Ponad trzy lata kibice MKS-u Będzin czekali na powrót swojego klubu na plusligowe parkiety. Ostatni raz będzinianie w siatkarskiej ekstraklasie zagrali w sezonie 2020/2021. Potem dwukrotnie musieli uznać wyższość rywali w finałach 1. Ligi, aż wreszcie doczekali się awansu, pokonując wiosną BBTS Bielsko-Biała.
MKS pod wodzą Dawida Murka z pewnością spróbuje utrzymać się w PlusLidze dłużej niż jeden sezon. W pierwszej kolejce beniaminka czekał mecz na wyjeździe. Po drugiej stronie stanął GKS Katowice, który zeszły sezon zakończył na 13. pozycji - najgorszej w historii klubu od czasów awansu do siatkarskiej ekstraklasy.
Podczas premierowej odsłony niedzielnego starcia nie brakowało wyrównanej rywalizacji. Zespół z Będzina jako pierwszy podjął próbę ataku, odskakując rywalom na dwa "oczka" po asie serwisowym Brandona Koppersa (4:6). Przewaga gości nie utrzymała się jednak długo. GKS szybko odrobił straty, a nawet potrafił obrócić wynik na swoją stronę. Obie ekipy szły ramię w ramię i wymieniały się na prowadzeniu prowadzeniu.
Przeciąganie liny w pierwszym secie trwało do samego końca i nie zawsze było bardzo widowiskowe, gdyż obie ekipy miały duży problem z własnymi błędami. Te w końcówce dały się we znaki gospodarzom, którzy mimo prowadzenia 23:21 nie wykorzystali swojej szansy na zamknięcie odsłony. Z okazji skorzystali natomiast gracze beniaminka, zwyciężając po asie serwisowym Damiana Schulza (29:27).
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Szalony taniec mistrzyni olimpijskiej z Tokio! Fani są zachwyceni
W drugiej odsłonie będzinianie nie zwalniali tempa i po kolejnym punkcie blokiem, który w całym meczu funkcjonował bardzo dobrze, prowadzili 8:6. Mimo dobrej defensywy MKS miał problem w ataku. Katowiczanie szybko wykorzystał mankament rywali i po dwóch efektownych blokach z rzędu doprowadził do remisu (12:12). Goście jednak nie oddali inicjatywy na boisku.
Kolejny atak gracze beniaminka przypuścili przy zagrywkach Grzegorza Pająka. Udana seria pozwoliła ekipie Dawida Murka wypracować trzypunktową przewagę (13:16). Gracze MKS-u szaleli w ataku, gdzie coraz pewniej prezentował się Damian Schulz. Dużo robiła także zagrywka, a GKS niejednokrotnie pomagał błędami. Goście zupełnie zdominowali końcówkę seta, wygrywając go różnicą sześciu "oczek".
Dla katowiczan trzecia partia była ostatnią szansą na odwrócenie losów rywalizacji. Ją gospodarze rozpoczęli od trzypunktowego prowadzenia (4:1). I tym razem GKS nie potrafił utrzymać tej przewagi i bardzo szybko na tablicy wyników widniał remis. Od tego momentu ponownie mogliśmy oglądać wyrównaną walkę obu ekip, jednak to ekipa Grzegorza Słabego długo nadawała tempo rywalizacji.
Kilkupunktową przewagę zespołowi z Katowic pozwolił odzyskać debiutujący w PlusLidze Jewhenij Kisiliuk, posyłając dwa asy serwisowe z rzędu (19:17). I ten zryw okazał się jednak niewystarczający. Będzinianie w końcówce popracowali blokiem i zagrywką, nie tylko wyrównując wynik, ale też obejmując prowadzenie przy stanie 22:21. MKS nie zmarnował swojej szansy na udane otwarcie sezonu i zakończył mecz atakiem Damiana Schulza.
GKS Katowice - Nowak-Mosty MKS Będzin 0:3 (27:29, 19:25, 23:25)
GKS: Domagała, Tuaniga, Usowicz, Hudzik, Berger, Bouguerra, Mariański (libero) oraz Gibek, Kisiluk, Gomułka, Krulicki
MKS: Schulz, Pająk, Siwicki, Todua, Depowski, Koppers, Olenderek (libero) oraz Szwaradzki, Ratajczak
MVP: Brandon Koppers (Nowak - Mosty MKS Będzin)