Nikola Grbić zdradza kulisy przedłużenia kontraktu. "Pojawiły się inne oferty"

Getty Images / Adam Warżawa / Na zdjęciu: Nikola Grbić
Getty Images / Adam Warżawa / Na zdjęciu: Nikola Grbić

Nikola Grbić będzie trenerem reprezentacji Polski na kolejne cztery lata. - Już zrobiłem plany na przyszłość - mówi Serb dla WP SportoweFakty. Opowiada o powodach przedłużenia kontraktu, a także zdradza, dlaczego kadra nie ma trenera mentalnego.

W tym artykule dowiesz się o:

Arkadiusz Dudziak, WP SportoweFakty: Dlaczego zdecydował się pan przedłużyć kontrakt o kolejne cztery lata?

Nikola Grbić, selekcjoner reprezentacji Polski siatkarzy: Było wiele przyczyn, ale główną stanowiła relacja, jaką mam z zawodnikami, sztabem, a także federacją. Mamy do siebie wzajemny szacunek i pchamy drużynę w tym samym kierunku. Staramy się zrobić to, co uważamy za najlepsze dla drużyny. To dla mnie wielka radość pracować z tymi zawodnikami.

Mieliśmy ponadto znakomite rezultaty w poprzednich latach. Nie mogłem prosić o nic więcej. Jestem bardzo dumny, że federacja dalej chce ze mną pracować, dać mi szansę. Mam nadzieję, że utrzymamy ten poziom i podobne wyniki, które osiągaliśmy w poprzednich trzech sezonach.

Miał pan oferty z innych reprezentacji?

Nikt nie miał szansy na poważnie zapytać, bo myśleli, że to nie jest możliwe, bym porzucił kadrę Polski. Ostatnio pojawiły się oferty z innych reprezentacji, ale byłem już zajęty.

Czyli Sebastian Świderski szybko sobie pana "zaklepał".

Jeśli jesteś prezesem federacji i drużyna ma dobre wyniki, to musisz myśleć dwa razy, jeśli chcesz zdecydować się na zmiany. Wydaje mi się, że dlatego podjął działania w odpowiednim czasie.

ZOBACZ WIDEO: dziejesiewsporcie: Niecodzienne obrazki z boiska. Bramkarz aż wziął się za łopatę

Nie zawsze dobra praca przynosi dobre wyniki. Czasem możesz zrobić wszystko, by przygotować drużynę, pomóc jej, ale może przydarzyć się kontuzja, dwie pechowe piłki mogą zmienić wynik meczu. Jesteś oceniany przez pryzmat wyniku. W ostatnich trzech latach z każdego turnieju przywoziliśmy medal. Nie przechwalam się, ale to świadczy o jakości naszej pracy.

Jak ważna jest dla pana stabilizacja? 

W kwestii przygotowań do igrzysk to wiele by nie zmieniło. I tak czy siak wykonywałbym swoją pracę na maksa. Już zrobiłem jednak plany na przyszłość. Mogłem zorganizować swoje życie prywatne. Mam więcej spokoju także z tego powodu.

Czy na następne cztery lata głównym celem będą mistrzostwa świata? To w końcu jedyne trofeum, którego nie wygrał pan ani jako zawodnik, ani jako trener.

Tak, to następny duży turniej po igrzyskach olimpijskich. Nie powiedziałbym jednak, że jest więcej warty niż mistrzostwa Europy. Po prostu jest najbliżej w kalendarzu.

Nigdy nie akceptuję siebie jako skończonego produktu. Po wygranych igrzyskach nie powiem sobie: "To koniec". Jestem dobry, nie muszę się ulepszać. To dla mnie wielka odpowiedzialność, by cały czas udowadniać, że jestem wartościowy. Muszę rozwijać się jako trener, by moi zawodnicy polepszali swoje umiejętności.

Jakie wnioski wyciągnął pan po turnieju w Gdańsku? Nasza gra była niestabilna.

Tak, ale Japonii, USA, Słowenii, Brazylii także. Gracze mieli też na sobie duży ładunek emocjonalny. Wiedzą, na co się przygotowują. Nie chciałem też, by zawodnicy byli w stu procentach gotowi na sparingi. To by było za wcześnie. Musimy być na swoim maksimum w ostatnich trzech-czterech meczach turnieju olimpijskiego, które będą prawie trzy tygodnie później.

