Obie drużyny wykazywały w tym półfinale ogromną chęć nie tyle samego zwycięstwa, co zapewnienia sobie możliwości gry o upragnione złoto. Ani Rosjanie, ani Serbowie jeszcze nigdy nie zdobyli bowiem upragnionego tytułu w europejskim czempionacie. Determinacja okazała się na tyle duża, że niektórzy zawodnicy stracili nieco kontakt z rzeczywistością. Mowa tu szczególnie o Dimitriju Muserskim, który... zapomniał z hotelu swojej koszulki! By móc wybiec na parkiet w podstawowym składzie, pożyczył strój od Tarasa Chtieja, a na plecach dokleił do numeru czwartego jedynkę. Sędziowie nie dali się na to jednak nabrać i środkowy musiał poczekać, aż jego koszulka dotrze do wiedeńskiej hali z hotelu.
Początek spotkania należał do podopiecznych Władimira Alekny, którzy szaleli w ataku, szczególnie na środku siatki. Żadnej różnicy nie robiło wymuszone wystawienie w miejsce Muserskiego Nikołaja Apalikowa. Stosunkowo szybko rozsypało się serbskie przyjęcie, z którym nie radził sobie nawet libero Nikola Rosić. Znacznie utrudniało to Plavim wyprowadzenie jakichkolwiek akcji, przez co często kończyło się na trzech nieudanych odbiciach po stronie graczy z Bałkanów.
Mocno stremowani Serbowie przez długi czas nie mogli sobie poradzić z praktycznie żadnym elementem siatkarskiego rzemiosła. Wspierani przez licznie zgromadzonych w stolicy Austrii kibiców, dopiero tuż przed drugą przerwą techniczną odzyskali rezon, zmniejszając straty z pięciu do dwóch oczek. Od tej pory gra zawodników Igora Kolakovicia nabrała tempa, a poziom meczu się wyrównał. Punktem kulminacyjnym okazało się wpuszczenie na zagrywkę Milana Rasicia, co zaowocowało doskonałymi kontrami Serbów i w efekcie ich wyjściem na prowadzenie. Jak się okazało, Sborna za szybko uwierzyła w łatwe zwycięstwo, co skrzętnie wykorzystali jej przeciwnicy.
Przegranie premierowej odsłony mocno podrażniło naszych wschodnich sąsiadów. Ponownie niemal natychmiast wyszli oni na pięciopunktowe prowadzenie. Wówczas sprawy w swoje ręce wziął ten, od którego serbscy sympatycy siatkówki zawsze wymagają najwięcej - Ivan Miljković. Punktował raz po raz, lecz gra punkt za punkt Plavich nie urządzała... Tym razem przełamania przed drugą przerwą w serbskich szeregach nie było i set ten zaczął im powoli uciekać. Rosjanie z kolei wyraźnie się rozegrali, czym potwierdzili szybkie odrobienie lekcji z przegranej partii. Wyrównanie przez nich stanu meczu przypieczętowane zostało ich firmowymi zagraniami - punktowymi blokami.
Porażka w drugiej odsłonie nie spłynęła co prawda po graczach z Bałkanów jak po kaczce, lecz mimo to nie zamierzali oni oddawać walkowerem tego półfinału. Nie najmocniejszym ogniwem z teamie Serbii był jednak Vlado Petković, któremu od czasu do czasu zdarzały się wstydliwe dla każdego rozgrywającego błędy, czego natomiast nie można było powiedzieć o jego vis-à-vis - Aleksandrze Butko. Kiedy wydawało się, że set ten jest już pod kontrolą Rosjan, którzy starym zwyczajem starali się odskoczyć Plavim jeszcze w początkowej fazie, nieustępliwa drużyna Kolakovicia pokazała lwi pazur.
Efektowne odrobienie przez nią strat nie dało jednak efektu na dłuższym dystansie seta. Coraz słabsze w szeregach Serbii rozegranie było jej wyraźną bolączką. Nawarstwiały się na siebie nie tylko błędy taktyczne, ale i techniczne. Przewaga zawodników Alekny nie była miażdżąca, Serbowie ambitnie się bowiem bronili, ale wystarczyła do postawienia rosyjskiej kropki nad i w tej partii.
