Brak słów, po co poleciał do Rosji. Szef PZPS: "Nie do zaakceptowania"

WP SportoweFakty / Anna Klepaczko oraz Getty Images/Muhammed Enes Yildirim/Anadolu Agency / Na zdjęciu: Sebastian Swiderski, w kółku Aleksandar Boricić
WP SportoweFakty / Anna Klepaczko oraz Getty Images/Muhammed Enes Yildirim/Anadolu Agency / Na zdjęciu: Sebastian Swiderski, w kółku Aleksandar Boricić

Szef CEV Aleksandar Boricić bawił się w Moskwie na gali stulecia rosyjskiej siatkówki. Do tego wyraził nadzieję na powrót Rosjan do rywalizacji. - To jest nie do zaakceptowania - mówi WP SportoweFakty Sebastian Świderski. W tle jest walka o władzę.

W tym artykule dowiesz się o:

W ostatnich dniach grudnia w Moskwie odbyła się gala stulecia rosyjskiej siatkówki. Ze sporym oburzeniem został przyjęty fakt, że wybrał się na nią prezes Europejskiej Konfederacji Piłki Siatkowej (CEV).

Aleksandar Boricić udał się do Moskwy w towarzystwie delegacji m.in. z Serbii, Białorusi, Chorwacji czy Węgier. Na ceremonii obecny był Nikołaj Patruszew, jeden z najbliższych współpracowników Władimira Putina, były szef FSB. To on był jedną z głównych osób w otoczeniu dyktatora Rosji, która namawiała prezydenta Federacji Rosyjskiej do zaatakowania Ukrainy.

- Jestem bardzo zaskoczony tą wizytą. Reprezentacje i kluby są dalej zawieszone przez federacje światową i europejską, a Aleksander Boricić leci do Moskwy i wręcza nagrodę. Dla mnie to jest nie do zaakceptowania. Dziwię się, że w dniu, w którym spadło najwięcej bomb na ukraińskie miasta, prezydent świętuje stulecie rosyjskiej federacji. To jest absolutnie niezrozumiałe - opowiada nam prezes PZPS Sebastian Świderski.

ZOBACZ WIDEO: Zdjęcia wrzucili do sieci. Zobacz, gdzie Ronaldo zabrał swoją ukochaną

Warto przypomnieć, że kluby i reprezentacje z Rosji i Białorusi usunięto z międzynarodowych rozgrywek od razu po napaści na Ukrainę i pozostają zawieszone do dzisiaj. Jednak nie wiadomo, na jak długo.

Serb podczas swojego krótkiego przemówienia na gali wyraził nadzieję, że Rosjanie wkrótce powrócą do rywalizacji międzynarodowej. PZPS na taki krok nie zamierza się jednak zgadzać.

- Jesteśmy w stałym kontakcie z federacją Ukrainy. Najpierw musi skończyć się wojna, a dalej Rosjanie muszą zadośćuczynić wszystkim szkodom. Później możemy rozmawiać o sporcie i ewentualnym udziale Rosjan w międzynarodowych rozgrywkach - tłumaczy Świderski.

Na słowa Boricicia zareagowała już także ukraińska federacja, która w specjalnym oświadczeniu wezwała go do dymisji z funkcji prezesa CEV. Według nich wizyta podczas napaści "naruszyła wszystkie moralne i etyczne normy, upokorzyła Ukrainę, Ukraińców i cały wolny świat przez wsparcie agresora".

Świderski zaznaczył, że jak na razie nie wiadomo mu o żadnych konkretnych działaniach, które miałaby na celu powrót Rosjan do międzynarodowej rywalizacji. W tle słów i wizyty Boricicia może być polityka i to ta w sportowym wydaniu.

W tym roku odbędą się bowiem wybory na prezesa CEV, w których środowisko Boricicia ma nadzieje na wygraną. O fotel prezesa ma walczyć Renato Arena, obecny wiceprezes CEV mocno związany z Serbem. Własnego kandydata najpewniej wystawi m.in. koalicja związana z polską federacją, startować ma też Chorwat Roko Sikirić.

Rosjanie i Białorusini, mimo że ich reprezentacje pozostają zawieszone, wezmą udział w wyborach. Te dwa głosy mogą okazać się niezwykle cenne w ostatecznym rozrachunku.

- Nie wiem, czy to nie jest zjednanie sobie tych dwóch krajów przed sierpniowymi wyborami na prezydenta CEV-u. Mam nadzieję, że FIVB (światowa federacja - przyp. red.) nie bada poprzez europejską federację nastrojów związanych z ewentualnym przywróceniem Rosjan. To jednak nic pewnego - kończy Sebastian Świderski.

Arkadiusz Dudziak, dziennikarz WP SportoweFakty 

Czytaj więcej:
Wielkie imprezy w 2024 roku. Sprawdź sportowy kalendarz