Dawid Murek (kapitan Tytana AZS-u Częstochowa): Gratulacje dla AZS-u, który zasłużenie ten mecz wygrał. My z kolei zagraliśmy bardzo słabe spotkanie. Można powiedzieć - tragiczne spotkanie. Chyba każdy widział to z boku. Można tylko przeprosić naszych kibiców, bo na pewno wierzyli po pierwszym meczu z Jastrzębskim Węglem, że gra z Częstochowy będzie podtrzymana, że będziemy walczyć. Niestety dziś nie było AZS-u Częstochowa, który jest znany z walki i ambicji do końca. Dzisiaj gdzieś to uciekło. Nie było drużyny. Trzeba się pozbierać po takim meczu, bo nie ma co roztrząsać. Po takim meczu przegranym do zera ciężko zebrać myśli zaraz po zakończeniu spotkania. Na pewno przyjdzie na to czas. Teraz przed nami długa podróż i kolejne mecze.
Paweł Siezieniewski (kapitan Indykpolu AZS-u Olsztyn): Udało nam się wygrać 3:0, choć wynik nie do końca odzwierciedla to, co działo się na boisku. Dwa pierwsze sety mogła wygrać zarówno jedna, jak i druga drużyna. Cieszę się, że to my psychicznie wytrzymaliśmy lepiej te końcówki, a prowadząc 2:0 mieliśmy już większy "luz". AZS w trzecim secie właściwie sam oddał nam punkty. Nawet nie podejmowaliśmy jakiegoś wielkiego ryzyka w poszczególnych elementach.
Obawialiśmy się bardzo tego meczu. Przeciwnicy w pierwszym spotkaniu grali rewelacyjnie. Pokonali jednego z pretendentów do medali. Wiedzieliśmy, że to będzie ciężki pojedynek. Nie wszystko nam do końca wychodziło, jeszcze nie wszystkie elementy się zazębiały, ale cały czas nad tym pracujemy. Cieszy przede wszystkim wynik, ale słowa uznania także dla Metodiego Ananiewa, który miał dziś przysłowiowy "dzień konia". Kończył wiele ważnych piłek. W późniejszych fragmentach meczu nasz rozgrywający nie szukał już nawet jakichś innych rozwiązań, tylko posyłał mu piłki. Cały czas możemy grać lepiej. Wynik cieszy, ale nie popadamy w hurraoptymizm. Udało się i czekamy na następne mecze.
Marek Kardos (trener Tytana AZS-u Częstochowa): Dwa mecze i dwie twarze AZS-u Częstochowa. Tak się nam niestety zdarzało w zeszłym roku. W tym roku myślałem, że będzie inaczej, że ten standard podtrzymamy. Mieliśmy bardzo dużo okazji do kontr w pierwszym i drugim secie, do tego mieliśmy dogranie w punkt, ale nie wykorzystaliśmy tych okazji. W siatkówce jest tak, że takie okazje obracają się przeciwko zespołowi. W ten sposób przegraliśmy na przewagi, gdy mieliśmy sześć kontr dogranych w punkt i zdobyliśmy w nich tylko jedno oczko. To jest po prostu masakra. W trzecim secie już w ogóle nie podjęliśmy walki. Mnóstwo błędów własnych, sześć punktów straconych pod rząd, gdy przeciwnik nawet nie dotknął piłki. Po takich dwóch setach myślałem, że będzie inaczej. Trzeba jednak pogratulować gospodarzom bardzo dobrej gry, a w środę trzeba zagrać zupełnie inaczej.
Tomaso Totolo (trener Indykpolu AZS-u Olsztyn): Muszę pogratulować moim zawodnikom, bo zagrali dobry mecz. Szczególnie jeśli chodzi o poziom koncentracji, zwłaszcza w trudnych momentach pierwszego i drugiego seta. Właśnie koncentracja od pierwszego do ostatniego punktu była najlepszą rzeczą, której dokonaliśmy w tym meczu. Przed spotkaniem wiedzieliśmy, że AZS Częstochowa to dobry zespół, a pojedynek będzie trudny. Tak więc słowa uznania dla grupy, tym bardziej, że już na początku meczu straciliśmy swojego atakującego. Cieszymy się, że wygraliśmy u siebie, bo gra przed własną publicznością była dodatkowym plusem i motywacją. W dwóch pierwszych setach AZS Częstochowa pokazał może nie swój najwyższy poziom, ale mocno zbliżony do niego, więc tym większy sukces po stronie mojego zespołu.