Zmazać plamę po Final Four, przełamać hegemonię Skry - przed dwumeczem PGE Skra Bełchatów - Jastrzębski Węgiel

Siatkarscy kibice w Polsce nie mogą narzekać na brak nudy. Po niedawnych emocjach związanych z finałowym turniejem Ligi Mistrzów w Łodzi, tym razem emocjonować się będą walką o mistrzowski tytuł w PlusLidze. Przeciwnikiem PGE Skry Bełchatów, która na tym etapie rozgrywek zaprezentuje się po raz szósty z rzędu, będzie drużyna Jastrzębskiego Węgla - ubiegłoroczni zdobywcy brązowych medali.

Jeszcze tydzień temu wydawało się, że absolutnymi faworytami finałowego starcia będą siatkarze z Bełchatowa. Mistrzowie Polski dość szybko i "bezboleśnie" uporali się z rywalami z Rzeszowa, kończąc półfinałową rywalizację w czwartym spotkaniu. Pomimo tego, że ich gra pozostawała sporo do życzenia, podopieczni Jacka Nawrockiego gładko, bo 3:0 wygrali ostatnie spotkanie z wicemistrzami Polski i 3 dni później spokojnie zasiedli w fotelach, czekając na wyłonienie finałowego przeciwnika. Ostatecznie w piątym spotkaniu arcyciekawej, półfinałowej rywalizacji ZAKSY Kędzierzyn-Koźle i Jastrzębskiego Węgla, "górą" okazali się podopieczni Roberto Santillego. Jednak to, kto będzie rywalem Skry w walce o złoto, traktowano niemal jak sprawę drugorzędną, będąc pewnym, że rozpędzeni bełchatowianie po wyeliminowaniu Resovii, gładko pokonają również swoich finałowych rywali.

Nieudany występ mistrzów Polski w turnieju Final Four, zmienił nieco spojrzenie na szanse obu drużyn w walce o złoto. Co prawda, Skra nadal pozostaje faworytem rywalizacji i jej przegrana byłaby dużego kalibru niespodzianką, niemniej jednak, wariant porażki zespołu z Bełchatowa dopiero teraz jest uważany za realny. Pomimo tego, że mistrzowie Polski "muszą" wygrać, aby obecnego sezonu nie uznać za stracony, rywale z Jastrzębia Zdroju wcale nie będą bez szans.

Skra w niedawnym turnieju w Atlas Arenie zaprezentowała się słabo. Nikt nie przekona kibiców, że 3. miejsce w Lidze Mistrzów i wygrana z zespołem ACH Volley Bled to sukces, na jaki drużyna z Bełchatowa mozolnie budowała formę przez całe rozgrywki. Siatkarze Skry muszą jednak jak najszybciej zapomnieć o tym niepowodzeniu i ze "świeżymi" głowami przystąpić do rywalizacji w finale. Świadomy tego jest trener Jacek Nawrocki, który w rozmowie z PAP powiedział: - Po Final Four jest u nas trochę lizania ran. W mojej głowie ten turniej będzie już chyba zawsze siedział. Chciałbym jednak, by zawodnicy jak najszybciej o nim zapomnieli. W rywalizacji z Jastrzębiem wiele będzie zależało od tego, jak mentalnie do niej podejdziemy. Bardzo ważny będzie zwłaszcza ten pierwszy mecz.

W niedawnej rywalizacji z Dynamem Moskwa kilku graczy Skry zaprezentowało się zdecydowanie poniżej oczekiwań. Bardzo krytykowany za słabe rozegranie i zbyt rzadkie granie środkiem był Miguel Angel Falaska. Wydaje się jednak, że występ w finale, w pierwszej szóstce Macieja Dobrowolskiego jest w tym momencie mało realny. Niemal przesądzona jest za to inna zmiana. Prawdopodobnie, w miejsce dramatycznie słabego w ataku i gorszego niż zwykle w przyjęciu Stephana Antigi, w wyjściowym składzie pojawi się Bartosz Kurek. Na szczęście dla bełchatowian w znakomitej formie jest Mariusz Wlazły, a w zdobywaniu punktów wesprzeć go powinien coraz skuteczniejszy Michał Winiarski.

W zupełnie innych nastrojach znajdują się zawodnicy Jastrzębskiego Węgla. Jeden z celów został już zrealizowany - jastrzębianie zwyciężyli w tym sezonie w rozgrywkach Pucharu Polski i zapewnili sobie udział w Lidze Mistrzów w przyszłym sezonie. Teraz, po morderczej walce, okazali się lepsi od rywali z Kędzierzyna-Koźla i zagrają w finale. Każde ze spotkań z ZAKSĄ było pełne dramaturgii i dostarczyło kibicom nie lada emocji. Z pewnością kibice z Jastrzębia Zdroju liczą na podobnie zaciętą rywalizację w spotkaniach finałowych. Jedno jest pewne, trener Santilli nie ma żadnych wątpliwości z wytypowaniem składu na mecz ze Skrą. Jastrzębianie niemal cały sezon grają praktycznie jedną szóstką, ale po meczach z ZAKSĄ dostali kilka dni wolnego i nie powinni narzekać na zmęczenie.

W równie kapitalnej dyspozycji jak jego vis a vis w Skrze, był w piątym starciu półfinałów, atakujący Igor Yudin. Australijczyk kryzys formy ma już dawno za sobą, o czym świadczy fakt, że w pięciu meczach przeciw ZAKSIE zdobył blisko 100 punktów. Na pewno na swoim równym, wysokim poziomie, zaprezentuje się gwiazda zespołu Paweł Abramow, którego w skutecznym przyjęciu zagrywek rywali powinien wesprzeć, będący w wysokiej formie, Paweł Rusek. Jeżeli dodamy do tego dobrą formę środkowych, z robiącym ogromne postępy Patrykiem Czarnowskim i dobry, równy poziom rozegrania Grzegorza Łomacza, możemy być pewni, że Jastrzębski Węgiel na prawdę nie stoi na straconej pozycji w tej rywalizacji.

Zresztą jastrzębianie jak nigdy świadomi są swojej szansy, o czym świadczą słowa II trenera Leszka Dejewskiego, który w rozmowie z PAP mówił: - Nie możemy się przestraszyć Skry, bo wtedy w ogóle nie byłoby sensu tam jechać. Wszystko rozegra się w naszych głowach. Fizycznie jesteśmy gotowi. Musimy cały czas wierzyć, że można ich pokonać i z takim nastawieniem jedziemy do Bełchatowa. Na pewno nie skończy się w trzech meczach, no chyba że dla Jastrzębskiego Węgla.

Tegoroczny finał będzie powtórką z 2006 i 2007 roku, kiedy to w finałowej rywalizacji lepsi okazywali się bełchatowianie. Dodatkowo oba tegoroczne spotkania tych drużyn wygrywali mistrzowie Polski w stosunku 3:1. Czy tym razem sprawdzi się powiedzenie "do trzech razy sztuka" i podopieczni Roberto Santillego będą w stanie sprawić sensację i przerwać hegemonię Skry na krajowym podwórku? Mają ku temu naprawdę sporą szansę. Pierwsze starcie obu drużyn w czwartek w Bełchatowie o godz. 18. Rewanż dzień później o tej samej porze.

Transmisję z obu spotkań przeprowadzi stacja Polsat Sport, a dodatkowo na relację live zapraszamy do portalu SportoweFakty.pl.

Komentarze (0)