Takie drużyny to rzadkość w polskim sporcie. Siatkarki wprawiają w zachwyt [OPINIA]

Materiały prasowe / FIVB / Na zdjęciu: Reprezentacja Polski kobiet
Materiały prasowe / FIVB / Na zdjęciu: Reprezentacja Polski kobiet

Wyniki reprezentacji Polski siatkarek przechodzą wszelkie wyobrażenia. W Lidze Narodów już napisały historię. I to wszystko dlatego, że ekipa posiada cechy, które są rzadkością w polskim sporcie. Biało-Czerwone udowadniają, że są gotowe na medal.

Piękna przygoda Polek w Lidze Narodów siatkarek się nie kończy. I celowo nie użyłem tu słowa sen. W awansie do półfinału po wygranej nad Niemcami (3:1) nie ma nawet krzty przypadku. Biało-Czerwone ten awans wywalczyły sobie kilkoma umiejętnościami. I to rzadko spotykanymi w polskim sporcie.

Bo kto widział w naszym kraju taką siłę mentalną?! I to jeszcze w drużynie, która dopiero wdrapuje się na szczyt. Jeden moment tak naprawdę udowodnił, że dla ekipy Stefano Lavariniego nie ma rzeczy niemożliwych.

Po dominacji w pierwszym secie naszym siatkarkom kompletnie nie szło. Polki wydawały się być rozbite, przegrywały 11:19. Wiele drużyn myślami byłoby już w szatni przy trzecim secie. Ale nie nasze reprezentantki.

ZOBACZ WIDEO: Pod Siatką - Polska pokonała Brazylię. Zobacz kulisy wielkiego zwycięstwa!

Sygnał do walki dała znakomitymi zagrywkami Martyna Łukasik. A reszta drużyny do niej dołączyła. Biało-Czerwone złapały kontakt z rywalkami. I wcale nie brakowało wiele, by seta ostatecznie wygrały. Dobrze, padł on łupem Niemek, ale wróciły do meczu. I pokazały, że tak naprawdę stać je na wszystko.

To zresztą nie pierwszy raz, kiedy ekipa Lavariniego pokazała, że potrafi wychodzić z sytuacji beznadziejnych. I to nie błędami rywalek, tylko swoją własną, dobrą grą. A to w polskim sporcie jest niezwykle rzadkie.

Niemal niespotykana u nas jest zespołowość, kiedy drużynie się nie układa. Widać to było choćby w meczu naszych piłkarzy z Mołdawią. A u siatkarek? Nic takiego nie ma miejsca. Wygrywamy jako drużyna i przegrywamy jako drużyna.

Nawet przy seriach błędów, zawodniczki nie obwiniały się wzajemnie za pomyłki. Nie było krzywych spojrzeń, wzajemnych pretensji, ale motywowanie się i pomaganie swoim koleżankom, które miały słabszy moment, popełniły błąd. Właśnie ta niewiarygodna atmosfera pozwoliła polskim siatkarkom osiągnąć pierwszy w historii półfinał Ligi Narodów.

Piękne sceny mogliśmy oglądać chociażby w czwartym secie. Po arcymądrej kiwce Katarzyny WenerskiejMagdalena Stysiak podniosła ją z radości. A po meczu nasza atakująca nosiła jeszcze Marię Stenzel.

Ci, którzy zarzucali Polkom brak głębi składu, w środę musieli przyznać się do błędu. Joanna Pacak dała bowiem wyborną zmianę. Środkowa zaliczyła aż sześć bloków w niecałe trzy sety i tak naprawdę to jej "złote ręce" i dwa bloki w samej końcówce sprawiły, że Polki mogły cieszyć się ze zwycięstwa 3:1. Stefano Lavarini będzie miał spory ból głowy, czy Pacak posadzić na ławce, czy może dać jej szansę od początku półfinału.

Po ubiegłorocznych mistrzostwach świata, na których Polki spisały się znakomicie dochodząc do ćwierćfinału, nawet najwięksi optymiści sądzili, że walka o medale na świecie to kwestia przynajmniej dwóch-trzech lat. Ale ta drużyna przekracza wszelkie oczekiwania. Ekipa Lavariniego do podium jest gotowa tu i teraz.

I w półfinale wcale nie stoi na straconej pozycji. Przeciwniczkami Polek będą Brazylijki lub Chinki. I obie drużyny są w zasięgu naszej ekipy. Nasze kadrowiczki już zawodniczki z Państwa Środka ograły w fazie zasadniczej 3:0. A także Canarinhos nie są już drużyną nie do zdarcia, jak za swoich najlepszych lat.

Nasza żeńska siatkówka wraca na salony. A w weekend być może ucieszymy się z pierwszego medalu na światowych arenach od lat. Tę kadrę z pewnością na to stać.

Arkadiusz Dudziak, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj więcej:
Polki nie do zatrzymania. Oceny nie mogły być inne

Źródło artykułu: WP SportoweFakty