Wygraną 3:2 nad faworytem grupy E Ligi Mistrzyń, a więc Rabitą Baku bielszczanki przed spotkaniem pewnie wzięłyby w ciemno. Jednak z przebiegu meczu można było liczyć nawet na pełną pulę punktów. Czy w tej sytuacji wygrana po tie-breaku to tylko połowiczny sukces polskiego zespołu? - Jest to bardzo ważne zwycięstwo, bardzo ważne dwa punkty dla nas. Cieszymy się, że pokonaliśmy zespół z Azerbejdżanu - oceniła Karolina Ciaszkiewicz.
Czwartkowe spotkanie miało zmienne koleje losu. Raz wyraźnie seta wygrywały gospodynie, natomiast w kolejnej partii to rywalki dominowały. Gra obu drużyn wyraźnie falowała. - To jest siatkówka - jeden wygrywa w jednym secie, drugi w kolejnym. O naszym zwycięstwie zadecydowała zespołowość, to, że wierzyłyśmy w wygraną i urwanie jak największej liczby punktów. Do tego doszła pełna mobilizacja zespołu i wiara w zwycięstwo - stwierdziła przyjmująca Aluprofu.
Już za tydzień bielszczanki czeka kolejny pojedynek z mistrzem Azerbejdżanu. Tym razem jednak polski zespół jedzie do dalekiego Baku, gdzie żadnej z drużyn nie jest łatwo o zdobycz punktową. Pokazał to mecz drugiej kolejki tegorocznych rozgrywek, w którym Rabita ograła w czterech setach Scavolini Pesaro. Na co więc mogą liczyć podopieczne Grzegorza Wagnera? - Do Baku jedziemy zagrać jak najlepiej. Wiadomo - marzą nam się punkty. Będziemy robić wszystko co w naszej mocy, aby stamtąd przywieźć punkty - tłumaczyła Ciaszkiewicz.
Bielszczanki przed własną publicznością są w obecnym sezonie jak na razie niepokonane. Czy stąd można wnioskować, że nowa hala pod Szyndzielnią służy temu zespołowi, że dobrze się w niej czują? - Z każdym dniem coraz lepiej, ta hala wydaje się dla nas szczęśliwa. Mam nadzieję, że tak będzie zawsze. Gabarytowo ta hala jest znacznie większa i nie ma co porównywać z naszą "starą" halą. W hali BKS czujemy się najlepiej, bowiem lata gry tam spędziliśmy. Ale tutaj też nam się dobrze gra - zaznaczyła.