Wiara, walka i ambicja za dwa punkty - relacja ze spotkania Stal Mielec - AZS Białystok

Stal Mielec ciągle nie może poradzić sobie z białostockim AZS-em. Ekipa z Podkarpacia po raz kolejny musiała uznać wyższość Akademiczek, mimo faktu, że do spotkania podchodziła w roli zdecydowanych faworytek.

Spotkanie szóstej i dziewiątej drużyny nie było jakoś szczególnie zapowiadane, ani Stal, ani AZS nie będą bowiem walczyły o najważniejsze pozycje w PlusLidze Kobiet. Jednak gospodynie sobotniego starcia miały do wyrównania stare rachunki z ekipą Akademiczek, która w zeszłym sezonie skazała zespół z południa na walkę w barażach. Osiągające w tym sezonie dobre rezultaty podopieczne Adama Grabowskiego miały bez problemów poradzić sobie z niezwykle osłabionymi siatkarkami z Podlasia.

Już początkowa faza premierowego seta pokazała, że wcale nie będzie tak łatwo jak życzyli sobie kibice gospodyń. Obie ekipy nie dawały za wygraną i szły łeb w łeb. Delikatna przewaga zarysowywała się po stronie biało-niebieskich. Na drugiej przerwie technicznej Stal prowadziła trzema oczkami. Różnica między drużynami nie pozostała zbyt długo na świetlnej tablicy. Obie ekipy prezentowały się podobnie w poszczególnych elementach. Efektem tego była bardzo długa walka o zwycięstwo. Determinacja obu ekip doprowadziła do stanu 33:33! Jednak dwie kolejne piłki padły łupem przyjezdnych, które sprawiły pierwszą niespodziankę tego weekendu.

Dobry wynik Akademiczki zawdzięczały postawie Anny Klimankovej, do której kierowana była znaczna ilość piłek. W pierwszej odsłonie Magdalena Godos "uruchomiła" ją aż 21 razy. Trzynaście prób było udanych. Dobra gra w ataku była kluczem do zwycięstwa. Jednak w kolejnych dwóch odsłonach okazała się najsłabszym ogniwem. Adam Grabowski skutecznie zmotywował swoje siatkarki, które w kolejnych partiach gromiły swoje rywalki, mimo nie najlepszych początków. Przez ten okres Akademiczki zdobyły jedynie 13 oczek po udanych zbiciach. Mielczanki wyszły na prowadzenie w całym meczu, a wydarzenia na parkiecie sugerowały, że już po kolejnym secie kibice będą mogli wracać do domu szczęśliwi ze zdobycia kompletu punktów.

Wtedy ponownie do walki włączył się podlaski zespół. Ekipa Wiesława Czai po raz kolejny pokazała charakter i wolę walki, która w zeszłym roku pozwoliła na pozostanie w szeregach PlusLigi Kobiet. Dobre przyjęcie od razu przełożyło się na skuteczniejsze ataki i większą liczbę zdobywanych oczek. Akademiczki zdominowały całą odsłonę. Prowadziły od samego początku aż do końca. Sprawiły kolejną niespodziankę - wywalczyły punkt, który przed rozpoczęciem wydawał się być jedynie w sferze marzeń.

To, co zdarzyło się w tie-breaku przeszło wszelkie oczekiwania. Stal zdobyła w końcowym rozrachunku 9 punktów, ale tylko trzy oczka siatkarki wywalczyły samodzielnie! Z kolei przyjezdne kontynuowały swoją serię. Grały bardzo dobrze i wykorzystywały każdą okazję. Atak, zagrywka, przyjęcie - to wszystko przemawiało za AZS-em. Potwierdziło się to w końcowym rozrachunku. Tuż po ostatnim gwizdku euforia wybuchła w obozie białostoczanek.

Stal Mielec - AZS Białystok

2:3

(33:35, 25:13, 25:13, 21:25, 9:15)

KPSK Stal Mielec: Pycia, Kwiatkowska, Sadowska, Koczorowska, Wilk, Ściurka, Durajczyk(libero) oraz Wilk, Szpak

AZS Białystok: Właszczuk, Godos, Kuczyńska, Kruk, Martin, Klimakova, Saad (libero) oraz Muresan, Thompson

Źródło artykułu: