Kamil Semeniuk: Wróciłem do tego, co działało

WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Kamil Semeniuk
WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Kamil Semeniuk

- Podchodzimy do tego meczu pewni siebie, bo wiemy, jak silną jesteśmy reprezentacją. Myślę, że jeżeli zagramy to, co potrafimy, nawet Brazylia z Lealem w składzie nie da nam rady - mówi przed ćwierćfinałem Ligi Narodów Kamil Semeniuk.

Polacy i Brazylijczycy w czwartkowy wieczór zagrają w trójmiejskiej Ergo Arenie o awans do strefy medalowej VNL 2023. Ostatni mecz tych zespołów, w turnieju fazy zasadniczej w Manili, zakończył się zwycięstwem Biało-Czerwonych 3:1. Teraz dodatkowym atutem naszej drużyny narodowej będzie gra na swoim terenie i przy wsparciu polskiej publiczności. Z kolei "Canarinhos" przystąpią do spotkania wzmocnieni wracającą do zespołu gwiazdą Joandym Lealem.

Wiele wskazuje na to, że tak jak bywało w przeszłości już wielokrotnie, starcie tych dwóch reprezentacji będzie zacięte i przepełnione emocjami. Semeniuk mocno wierzy, że również i tym razem wygra polska drużyna.

- Do starcia z Brazylijczykami podchodzimy bez lęku, natomiast z pewnością siebie, bo wiemy, jak silną jesteśmy reprezentacją i jaki poziom siatkówki prezentujemy. Myślę, że jeżeli zagramy to, co potrafimy, nawet Brazylia z Lealem w składzie nie da nam rady. Wiemy, jakim on jest graczem i co potrafi pokazać na boisku, ale potrafimy grać nawet z takim brazylijskim zespołem, w którym Leal będzie się spisywał świetnie - mówi.

Mocną stroną Polaków w dotychczasowych meczach Ligi Narodów 2023 była długa i mocna ławka rezerwowych. Zawodnicy, którzy zaczynali w rezerwie, niejednokrotnie bardzo pomagali drużynie w odniesieniu zwycięstwa. Semeniuk jest przekonany, że jeśli w ćwierćfinale nasz zespół będzie miał problemy, zmiennicy raz jeszcze staną na wysokości zadania. - Mamy tak dobrą ławkę rezerwowych, że nawet jeśli będziemy przeżywać trudne chwile, trener podejmie takie decyzje, że to spotkanie wygramy - mówi.

Selekcjoner Biało-Czerwonych Nikola Grbić podkreśla, że w jego ekipie rola graczy, którzy nie zaczynają meczów w podstawowej szóstce, jest niezwykle istotna, że bardzo duże znaczenie może mieć wejście na boisko nawet na jedno przyjęcie czy jedną zagrywkę. Jednym z "zadaniowców" w jego ekipie w turnieju finałowym Ligi Narodów będzie prawdopodobnie właśnie Semeniuk.

- Oczywiście, jest dość duża różnica jeśli chodzi o moją sytuację w tym sezonie reprezentacyjnym i w poprzednim, w którym byłem podstawowym graczem zespołu, ale nie jest dla mnie problemem przekształcić się z szóstkowego gracza w dobrego zmiennika. Już się nauczyłem być zawodnikiem, który w kwadracie czeka na swoją szansę i musi być cały czas pod prądem, aby wejść choćby i na jedną akcję. Dać dobrą zmianę na zagrywce, albo nawet nie dotknąć piłki, ale na przykład spowodować, że przeciwnik nie będzie celował zagrywką w jego strefę przyjęcia. Byłem już w takich sytuacjach. Czy to w Kędzierzynie-Koźlu, czy w moim pierwszym sezonie w reprezentacji. Potrafię się w nich odnaleźć - zapewnia przyjmujący polskiego zespołu.

ZOBACZ WIDEO: Pod Siatką - Polki z brązowym medalem Ligi Narodów! Zobacz euforię po meczu

Gracz włoskiej Perugii znakomitą postawą w 2021 i 2022 roku zbudował sobie pozycję jednej z największych gwiazd polskiej siatkówki, jednak ostatnie miesiące już nie są dla niego tak udane - tak w klubie, jak i potem w drużynie narodowej. W meczach Ligi Narodów, w których wystąpił, nie był tym graczem, który zachwycał kibiców na przykład w czasie mistrzostw świata 2022.

- W tym sezonie reprezentacyjnym nie prezentuję jeszcze poziomu, który pokazywałem w ubiegłym roku. Staram się jednak na ten poziom wrócić - zapewnia. Wyjaśnia, że kiedy w trakcie sezonu klubowego miał spadek formy, postanowił pozmieniać pewne rzeczy w swojej grze, co z perspektywy czasu nie było dobrą decyzją. - Trzeba było być cierpliwym, przeczekać te słabsze chwile - uważa. - Chciałem próbować nowych rzeczy, które nie przynosiły takich efektów, jakie sobie wyobrażałem i w pewnym momencie trochę się zgubiłem - dodaje.

Z tego trudnego dla siebie czasu wyciągnął jednak wnioski. - Teraz wiem, że mój styl to nie jest granie bardzo szybkich piłek na lewe skrzydło. Potrzebuję spokojniejszych wystaw, żeby wykorzystać swoje parametry fizyczne i nadać piłce wybrany kierunek. Takie trochę podwyższone piłki są dla mnie komfortowe, z takich atakowałem w Kędzierzynie-Koźlu i byłem wtedy zdecydowanie skuteczniejszy, niż w ostatnim sezonie klubowym w Perugii - zaznacza.

- Wróciłem już do wszystkiego, co wcześniej funkcjonowało i co spowodowało, że stałem się topowym zawodnikiem. Myślę, że jestem na dobrej drodze, żeby się odbudować. Nietrudno zauważyć, że w kadrze trochę odżyłem, zarówno sportowo, jak i mentalnie. Będę się starał być w tej drużynie do końca sezonu. A czy będę, zobaczymy. Trener jest zwolennikiem kadry z czterema przyjmującymi i czterema środkowymi (w kadrze na finałach Ligi Narodów Semeniuk jest jednym z pięciu przyjmujących, a środkowych bloku jest w zespole tylko trzech - przyp. WP SportoweFakty), więc na pewno w pewnym momencie podejmie decyzję, żeby jednego z pięciu przyjmujących niestety skreślić. Muszę dawać z siebie maksa, podnosić swoje umiejętności i dawać trenerowi sygnały, że jestem i mam taką formę, do jakiej w poprzednich sezonach przyzwyczaiłem - kończy.

Czytaj także:
Polacy mogą zarobić fortunę. Nawet pięć razy więcej niż za mistrzostwo świata
Cuda na oczach Polaków. W Gdańsku zdarzyło się coś nieprawdopodobnego

Źródło artykułu: WP SportoweFakty