Biorąc pod uwagę mecze półfinałowe, Aluron CMC Warta Zawiercie miała zdecydowanie łatwiejszą przeprawę w drodze do finału, bo w rywalizacji z Projektem Warszawa straciła tylko seta. Natomiast Jastrzębski Węgiel w rewanżu z Asseco Resovią Rzeszów dwukrotnie obronił piłki meczowe na wagę awansu i ostatecznie go wywalczył.
Po obu stronach siatki pojawili się najlepsi zawodnicy obu drużyn, dzięki czemu można było szykować się na emocjonujące widowisko. Od samego początku rywalizacja była zacięta i wyrównana, a żadna z ekip nie była w stanie zbudować większej przewagi.
W połowie seta swoją wielkość zaprezentował jeden z najlepszych środkowych PlusLigi. Norbert Huber najpierw błysnął na siatce, a po chwili dołożył dwa asy serwisowe i wyprowadził jastrzębian na prowadzenie 12:8. I ta różnica utrzymała się do momentu, w którym to goście powiększyli ją do sześciu punktów (19:13).
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Kompromitacja gwiazdora. Ten sport nie jest dla niego
Zawiercianie robili co mogli, by zniwelować stratę do rywali. Tyle tylko, że ponownie na ich drodze stanął środkowy, ale tym razem Jurij Gladyr. To właśnie jego blok, a as serwisowy sprawił, iż jastrzębianie prowadzili 24:16 i mieli spory komfort. Błędy Jeana Patry'ego nic nie zmieniły, bo premierowa odsłona zakończyła się wynikiem 25:18, gdy zatrzymany został Karol Butryn.
Gra na początku drugiej partii falowała. Obie ekipy były w stanie budować dwupunktowe przewagi, ale te nie był zbyt pokaźne, przez co rywale raz po raz odpowiadali. W końcu jednak doszliśmy do momentu, w którym taka różnica miała znaczenie.
Po bloku Gladyra goście prowadzili 19:18 i wówczas to rywale zdobyli trzy punkty z rzędu, dzięki czemu wyszli na 21:19 w końcowej fazie seta. Jednak po nieudanym zagraniu Trevora Clevenota po raz kolejny w tej partii był remis (22:22).
Ponownie w końcówce seta pomylił się Patry, tyle tylko, że tym razem jego błąd sprawił, iż rywale mieli piłki setowe (22:24). Ten jednak szybko się zrehabilitował, a w kluczowym momencie zatrzymany został Butryn, który mógł wyrównać stan finałowej rywalizacji.
Podczas gry na przewagi Gladyr podarował rywalom piłkę setową psując serwis. Wówczas uruchomiony został Huber, który nie zawiódł. Kluczowy blok w kolejnej akcji zanotował Patry, bowiem udało mu się zatrzymać Bartosza Kwolka. Gospodarze mimo swoich szans ostatecznie skapitulowali, bo przy piłce setowej swoje zrobił jeden z najlepszych środkowych ligi.
Zawiercianie po dwóch setach byli już w tarapatach, zwłaszcza, że do spotkania doszło na ich terenie. A problemy miejscowych były aż nadto widoczne w połowie kolejnej partii, kiedy to Tomasz Fornal zatrzymał Butryna i dał prowadzenie 13:10 dla przyjezdnych.
Przerwa dla Warty przyniosła efekt, bo momentalnie udało jej się doprowadzić do remisu 13:13. A po asach serwisowych gospodarze wyszli nawet na 16:15. Od tego momentu, tak jak przez większość meczu, trwała zacięta i wyrównana walka.
Kluczowa dla losów trzeciej partii okazała się akcja przy stanie 23:22 dla przyjezdnych. Wówczas Huber zatrzymał Miłosza Zniszczoła, ale zawiercianie kontynuowali akcję. Chwilę później środkowy już zapunktował, gdy zablokował Patryka Łabę i zapewnił swojej ekipie piłki setowe.
Wówczas Gladyr zaryzykował i zepsuł zagrywkę, ale to w żaden sposób nie skreślało jastrzębian. Serwis Butryna nie zrobił im krzywdy, ale atak Hubera został zatrzymany przez Łabę. Tyle tylko, że przyjezdni mieli jeszcze szansę na ponownie akcji. Wówczas Benjamin Toniutti zaadresował wystawę do Fornala, a ten przypieczętował wielki triumf mistrza Polski.
Jastrzębianie obronę tytułu będą mogli świętować już w sobotę, 27 kwietnia. Na godzinę 17:30 zaplanowano bowiem drugie finałowe spotkanie, które odbędzie się właśnie na ich terenie. W przypadku zwycięstwa zawiercian dojdzie do trzeciego meczu.
PlusLiga, 1. mecz finałowy:
Aluron CMC Warta Zawiercie - Jastrzębski Węgiel 0:3 (18:25, 25:27, 23:25)
Warta: Tavares, Zniszczoł, Clevenot, Butryn, Bieniek, Kwolek, Perry (libero) oraz Łaba, Kozłowski, Gąsior;
JW: Toniutti, Gladyr, Fornal, Patry, Huber, Szymura, Popiwczak (libero) oraz Sclater, Macionczyk.