Odniosłem wrażenie, że zawodnicy byli mocno zestresowani, a to przecież tylko mecz towarzyski.

To nie był tylko mecz towarzyski. Wyobrażam sobie, że w sytuacji gdy masz 10 tysięcy ludzi na trybunach, dzień wcześniej przegrałeś 2:3, pojawia się presja oczekiwań. Każdy zawiesza nam już złoty medal na szyi i to zostaje w głowie. Pojawiają się wątpliwości u siatkarzy: "Czy jestem wystarczająco dobry, czy zagram na swoim poziomie?". Mogli nie być w stu procentach skupieni na początku, ale w miarę trwania meczu prezentowali się coraz lepiej. Wszystko to, co się wydarzyło, było normalne.

W Łodzi podczas turnieju Ligi Narodów siatkarze byli pod presją tego, czy ostatecznie zostaną powołani na igrzyska. Nigdy nie byłem w takiej sytuacji jako zawodnik, zawsze wiedziałem, że pojadę. Jako trener w takich sytuacjach jak w Łodzi i Gdańsku muszę zrozumieć, jaki jest ich stan mentalny, co pojawia im się w głowie. Mogę im pomóc chociażby zmianami.

Jak trener może pomóc w takich sytuacjach?

Jak byłem zawodnikiem, nie myślałem w takich sytuacjach o trenerze. Nie oczekiwałem od niego, że powinien mnie przygotować mentalnie. Musiałem to robić sam. Nie zmniejszam swojej odpowiedzialności. Czasem mogę zrobić wszystko, co w mojej mocy, ale oni wychodzą na boisko i grają. Mogę im pomóc, jakoś asystować, przygotować. Na koniec to oni muszą radzić sobie z emocjami, niepewnością, stresem.

Będę starał się przenieść swoje doświadczenie, mówił, co pojawiło mi się w głowie podczas kariery zawodniczej, co robiłem, by uniknąć stresu. Każdy zawodnik ma doświadczenie z wielu ważnych meczów, finałów, wygrali sporo trofeów.

Może generacja jest trochę inna niż pańska i potrzebuje więcej wsparcia psychicznego od pana jako trenera, a może także trenerów mentalnych. Wiemy jednak, że nasza kadra nie ma takiego.

Taka jest przyszłość. Każda silna reprezentacja ma świetnych zawodników, 10-15 drużyn stoi praktycznie na tym samym poziomie. Przygotowanie fizyczne, taktyczne, warunki do pracy są idealne. Na samym końcu różnicę robi kondycja mentalna w najważniejszych momentach, kiedy musisz być najlepszy.

Możesz być najlepiej przygotowany pod względem technicznym, znać taktykę, ale jeśli brakuje ci skupienia, nie jesteś przygotowany mentalnie, to nie zagrasz swojego maksimum.

To dlaczego nie mamy trenera mentalnego?

Nie ma zbyt wielu znakomitych trenerów mentalnych w siatkówce. Każdy z nich ma własną prywatną taktyką. Nie mogą poświęcić sześciu miesięcy, by być z nami dzień w dzień. To nie jest praca od 9 do 17 przez pięć dni w tygodniu. Taka praca wymaga tego, by być z drużyną cały czas, słuchać, widzieć, obserwować nawet to, jak jedzą czy trenują.

Nie wiem też, ile taki trener mentalny kosztuje. Nie jest normalnym członkiem sztabu. Nie jest to takie proste, by zorganizować sobie trenera mentalnego. Żadna reprezentacja go nie ma.

Robił pan poszukiwania?

Tak, cały czas. Amerykanie mieli trenerkę mentalną, ale z powodu urodzenia dziecka była przez dwa lata wyłączona z zawodu. Zresztą była z kadrą, bo jest przyjaciółką trenera Johna Sperawa. Rozmawiałem z nią rok temu. Powiedziała, że całą swoją wiedzę o siatkówce zaczerpnęła właśnie od Sperawa. Miałem rozmowy w Polsce, ale na koniec nie mogłem znaleźć nikogo odpowiedniego dla naszej reprezentacji.

Czytaj więcej:
Stan zagrożenia w kadrze Polski. Psycholog wskazuje największe ryzyko

Źródło artykułu: WP SportoweFakty