Brazylijski siatkarz Bogdanki LUK Lublin, Thales Hoss, podzielił się swoimi wrażeniami na temat życia w Polsce. W rozmowie z "Przeglądem Sportowym" podkreślił, że czuje się tu bezpieczniej niż w ojczyźnie i przytoczył konkretne sytuacje, które w jego kraju mogłyby skończyć się zupełnie inaczej.
Hoss zwrócił uwagę, że w Polsce nie musi się martwić o bezpieczeństwo swojej rodziny. - Ostatnio pozwoliłem mojej córce wyjść samodzielnie na spacer z psem o 21:30. W Brazylii to nie byłoby możliwe - przyznał siatkarz.
Wspomniał także sytuację, gdy razem z córką siedzieli w samochodzie, słuchając muzyki. W Polsce było to dla niego czymś naturalnym, ale w Brazylii taki moment mógłby skończyć się tragicznie. - W Brazylii w takiej sytuacji prosisz się o napad - podkreślił.
ZOBACZ WIDEO: Artur Siódmiak przyszedł do poprawczaka. Straszne, jak zareagował jeden z chłopców
Zawodnik podkreślił także pozytywne doświadczenia związane z komunikacją w naszym kraju. Zaskoczyła go również otwartość i gościnność Polaków.
- Wielu Polaków mówi po angielsku, co bardzo ułatwia życie. Gdy grałem we Francji, wcale tak nie było - stwierdził Hoss.
Siatkarz nie ukrywa, że ceni sobie spokój i komfort życia w Polsce. Choć pochodzi z Brazylii, gdzie siatkówka jest niezwykle popularna, to właśnie w naszym kraju odnalazł poczucie bezpieczeństwa i stabilizacji, których brakowało mu w innych miejscach. Niewykluczone jednak, że po zakończeniu kariery wróci do ojczyzny.
- Styl życia w Polsce bardzo mi się podoba, macie tutaj lepsze drogi i więcej swobody, jednak moja żona raczej będzie chciała wrócić do Brazylii, przede wszystkim ze względu na naszych rodziców, którzy tam zostali - wyjaśnił Thales Hoss.