Skra odetchnęła z ulgą

Siatkarze PGE Skry Bełchatów potwierdzili swoją wyższość i w środę po raz trzeci w półfinałowej rywalizacji pokonali Tytan AZS Częstochowa. - Bardzo dobrze, że to wszystko się szybko skończyło - podkreśla Bartosz Kurek. Mistrzowie Polski mogą teraz spokojnie czekać na rywala, z którym przyjdzie im się zmierzyć w walce o medale z najcenniejszego kruszcu.

Przed środowym pojedynkiem bełchatowianie nie mogli narzekać na brak problemów. Tuż przed meczem problemy zdrowotne dopadły Michała Winiarskiego. Z drobnym urazem zmagał się także Paweł Woicki wobec czego na głęboką wodę rzucony został Miguel Angel Falasca, który dopiero wraca do gry po kontuzji. Hiszpański rozgrywający rozegrał całe spotkanie i sprostał zadaniu. - Miguel potrzebuje grania, potrzebuje treningu, widać po nim tę przerwę. Żeby go ocenić, trzeba by wejść w jego skórę i poczuć to, co on czuje. Mieliśmy dodatkowy problem, bowiem Paweł Woicki był kontuzjowany i też nie mogliśmy z niego korzystać. Tak więc na Miguelu spoczywał ciężar gry, jeśli chodzi o rozegranie - nie ukrywał opiekun mistrzów Polski, Jacek Nawrocki.

Częstochowianie nie ułatwili jednak zadaniu rywalom i w pierwszych fragmentach środowego spotkania dyktowali warunki gry. Gospodarzom nie straszny był brak Dawida Murka, który przed spotkaniem nabawił się urazu stawu skokowego. Jego miejsce z powodzeniem zajął Wojciech Gradowski. - Niepotrzebne nerwy wkradły się w nasze szeregi, na szczęście szybko tę sytuację zażegnaliśmy i skończyło się zgodnie z planem - odetchnął z ulgą Marcin Możdżonek. Bełchatowianie dopiero w drugim secie doszli do głosu i odzyskali inicjatywę. - Fajnie się grało przeciwko Częstochowie, ale cieszymy się, że tak szybko skończyliśmy tę rywalizację. Mogło być niebezpiecznie - te dwa mecze, niedzielny w Bełchatowie i ten w Częstochowie pokazały, że AZS spokojnie dotrzymuje nam kroku i gra na równym poziomie. Bardzo dobrze, że to wszystko się szybko skończyło i możemy już spokojnie myśleć o finałach - dodał Bartosz Kurek, który zauważył pewną słabość i mankamenty w szeregach swojej ekipy. - Były takie momenty, w których pokazaliśmy, że wróciła ta agresja. Nie chodzi tu o nasze zachowanie, ale o to, że zaczęliśmy podbijać piłki, które powinniśmy, zaczęliśmy blokować i to przyniosło wymierny efekt. Szkoda tego pierwszego seta, bo to sytuacja powtarzająca się i nie powinno tak być. To nie jest kwestia umiejętności tylko odpowiedniej koncentracji - kończy reprezentant Polski.

Źródło artykułu: