Droga do sukcesu Jastrzębskiego Węgla

24 stycznia 2010 roku jastrzębianie, z Roberto Santillim na ławce trenerskiej, zdobyli Puchar Polski. To był paszport do Ligi Mistrzów. Wywalczenie sobie miejsca w jej Final Four, otworzyło drzwi do historycznego sukcesu w Katarze.

Sezon 2009/2010 był trzecim z kolei, w którym ekipę z Jastrzębia prowadził Roberto Santilli. Włoskiego szkoleniowca okrzyknięto "ojcem" sukcesów we wspomnianych rozgrywkach. Przedsezonowym hitem transferowym w Polsce było wówczas podpisanie przez Pawła Abramowa kontraktu z Jastrzębskim Węglem. Gwiazda rosyjskiego siatkarza najjaśniej świeciła podczas finałowego turnieju o Puchar Polski, który został rozegrany w Bydgoszczy w dniach 23-24 stycznia 2010.

W bydgoskiej "Łuczniczce" zagrały cztery drużyny. Jastrzębianie w półfinale pokonali kędzierzynian, a w wielkim finale, po pięciosetowym boju, siatkarzy Asseco Resovii Rzeszów. Zespoły zostały obdarowane wywalczonymi medalami, zaś najważniejsza z nagród indywidualnych, MVP imprezy, trafiła do Pawła Abramowa. Jego wspaniała postawa, z pomocą całej ekipy, zaowocowała wywalczeniem sobie miejsca w elitarnych rozgrywkach Ligi Mistrzów w kolejnym sezonie.

Górniczy klub z Jastrzębia, oprócz zdobycia Pucharu Polski, wywalczył także w 2010 roku wicemistrzostwo Polski. - To najlepszy sezon w historii klubu - mówił po jego zakończeniu prezes Zdzisław Grodecki. Kibice mieli niestety również powody do zmartwień. Ekipę Jastrzębskiego Węgla zdecydowali się opuścić Santilli i Abramow, przenosząc się do Iskry Odincowo.

Na ich miejsce sprowadzono dwóch Słowaków, Lukasa Divisa oraz Igora Prielożnego. Pierwszy z nich stał się znaną postacią w świecie siatkówki, kiedy to wspólnie z ekipą Friedrichshafen zdobył w 2007 roku złoty medal Ligi Mistrzów. Drugi zapisał wspaniałą kartę w klubie z Jastrzębia, zdobywając z tą ekipą w 2004 roku pierwszy, i jak do tej pory jedyny, tytuł mistrza Polski. Były zatem podstawy, by myśleć o kontynuacji sukcesów.

Zespół Jastrzębskiego Węgla kolejny sezon rozpoczął jednak bardzo źle. Kompletna klapa w PlusLidze oraz trzy porażki w trzech meczach w Lidze Mistrzów spowodowały, iż już po kilku miesiącach pracy z drużyną, pożegnano się z Igorem Prielożnym. Jego miejsce zajął jeden z najlepszych siatkarzy XX wieku, Lorenzo Bernardi. Pod wodzą nowego szkoleniowca jastrzębianie zajęli dopiero siódme miejsce w rodzimych rozgrywkach, lecz istotniejsze rzeczy działy się w Lidze Mistrzów.

Po trzech wspomnianych wcześniej porażkach, przyszły trzy zwycięstwa bez straty seta. Górniczy klub z Jastrzębia awansował z grupy z pierwszego miejsca, co w połowie zmagań grupowych wydawało się rzeczą niemożliwą. W bezpośredniej walce o Final Four, podopieczni Bernardiego spotkali się z belgijskim Noliko Maaseik. Jastrzębianie pokonali rywali u siebie 3:2, a w rewanżu w Belgii przegrali 3:0. System rozgrywek nakazywał w takim przypadku rozegranie "złotego" seta. Ostatecznie był to jastrzębski "złoty" set, bo nasz zespół po trzech zdecydowanie przegranych partiach, okazał się lepszy w tej najważniejszej z ważnych, pokonując przeciwnika 17:15.

- Zrobiliśmy coś niesamowitego. O tym meczu ktoś napisze pracę magisterską - mówił Paweł Rusek. - Widziałem w oczach zawodników szczęście. To coś niesamowitego dla trenera - komentował zadowolony włoski opiekun jastrzębian (obie wypowiedzi za PAP).

Udział Jastrzębskiego Węgla w Final Four Ligi Mistrzów stał się faktem. W Bolzano, mimo ogromnej ambicji, nie było dane jastrzębianom wstąpienie na jakikolwiek stopień podium. Polski zespół po dwóch porażkach zajął czwarte miejsce. Dzięki różnego rodzaju przepisom, podopieczni Bernardiego wywalczyli sobie jednak tym wynikiem prawo gry w Klubowych Mistrzostwach Świata.

W przerwie pomiędzy sezonami 2010/2011 i 2011/2012, skład Jastrzębskiego Węgla uległ całkowitej przemianie. Na kolejne rozgrywki zakontraktowano aż dziesięciu nowych siatkarzy. Wśród nich znalazł się Michał Łasko, atakujący reprezentacji Włoch, którego ojciec, Lech Łasko, reprezentował Polskę podczas Igrzysk Olimpijskich w Montrealu. Nasi siatkarze zdobyli wtedy złoty medal olimpijski. Z nową ekipą Jastrzębski Węgiel wyruszył na podbój światowych parkietów do Kataru.

W katarskiej Dausze poziom prezentowany przez poszczególne drużyny był bardzo różny. Dla polskiego zespołu najistotniejsze były zwycięstwa z rosyjskim Zenitem Kazań w grupie oraz brazylijskim Sesi Sao Paulo w półfinale. Pozwoliły one awansować Jastrzębskiemu Węglowi do finału imprezy, co oznaczało co najmniej tytuł klubowego wicemistrza świata. W finałowej potyczce, jastrzębian było stać na wygranie jednego seta z ekipą z Trentino, najlepszą klubową drużyną na świecie ostatnich lat. Zdobycie srebrnego medalu można jednak uznać za historyczny sukces.

Tak oto przedstawia się historia największego klubowego sukcesu Jastrzębskiego Węgla. Śląska ekipa doczekała się w końcu nowej hali. Warunki do jeszcze lepszych wyników są więc tworzone. Należy zatem życzyć włodarzom górniczego klubu, by tytuł klubowego wicemistrza świata nie był zbyt długo historycznym i największym sukcesem siatkarskiego zespołu z Jastrzębia.

Komentarze (0)