LŚ grupa B: Francuskie konto wzbogacone o pierwszą wiktorię, Serbowie znaleźli sposób na Włochów

W piątek rozegrane zostały dwa mecze grupy B. W pierwszym z nich Francuzi pokonali Chińczyków 3:0, przełamując tym samym niepomyślną passę w tegorocznej edycji Ligi Światowej. W drugim zaś po zaciętej walce w pięciosetowym boju zwyciężyli Serbowie.

W tym artykule dowiesz się o:

Premierowa wiktoria w 21. edycji "Światówki" przyszła Trójkolorowym stosunkowo łatwo. W kwadracie dla rezerwowych pozostali m.in. Yannick Bazin oraz Guillaume Samica, którzy jedynie wchodzili w tym pojedynku na zmiany. Na parkiecie nie pojawił się również kontuzjowany w poprzedniej konfrontacji Antonin Rouzier. Do boju zaś posłani zostali gracze ze środkowym Romainem Vadeleux na czele, który zapisał na swoim koncie najwięcej oczek z całego teamu - 15.

Podopieczni Philippe Blaina przez większą część meczu grali bardzo pewnie. Nie pozwalali gościom przejąć inicjatywy. Dobrze funkcjonował ich atak, lecz lekcję odrobili też w bloku i zagrywce. Pierwsza odsłona tego starcia zakończyła się wynikiem 25:20, zaś druga 25:18.

Gdy wydawało się, że wszystko zmierza ku pomyślnemu dla gospodarzy zakończeniu, Chińczycy postanowili postawić wszystko na jedną kartę i zaryzykować. Nie mieli nic do stracenia, bowiem przegrywali już czterema oczkami, zaś mecz nieuchronnie zmierzał ku końcowi. Dość niespodziewanie doprowadzili do stanu po 24, przez co mecz zaczął się "na nowo".

Ostatecznie jednak minimalnie lepsi w trzecim secie okazali się Trójkolorowi, którzy triumfowali w całym starciu 3:0. - Prowadziliśmy 24:20, lecz trzeci set zakończył się dopiero wynikiem 27:25, stąd też musimy być jutro bardzo skoncentrowani - skomentował końcówkę meczu selekcjoner francuskiego teamu.

Francja - Chiny 3:0 (25:20, 25:18, 27:25)

Francja: Vadeleux, Tolar, Toniutti, Ngapeth, Marechal, Kieffer, Henno (libero) oraz Bazin, Samica.

Chiny: Bian, Liang, Zhong, Cui, Jiao, Chen, Ren (libero) oraz Yu, Shen, Jiang, Li.

Pojedynek pomiędzy reprezentacjami Włoch i Serbii kosztował obie ekipy mnóstwo sił i energii. Ostateczny rezultat potyczki rozstrzygnął się dopiero w tie-breaku. Jednak zanim do niego doszło, oba teamy miały swoje szanse. Co ciekawe, mimo iż jedynie wynik ostatniego seta można uznać za wyrównany, wszystkie partie zdominowane były przez walkę o każdą niemal piłkę.

Już sam początek włosko-serbskiej batalii zwiastował niemałe emocje. Tego się zresztą należało spodziewać, bowiem to właśnie pomiędzy drużynami Włoch i Serbii rozegra się walka o wyjazd do Argentyny na Final Six. Pierwsze piłki tylko spotęgowały wrażenie, że żadna z ekip nie odda tego pojedynku bez walki.

Oba teamy zmieniały się w trakcie konfrontacji na prowadzeniu. W mecz lepiej weszli gospodarze, lecz po trzech partiach bliżej zwycięstwa byli Plavi. Duża w tym była zasługa trzech głównych "motorów napędowych" zespołu Igora Kolakovića - Sasy Starovića, Nikoli Kovacevića oraz Dragana Stankovića.

Czwarta odsłona tego starcia mogła jednak sugerować zgromadzonym w hali kibicom, że tie-break będzie jedynie formalnością i zakończy się zwycięstwem Włochów. Podopieczni Andrei Anastasiego "zdemolowali" bowiem swoich rywali, oddając im tylko 12 punktów. Największy wkład w wynik reprezentacji Italii w tym fragmencie potyczki mieli Michał Łasko, a także Simone Parodi.

Plavi nie zamierzali jednak odpuszczać. Wprawdzie Włosi rozpoczęli piątego seta od prowadzenia 4:1, lecz Serbowie stosunkowo szybko powrócili do gry i wyszli na prowadzenie, które zdołali utrzymać do końca tego pojedynku.

Włochy - Serbia 2:3 (25:20, 19:25, 16:25, 25:12, 12:15)

Włochy: Mastrangelo, Parodi, Vermiglio, Łasko, Maruotti, Sala, Mania (libero) oraz Travica, Birarelli, Zajcew, Savani, Cernić.

Serbia: Kovacević N., Janić, Petković, Stanković, Starović, Podrascanin, Rosić (libero) oraz Dokić, Terzić, Nikić, Mitić, Petrović.

Komentarze (0)