Walkę z zespołem rosyjskim na nowo podjęli jednak na spółkę Ivan Miljković i Miloš Nikić. Zdawało się, jak gdyby pojedynek ten rozpoczął się na nowo. Dość szybko wywiązała się na parkiecie walka oko za oko, ząb za ząb. Twarda rywalizacja zapowiadała ciekawą końcówkę, która mogła być dla Sbornej bardzo ryzykowna. Po jednej stronie za siatkarskie bomby odpowiadał Maksim Michajłow, po drugiej natomiast niezawodny Miljković. Niesamowite emocje zaserwowali nam siatkarze obu teamów, którzy ani myśleli odpuszczać. Cudowne serwy, mocarne ataki, finezyjne obrony - wszystko to było ozdobą gry na przewagi, którą w niesamowicie ciężkiej próbie nerwów wygrali po błędzie Chtieja Serbowie, doprowadzając tym samym swą heroiczną postawą do tie-breaka.
Cios, jaki Sbornej zadali Plavi, okazał się brzemienny w skutki. Rosjanie nie byli już tak pewni siebie, na ich twarzach można było dostrzec strach, gracze z Bałkanów zaś nabrali jeszcze większej wiary we własne umiejętności. Jakby tego było jeszcze mało - klasą samą dla siebie był popularny Ivan Groźny, który prowadził swój team prosto do niesamowitej wiktorii. Sensacyjny triumf nad tonącym już po serbskiej nawałnicy okrętem rosyjskim przypieczętował autowy - zdaniem sędziów - atak Rosjan!
Po meczu powiedzieli:
Ivan Miljkovic (kapitan Serbów): Rosjanie zagrali naprawdę znakomite spotkanie i mieli możliwość wygrania tego meczu, nie zrobili tego, a my to wykorzystaliśmy. Gratuluję moim kolegom z boiska, bo nie mamy takich parametrów fizycznych jak nasi rywale - nie jesteśmy tak wysocy, skoczni i silni, ale mamy za to ogromną wolę walki i stworzyliśmy grupę, która potrafiła zwyciężyć w półfinale. W tej chwili nie myślę o meczu z Włochami, bo w głowie mam nasz triumf nad Rosjanami. Jeśli tylko nadarzy się okazja, by sięgnąć po złoto, na pewno to zrobimy, ale jeśli nie, to wyjdziemy, pogratulujemy przeciwnikom tytułu i też będziemy szczęśliwi.
Miljkovic o błędzie sędziego w ostatniej akcji: Tak długo, jak arbitrzy nie będą mogli oglądać powtórek, nie będę się o nich wypowiadał. Dla mnie w tej chwili najważniejszą osobą w meczu jest sędzia i jego decyzje się dla mnie liczą.
Igor Kolakovic (trener Serbów): Zagraliśmy wspaniałe spotkanie. Czwarty i piąty set zadecydował o naszej wygranej i z tego ogromnie się cieszę. Potrafiliśmy zachować koncentrację. Nie zostało zbyt wiele czasu na to, by przygotować się do spotkania finałowego z Włochami. Czeka mnie na pewno długa noc.
3:2 (25:23, 17:25, 22:25, 33:31, 15:13)
Serbia: Kovačević N., Petrović, Stanković, Nikić Miloš, Miljković, Podraščanin, Rosić (libero) oraz Rasić, Terzić, Kovačević U., Mitić.
Rosja: Apalikow, Grankin, Michajłow, Chtiej, Biriukow, Wołkow, Sokołow (libero) oraz Muserski, Żigałow, Butko, Siwożelec, Ilinych.
W niedzielę o godzinie 18 o tytuł zagrają więc Włosi i Serbowie, zaś rywalami biało-czerwonych w potyczce o brąz będą o godzinie 15 Rosjanie!