Na kłopoty Grozer - relacja z meczu Asseco Resovia Rzeszów - SCC Berlin

Asseco Resovia Rzeszów pokonała w pięciu setach zespół SCC Berlin. Jednak jedyne z czego zawodnicy z Podkarpacia mogą się cieszyć, to właśnie tylko z wyniku. Na własne życzenie zafundowali zarówno sobie jak i kibicom zgromadzonym na hali istny horror, który jednak udało się zakończyć z pozytywnym skutkiem. Rzeszowianie pomimo tego, że mogli ten mecz zakończyć dużo szybciej, na własne życzenie zagrali pięć setów.

Pierwszy set spotkania rozpoczął się od nieudanego serwisu Amerykanina Scotta Touzinskiego. Później przez kilka minut toczyła się wyrównana walka, po czym Asseco Resovia osłabiona brakiem Ryana Millara zaczęła powoli odskakiwać rywalom. Warto dodać również, że jeden z liderów zespołu z Podkarpacia, a mianowicie Gyorgy Grozer, rozpoczął ten mecz na ławce rezerwowych, ponieważ był przeziębiony i nie był w pełni sił, by rozegrać całe spotkanie. Do pierwszej przerwy technicznej widniał wynik 8:4 dla gospodarzy. Po czasie nadal trwała dominacja gospodarzy. Dzielnie zastępował w pierwszym secie nieobecnego Grozera, kapitan Asseco Resovii Tomasz Józefacki, bardzo skuteczny był Matej Cernić. Kolejna przerwa techniczna pokazała przewagę rzeszowian - 16:9. Goście nie radzili sobie zupełnie z zagrywkami i kontrami gospodarzy. Pierwszy przestój miejscowej drużyny miał miejsce, kiedy wynik brzmiał 23:15. Wtedy to berlińczycy niesieni fantastyczną serią ataków Serba Aleksandara Spirovskiego zdobyli 4 punkty z rzędu. Dopiero pomyłka lidera przyjezdnych dała piłkę setową dla gospodarzy. Co prawda zawodnicy zza naszej zachodniej granicy wybronili jedną piłkę setową, ale szybko ich zapał w tym secie ostudził Matej Cernić atakując na pojedynczym bloku. Pierwsze rozdanie zakończyło się w stosunku 25:20.

Drugi set od początku był bardziej zacięty i wyrównany. Rzeszowianie coraz częściej grali piłki z krótkiej i to była tego wieczoru broń na drużynę ze stolicy Niemiec. Do przerwy technicznej wynik brzmiał 8:7. Po czasie jednak drużyna gospodarzy znów zaczęła powoli odjeżdżać przeciwnikom, ale nie tak znacząco jak w pierwszym secie. Zaczęło szwankować przyjęcie i atak. Coraz słabiej spisywał się Aleh Akhrem i Tomasz Józefacki. Do drugiej przerwy technicznej było 16:13 dla miejscowych, ale prezentowali się coraz gorzej z piłki na piłkę. Zaraz po upływie czasu dla zawodników i trenerów, Michał Baranowicz popisał się dwoma asami serwisowymi, co niewątpliwie wzbudziło entuzjazm na widowni. Resovia prowadziła już 20:16 i kiedy wydawało się już, że drugi set jest na wyciągnięcie ręki coś w drużynie z Rzeszowa pękło. Wspaniała gra Spirovskiego, co niewątpliwie było zasługą świetnie tego wieczoru dysponowanego rozgrywającego zespołu z Berlina - Jaroslava Skacha. Wtórował im środkowy Felix Fischer co pozwoliło przyjezdnym doprowadzić do remisu - po 20. Nie pomogły zmiany - ani Grozer, ani Ivan Ilić nie wnieśli do gry nic znaczącego. Po walce punkt za punkt rzeszowianie ulegli w stosunku 27:29.

Trzecia partia z początku do złudzenia przypominała partię numer dwa. Nawet do pierwszej przerwy technicznej utrzymał się identyczny wynik jak w secie drugim. Na boisku na dłużej zameldował się Grozer, co pozwoliło wypracować przewagę 16:12 na drugiej przerwie technicznej. Niemiec z węgierskimi korzeniami z akcji na akcję spisywał się coraz lepiej, co dodawało miejscowym pewności siebie. Dlatego też wygrali oni trzeci partię 25:18.

Początek czwartego seta to kopia dwóch poprzednich. Znów 8:7 dla Asseco Resovii do pierwszej przerwy. Jednak to teraz berlińczycy wypracowywali sobie przewagę, która w szczytowym okresie wynosiła nawet cztery oczka. Znów prym wiodło trio - Spirovski, Fischer oraz Skach. Asseco Resovia walczyła do końca, jednak ostatecznie poległa 23:25.

Piąte rozdanie to od początku narzucenie tempa gry przez Resovię. Grozer i Cernić oraz środkowi - Wojciech Grzyb i Łukasz Perłowski dwoili się i troili by osiągnąć korzystny wynik. Do zmiany stron był co prawda 8:5, ale wcześniej rzeszowianie prowadzili nawet 4 punktami. Późniejsze wydarzenia ciężko ubrać w słowa. Resovia straciła przewagę a mecz zaczął być pojedynkiem Spirowskiego z Grozerem, Cernicia z Salvadorem Hidalgo Olivą, który zaliczył fantastyczny koniec meczu oraz Perłowskiego i Grzyba z Fischerem. Ostatecznie wygrały wyższe umiejętności indywidualne zawodników z Podkarpacia, którzy wygrali ostatnie rozdanie w stosunku 15:13.

Był to mecz zdecydowanie bez polotu. Mnóstwo zepsutych zagrywek, szkolne błędy czy autowe ataki nawet bez bloków. Jeśli Asseco Resovia Rzeszów myśli o osiągnięciu czegoś znaczącego w tym sezonie - takich meczów jak ostatni w Pucharze Cev musi być jak najmniej. Jako, że Spirovski być może był godnym konkurentem dla Grozera, tak Hidalgo Oliva nie powinien mieć czego szukać przy umiejętnościach Cernica, który przeplatał spotkanie zagraniami genialnymi i takimi, na które lepiej spuścić zasłonę milczenia. Spotkanie rewanżowe już za tydzień w Berlinie. Do tego czasu zawodnicy Resovii mogą odpoczywać gdyż po raz pierwszy od dawna mają tyle dni bez kolejnego meczu. Oby ta przerwa dobrze na nich wpłynęła i oby w stolicy Niemiec pokazali swoją prawdziwą wartość, chociażby przez pryzmat kolejnych spotkań ligowych.

Asseco Resovia Rzeszów - SCC Berlin 3:2 (25:20, 27:29, 25:18, 23:25, 15:13)

Asseco Resovia Rzeszów: Michał Baranowicz, Tomasz Józefacki, Wojciech Grzyb, Łukasz Perłowski, Matej Cernić, Aleh Akhrem, Krzysztof Ignaczak (libero) oraz Georgy Grozer, Ivan Ilić, Rafał Buszek, Grzegorz Kosok

SCC Berlin: Jaroslav Skach, Aleksandar Spirovski, Scott Touzinsky, Salvador Hidalgo Oliva, Felix Fischer, Viktors Korzenevics, Martin Krystof (libero) oraz Janis Smedins, Sebastian Krause, Christoph Schwartz

Komentarze (0)