sezon, po którym otrzymał interesującą propozycję od działaczy Jastrzębskiego Węgla. Postanowił z niej skorzystać, dostał się do kadry, a potem grał w pierwszej szóstce w Lidze Światowej i innych ważnych turniejach. To pokazuje tylko, że z Politechniki można się realnie wybić. Zasadniczą kwestią pozostaje odpowiednia postawa w czasie treningów.
- Bartman i Kubiak na boisku byli liderami. Czy w szatni zespołu również?
- Nie mieliśmy w poprzednim sezonie żadnych liderów. Byliśmy normalną drużyną, w której jedni się lubili, inni mniej. Natomiast w czasie spotkań, jak pamiętamy, Misiek był prawdziwym rycerzem Politechniki. Potrafił dać dobry bodziec do lepszej gry, pociągnąć zespół do przodu.
- Z boku było widać, że Kubiak i Bartman to zawodnicy, z którymi kolegujesz się, trzymasz sztamę, przyjaźnisz. Tak rzeczywiście było?
- Tak. Do tej pory są moimi dobrymi kolegami. Cały czas mamy ze sobą kontakt, a gdy to możliwe, spotykamy się na stopie prywatnej. Oczywiście żałuję, że odeszli. To klasowi zawodnicy, klub chciał ich zatrzymać, ale otrzymali lepsze oferty. Wybrali propozycje Jastrzębskiego Węgla i obecnie na boisku rywalizujemy ze sobą po dwóch stronach siatki.
Na zdjęciu Damian Wojtaszek.
Źródło: azspw.com
- Przed sezonem klubowi decydenci nie mówili o konkretnym celu na sezon. Czy drużyna stawia sobie jakieś zadanie?
- Zanim zaczęliśmy rozgrywki, mieliśmy różne aspiracje, ale liga szybko zweryfikowała nasze plany. Obecnie chcemy awansować do fazy plaf-off. Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, aby zadanie zrealizować. Wszyscy tego chcemy, począwszy od trenera przez panią prezes.
- Zmieńmy temat. Kto jest obecnie najlepszym polskim libero?
- Krzysztof Ignaczak! Dla mnie jest postacią. Człowiekiem, który ma za sobą kilka dobrych lat gry za sobą. Ciągle pokazuje jednak, że jest w gazie. W minionym sezonie reprezentacyjnym świetnie radził sobie we wszystkich rozgrywkach, począwszy od Ligi Światowej przez Puchar Świata. Szanuję go szczególnie, jeśli chodzi o zawodników grających jako libero.
- A w którym miejscu jest obecnie Damian Wojtaszek?
- Nie jestem odpowiednią osobą do wystawiania laurek. Od rankingów są trenerzy reprezentacji i różnego rodzaju eksperci. Niech oni decydują. Ja walczę o to, żeby awansować do składu kadry i grać jak najlepiej.
- Występowanie na pozycji libero wydaje się niezbyt pożądaną rolą w siatkówce. Trzeba dużo się napracować, a potem i tak najwięcej splendoru spada na atakujących i przyjmujących.
- Zawodnikom grającym na pozycji libero ciężko się wyróżnić. Ludzie zauważają nas w momencie, gdy widzą obrony silnych ataków i dobre przyjmowanie trudnych zagrywek. Poza tym, libero jest od motywacji, napędzania pozostałej części drużyny do jeszcze lepszej gry. Od pobudzania graczy, którym w danym momencie nie idzie. Cieszy mnie, że działacze FIVB zdecydowali się na wprowadzenie zawodnika grającego jako libero. Gdyby nie to, nie wiem, czym obecnie zajmowałbym się.
- Gdy gra się jako libero można być popularnym?
- Każdy może być popularny, zaczynając od osoby na przystanku autobusowym przez zawodnika grającego w najwyższej klasie rozgrywkowej. Trzeba mieć tylko odpowiednie cechy.
- Grasz w Politechnice od niemal pięciu lat. Czy czujesz się popularny w Warszawie?
- Popularny? Może w drużynie Politechniki. Warszawa jest dużym miastem i przede wszystkim piłkarze robią za gwiazdy w stolicy. Znacznie więcej kibiców mają Legia i Polonia niż siatkarska AZS Politechnika Warszawska.
Czy trafiają się na ulicy fani klubu proszący o autografy?
- Nie zdarzyło mi się nigdy, by ktoś na ulicy poprosił mnie o autograf.
Źródło: azspw.com
- Twoi koledzy z zespołu twierdzą, że jesteś największym żartownisiem w drużynie. Czy to prawda?
- Zależy, czasami rzeczywiście zdarza się, że coś odpowiedniego nasunie mi się na język i potrafię rozbawić kolegów z drużyny. Mogę się tylko cieszyć, że widzą we mnie pozytywną postać.
- Podobno mówią na ciebie Gas Hansen. Dlaczego?
- Hmm… chyba pseudonim pochodzi od gry pokerowej. Czasami spotykamy się po meczach i spędzamy razem czas. Analizujemy wtedy popełnione błędy albo podkreślamy pozytywne aspekty spotkania. Zdarza się rozegrać partyjkę pokera i może dlatego powyższą kswykę. Texas Holdem jest jednak tylko wisienką na torcie. Gramy, gdy mamy dobry dzień. Co do pseudonimu, od pięciu lat w Politechnice mówią na mnie zwykle "Mały". Zawsze byłem najniższy, a kiedy trafiłem do klubu, to również najmłodszy.
- Trener Castellani mówił na ciebie jeszcze inaczej - "Varsovia".
- Po prostu nie znał mnie. Rozumiem to i nie mam żadnych zastrzeżeń do niego. Miło było, że zobaczył mnie i widział w akcji, a fakt, że przejęzyczył się, a raczej nie wiedział, jak się nazywam, to nieważna sprawa. A poza tym, nie mam z tym problemów, nie obrażam się. Nawet gdy komentatorzy Polsatu przekształcają moje nazwisko i mówią na mnie na przykład Wojtaszak.
Na drugą część rozmowy z Damianem Wojtaszkiem zapraszamy w sobotę 7 stycznia o godzinie 15:00