Polska zwyciężyła w ćwierćfinale z Niemcami 3:1. Poradziła sobie w roli faworyta, ponieważ zajęła pierwsze miejsce w części zasadniczej rozgrywek, a podopieczne Vitala Heynena były na ósmej lokacie. Biało-Czerwone rozpoczęły mecz od zdemolowania przeciwniczek w pierwszym secie, ale w drugim oddały pole Niemkom.
- Czasem tak właśnie jest, że kiedy pierwszy set wychodzi dość łatwo, to w drugim pojawia się problem. Powtarzałyśmy sobie, że Niemki wrócą do meczu i faktycznie, odpowiedziały. My z kolei przespałyśmy początek tej partii i ostatecznie zabrakło nam punktów do jej wygrania - mówi przyjmująca Martyna Łukasik w rozmowie z TVP Sport.
Polska zamknęła mecz w czterech setach, choć po zmarnowaniu kilkupunktowej przewagi w ostatniej partii, stanęło to pod znakiem zapytania. Ostatecznie Biało-Czerwone udowodniły wyższość nad przeciwniczkami bez tie-breaka.
ZOBACZ WIDEO: Nieprawdopodobne sceny. Cieszył się z gola ze środka boiska, a po chwili...
- Trochę nerwów na pewno było, ale to jest sport. Myślałyśmy z punktu na punkt. Powtarzałyśmy sobie, że jesteśmy już blisko wygranej - wspomina Martyna Łukasik.
Przed zespołem prowadzonym przez Stefano Lavariniego jeszcze dwa mecze w turnieju finałowym Ligi Narodów Kobiet. W półfinale zmierzy się z zespołem lepszym w ćwierćfinale Brazylii z Chinami. Do pojedynku o wejście do finału dojdzie w sobotę.
- Jeszcze nie dociera to do nas, że piszemy historię. Mamy chrapkę na więcej niż najlepsza czwórka. Robota nie jest skończona, więc od czwartku będziemy koncentrować się na następnym meczu - zapowiada przyjmująca Polski.
Czytaj także: Puchar CEV kobiet został wzięty szturmem. Godzina gry w meczu finałowym
Czytaj także: Brazylia wystawiła rezerwy, żeby specjalnie przegrać. Efekt?
Oglądaj siatkówkę kobiet w Pilocie WP (link sponsorowany)