Polki wyciągnęły wnioski po przegranej z mistrzyniami świata w II rundzie tydzień wcześniej 0:3. Tym razem wiele wskazywało na to, że mecz skończy się porażką 1:3, ale pod koniec IV seta Biało-Czerwone miały znakomitą serię, która pozwoliła im odrobić straty i doprowadzić do tie-breaka. W piątej partii ekipa Stefano Lavariniego przegrała jednak 14:16.
- Wyszłyśmy się bić z Serbkami. Nie wiem, skąd ta pewność siebie czy może cwaniactwo, ale miałyśmy takie poczucie, że: skoro udało nam się pokonać Amerykanki, to dlaczego to samo nie może dokonać się z Serbkami? Szkoda, że nie wyszło, ale widocznie wystarczy już niespodzianek w tym turnieju - żartowała rozgrywająca reprezentacji Polski.
Bohaterką spotkania po polskiej stronie była Magdalena Stysiak. Atakująca zdobyła w całym meczu 41 punktów, z czego 11 w samym tie-breaku.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: plaża na Florydzie, a tam Polka. Zachwytom nie ma końca
- Pod koniec czwartego seta powiedziałam Magdzie, że wszystkie piłki będę rozgrywać do niej, bo szło jej świetnie. A wtedy trzeba iść za ciosem. Zagrała takie spotkanie, że powinnyśmy ją nosić na rękach i masować jej nogi, bo się naskakała w tym meczu, co niemiara - przyznała Joanna Wołosz.
Kapitan polskiej kadry mimo bolesnej porażki z Serbkami, dużo się uśmiechała w strefie mieszanej w trakcie rozmów z przedstawicielami mediów.
- Jesteśmy coraz bliżej wygrania z tym klasowym rywalem. Szkoda, że się nie udało. Powinnam być smutna i faktycznie jestem trochę wkurzona, ale i tak jestem dumna z tego zespołu. Pokazałyśmy kawał serducha, nie położyłyśmy się przed nimi i - mimo kłopotów - przez całe mistrzostwa każdy z naszych przeciwników musiał drżeć i być maksymalnie skoncentrowanym do końca, bo umiałyśmy wychodzić z opresji - skomentowała.
- Tak samo ten mecz z Serbią wyciągnęłyśmy do tie-breaka, ale w nim miałyśmy trochę pecha. Pokazałyśmy fajną siatkówkę. Wrócili do nas kibice, co też bardzo cieszy. Wydaje mi się, że udowodniłyśmy sobie, że żeńska reprezentacja potrafi grać z klasowymi rywalami. Jest dużo więcej plusów niż minusów tego turnieju. Mam nadzieję, że to początek czegoś fajnego i z tą dobrą energią wejdziemy w reprezentacyjny sezon za rok - podkreśliła Wołosz.
I to jest kolejna ważna rzecz w kontekście całego procesu budowy reprezentacji Polski siatkarek. Sezon 2022 pokazał, że lata eksperymentów, testów i studzenia nastrojów przyniosły efekt.
- Od nie wiem ilu lat powtarzamy, że nasza kadra jest w budowie, ale liczę, że teraz powstały solidne fundamenty. Pierwszy raz od dłuższego czasu mamy takie poczucie, że fajnie będzie przyjechać za rok na zgrupowanie i dalej piąć się w górę. Mistrzostwa świata wlały w nas sporo pozytywnej energii, więc niech to idzie w dobrym kierunku. Wrócą kontuzjowane dziewczyny, a konkurencja jeszcze się zwiększy - uważa siatkarka Imoco Volley Conegliano.
A po spotkaniu z Serbkami Wołosz ucięła sobie pogawędkę z ich trenerem Daniele Santarellim, który pracuje z rozgrywającą reprezentacji Polski właśnie w klubie.
- Po zwycięstwie powiedziałam mu, że skoro nas pokonali, to teraz muszą już zdobyć złoto - uśmiechnęła się zawodniczka.
Z Gliwic - Krzysztof Sędzicki, WP SportoweFakty
Czytaj też: Budująca wypowiedź Zuzanny Góreckiej. "Parę miesięcy temu byśmy tego nie zrobiły"
Oglądaj siatkówkę kobiet w Pilocie WP (link sponsorowany)