LŚ: Siatkarskie Copa America dla Canarinhos - relacja ze spotkania Argentyna - Brazylia

Znamy już pierwszych finalistów tegorocznej edycji World League! Przez półfinał z sukcesem przebrnęli Brazylijczycy, którzy 3:0 pokonali ekipę Argentyny. Niech nikogo jednak nie zmyli końcowy rezultat - mecz ten był bowiem nadzwyczaj zacięty. Wystarczy nadmienić, iż druga partia zakończyła się wynikiem 42:40! Krótko mówiąc, argentyńsko-brazylijskie starcie było pod względem poziomu gry godne finału!

W tym artykule dowiesz się o:

Pierwszy półfinał miał być dla polskich kibiców jedynie przystawką do dania głównego - wieczornej potyczki Polaków z Rosjanami. Jednak słowo "przystawka" mogłoby mieć w tym wypadku wydźwięk lekceważenia, a na to nie pozwoliłby sobie żaden rasowy sympatyk siatkówki. Po przeciwnych stronach siatki stanęły bowiem ekipy, z których obie mogły sięgnąć po triumf w tegorocznej edycji Ligi Światowej. Siatkarskie Copa America, którego stawką był finał World League? Porównanie to nie jest z pewnością na wyrost!

Miłośnicy piłki siatkowej, którzy od środy przybywają licznie na mecze Final Eight do hali Ergo Arena, obiecywali po piątkowym spotkaniu, że w półfinale wspierać będą ekipę Albicelestes. Doping dał podopiecznym Javiera Webera spokój w grze, choć młoda ekipa, na wstępie okrzyknięta rewelacją turnieju, nie ustrzegła się na początku spotkania drobnych błędów, co wprowadziło w ich szeregi nerwowość i tym samym otworzyło przed Canarinhos szansę na zbudowanie sobie nieco większej przewagi.

Zapędy Brazylijczyków szybko zostały przystopowane. Albicelestes natychmiastowo wręcz otrząsnęli się z pierwszego szoku. Mocarne zagrywki skierowane w stronę Murilo, błędy Sidao na środku siatki i punktowe bloki napędzały Argentyńczyków do coraz lepszej i szybszej gry. Wszystko to zaowocowało wymianami cios za cios, które były ozdobą południowoamerykańskich derbów. Wraz z upływem czasu odpowiedni rytm zaczęli jednak łapać podopieczni Bernardo Rezende. Wygrywali piłki sytuacyjne, z zimną krwią plasowali lub uderzali w dziewiąty metr. Kiedy przewaga Canarinhos sięgnęła pięciu oczek, sprawy w swoje ręce wziął w polu serwisowym Facundo Conte. Na pościg było już jednak za późno...

Ten, kto sądził, że porażka podłamie rodaków byłego trenera reprezentacji Polski, był w sporym błędzie. Mimo że Brazylijczycy mieli przewagę na siatce, Albicelestes nadrabiali nienaganną techniką i ambitnymi obronami. Jedyną rzeczą, która wybitnie działała na korzyść Kanarków, a która mogła przesądzić o wyniku tego półfinału, był kontratak. Podczas gdy niemal bezbłędni w tym elemencie byli siatkarze z Kraju Kawy, grane nie w tempie kontry Argentyńczyków doprowadzały Javiera Webera do białej gorączki.

Nieco uśpieni posiadaniem inicjatywy po swojej stronie Canarinhos dali się jednak w pewnym momencie podejść swoim przeciwnikom. Znakomity blok w wykonaniu Argentyny i budząca zachwyt postawa rozgrywającego numer 1 tego turnieju, Luciano De Cecco, dość nieoczekiwanie doprowadziły do szalenie zaciętej końcówki seta. To, co się od tej pory działo na parkiecie, trudno było nawet nazwać wymianą cios cios. Było to doskonałe widowisko - nie bójmy się tak odważnego określenia - na miarę wielkiego finału, w którym szala zwycięstwa przechyliła się za sprawą siatkarskiej wirtuozerii na korzyść doświadczonych mistrzów dopiero po przekroczeniu czterdziestego oczka.

Wynik partii 42:40 to niekwestionowany rekord tegorocznej edycji World League. Tak minimalna porażka Albicelestes w tak przepełnionej buzującymi emocjami i gigantycznej mocy ciosami odsłonie wprost nie mogła nie pozostawić na psychice drużyny swojego śladu. Co więcej - jeszcze przed pierwszą akcją trzeciego seta żółtą kartkę za swoje zachowanie otrzymał Javier Weber. Jednak to jego podopieczni zachowali przy stanie 0:2 w meczu więcej zimnej krwi i mimo niesprzyjającego rezultatu starali się grać z "wyczyszczoną" głową.

Samozaparcia i waleczności starczyło im aż do samego końca, nawet pomimo tego, iż w kolejnych akcjach główny bombardier reprezentacji Argentyny, Facundo Conte, miał duże problemy z kończeniem swoich akcji. Błędów w ostatnich akcjach nie ustrzegli się też Brazylijczycy, lecz koniec końców to właśnie oni mogli się cieszyć z awansu do wielkiego finału.

Pojedynek zakończył się ostatecznie wynikiem 3:0 dla kadry dowodzonej przez Bernardo Rezende. I choć rezultat ten wskazywałby na pewny triumf Canarinhos, mecz ten nie był jednostronny i stał na naprawdę galaktycznie wysokim poziomie.

Argentyna - Brazylia

0:3

(22:25, 40:42, 23:25)

Argentyna: Facundo Conte, Rodrigo Quiroga, Sebastian Sole, Federico Pereyra, Pablo Crer, Luciano De Cecco, Alexis Gonzales (libero) oraz Lucas Ocampo.

Brazylia: Bruno, Sidao, Murilo, Theo, Lucas, Giba, Sergio (libero) oraz Marlon, Vissotto, Rodrigao.

Źródło artykułu: