Swoją karierę zaczynał, gdy w siatkówce sety grało się do 15 i jeszcze nie wynaleziono pozycji libero. Jarosław Macionczyk ma 45 lat i w ubiegłym roku ogłosił zakończenie bardzo bogatej kariery. W styczniu dostał jednak propozycję nie do odrzucenia.
Aktualny mistrz Polski Jastrzębski Węgiel poprosił go o pomoc w treningach z powodu kontuzji jednego z ich rozgrywających. Z konieczności musiał jednak wystąpić w meczu PlusLigi i do tego w debiucie dostał jeszcze nagrodę MVP. Macionczyk stoi przed szansą na największe trofea w karierze w wieku, w którym większość jego kolegów już dawno siedzi na emeryturze.
Arkadiusz Dudziak, WP SportoweFakty: Czy obrazi się pan za określenie Noriaki Kasai polskiej siatkówki (Japoński skoczek, który w wieku 45 lat zdobył podium Pucharu Świata - przyp.red.)?
Jarosław Macionczyk, rozgrywający Jastrzębskiego Węgla: Nie, nie obrażę się, ale do takich sportowców jak Noriaki Kasai dużo mi brakuje.
Oferta z Jastrzębskiego Węgla to taka z gatunku nie do odrzucenia?
Takim klubom się nie odmawia. Nie musiałem się długo zastanawiać, zdecydowałem się pójść do Jastrzębia i pomóc klubowi ze względu na kontuzje, który dopadły zawodników.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: toczyły wojny w UFC. Poznajesz, kogo odwiedziła Jędrzejczyk?
Swoją zawodową karierę rozpoczynał pan ponad 25 lat temu. Siatkówka sporo zmieniła się od tego czasu?
Gdy zaczynałem przygodę z siatkówką to sety grało się do 15 punktów, nie było libero. Dopiero raczkowała się liga w pełni zawodowa, która jest wspomagana przez potężnych polskich sponsorów. Pojawiło się ogromne zainteresowanie. Punktem zwrotnym było wicemistrzostwo świata polskiej reprezentacji w 2006 roku
Mamy ogromny rozwój siatkówki młodzieżowej, co wpływa później na sukcesy. Kiedyś zespoły prowadził jeden trener, dzisiaj mamy liczne sztaby. Pojawiły się analizy przeciwników, statystyki.
Zawodnicy też podchodzą bardziej profesjonalnie?
Tak. Teraz każdy siatkarz dba o siebie. Zwraca uwagę na dietę oraz wie czym jest profesjonalne przygotowanie mentalne. Kiedyś nie mieliśmy takich możliwości. Generalnie sport, nie tylko siatkówka, poszedł do przodu. Sami zawodnicy zrozumieli, że trzeba się poświęcić swojej dyscyplinie, bo tylko to daje sukcesy w klubach i w reprezentacji.
Rozgrywający to najbardziej długowieczna pozycja w siatkówce, ale nawet na niej próżno szukać zawodników w pana wieku na najwyższym poziomie. Co pozwala zachować taką formę tak długo?
Nie znam magicznego sekretu. Staram się wykonywać swoją pracę dzień po dniu. Samo zaangażowanie, podejście do treningu, codziennej pracy procentowało. Nieodłącznym elementem sportu są kontuzje, ale ja miałem na tyle szczęścia, że one mnie zawsze omijały. Nie miałem dłuższej przerwy niż 2-3 dni i to może też pomogło.
Czy tak doświadczony zawodnik jak pan ma jeszcze stres debiutanta przed wejściem do nowej drużyny? Zwłaszcza tak utytułowanej jak Jastrzębski Węgiel.
Potraktowałem to jak każdy inny mecz. W ekstraklasie debiutowałem już 25 lat temu. Koledzy dobrze przyjęli mnie w drużynie. Jesteśmy zawodowcami, znamy się z boiska, a różnica wieku jest mniej istotna, gdy już toczy się gra.
Traktuje pan to jako największe wyzwanie w karierze? Mimo ogromnego doświadczenia w PlusLidze końcu w tak wielkim klubie jak Jastrzębski Węgiel jeszcze pan nie grał.
Nie jest to dla mnie żadna presja. Gra w Jastrzębskim Węglu jest dla mnie zaszczytem. Presję mają inne zawody na świecie, a nie siatkarz, który robi to, co kocha i jest przy tym nieźle wynagradzany.
Już po kilku dniach treningów rozegrał pan pełny mecz i do tego otrzymał nagrodę MVP. Przez cztery dni da się zgrać z zespołem?
Potrzeba zdecydowanie więcej czasu, by się zgrać z ekipą. Wszystko polega na współpracy. Zespoły zazwyczaj przygotowują się do sezonu kilkanaście tygodni, ja miałem na to tydzień, by spróbować się wkomponować w drużynę. Przyszedłem tylko do pomocy w treningu, pojawiła się niespodziewana kontuzja Bena Toniuttiego i musiałem wejść na boisko.
Dla mnie nagrody MVP są miłe, ale mają niewielkie znaczenie. W dyscyplinach drużynowych nie powinno być żadnych wyróżnień. Cała drużyna walczy o zwycięstwo.
W wieku 45 lat może pan zadebiutować w Lidze Mistrzów.
Nie rozpatruję hipotetycznych scenariuszy. Potraktuje to pewnie jak każdy inny mecz, ale nie chcę wybiegać w przyszłość. Poziom będzie wyższy, ale samo rozegranie meczu nie będzie wielkim wyzwaniem.
Medal PlusLigi czy Ligi Mistrzów byłby bardzo miłym podsumowaniem kariery.
Jeżeli będzie taka konieczność, to zostanę do końca sezonu. Może przyjść moment, że nie będę klubowi już potrzebny i się rozejdziemy, a zespół dokończy w takim składzie, jak go rozpoczynał. Nikomu nie będę miał tego za złe.
Czytaj więcej:
Trefl Gdańsk rozpoczął budowę składu na nowy sezon. Ogłoszono pierwsze nazwisko