Dla Gedanii Żukowo spotkanie z sąsiadkami w tabeli było szczególnie ważne. Zwycięstwo pozwoliłoby odbić się nieco od strefy spadkowej i powalczyć o play-off. Wydawało się, że drużyna z Trójmiasta nie powinna mieć kłopotów z odniesieniem zwycięstwa. Tymczasem niewiele zabrakło do niespodzianki. Po meczu szkoleniowiec gospodyń nie ukrywał rozczarowania wynikiem. jak przyznał mimo kłopotów ze zdrowiem kilku zawodniczek zespół powinien zgarnąć komplet punktów. - Mam nadzieje, że tych głupio traconych punktów nie zabraknie nam na mecie rundy zasadniczej. Na pewno można szukać usprawiedliwień w kłopotach, które mieliśmy przed tym spotkaniem. Chorowała Emilia Reimus, kłopoty z kolanem miała Monika Bryczkowska, a i Justyna Sachmacińska z powodu problemów ze zdrowiem opuściła ostatni trening. Jednak mimo to nie powinniśmy schodzić poniżej określonego sezonu i grać tak słabo - powiedział Paweł Kramek na łamach energa-gedania.pl
W całym spotkaniu przełomowym momentem był set czwarty. Wydawało się, że prowadzące przez dłuższy czas Gedanistki spokojnie dowiozą przewagę do końca. Tymczasem ambitnie grające przyjezdne zdołały w dramatycznej końcówce rozstrzygnąć seta na swoja korzyść. - Zawiodła psychika, nagle pojawiała się panika, której nie poddała się praktycznie tylko Edyta Kucharska. Pozostałym zabrakło determinacji, nie potrafiły udźwignąć ciężaru związanego z dograniem tego seta do zwycięskiego końca, zaczęło się szukanie winnych wszędzie dookoła tylko nie w sobie - wyjaśnia opiekun zespołu z Żukowa.
Właśnie psychika zdecydowała o zwycięstwie miejscowych w całym meczu. Szczególnie odporna na stres okazała się Monika Bryczkowska, która w trudnej sytuacji zdobyła punkt. - Monika skończyła bardzo trudną piłkę atakując z czwartego przy stanie 15:16. Ostatecznie wygraliśmy, ale kończyłem ten mecz bardzo zdenerwowany. Zawodniczki jakby zapominały, że w takich spotkaniach musimy koniecznie zwyciężać - przyznał nieco już spokojniejszy po meczu trener Kramek.