Polski może mi się jeszcze przydać - rozmowa z Eugenem Bakumovskim, przyjmującym reprezentacji Niemiec

Urodził się na Ukrainie, gra w reprezentacji Niemiec, zna aż dziesięć języków i mówi świetnie po polsku. Nic dziwnego, Eugen Bakumovski grał przez dwa sezony w kędzierzyńskim Mostostalu. Teraz wrócił z ekipą Generali Haching i... przegrał z byłymi kolegami. Nie stracił jednak dobrego humoru i od razu zgodził się na rozmowę z portalem SportoweFakty.pl. - Może kiedyś jeszcze zagram w Polsce. Czuję się tu znakomicie - powiedział przyjmujący wicemistrza Niemiec.

W sezonie 2007/8 był jeszcze zawodnikiem kędzierzyńskiego Mostostalu. Klub jednak nie przedłużył z nim umowy i Eugen Bakumovski, reprezentant Niemiec na ostatnie mistrzostwa Europy, został zawodnikiem Generali Haching. Ze swoją nową drużyną zajął w lidze drugie miejsce. Kilka dni temu, urodzony na Ukrainie Niemiec, znów był dopingowany przez kibiców z Kędzierzyna-Koźla. Jak to możliwe? Przyjechał ze swoją drużyną na turniej w Zdzieszowicach. Bakumovski, który zna aż dziesięć jeżyków, z portalem SportoweFakty.pl rozmawiał oczywiście po polsku.

Wojciech Potocki: Po każdym z meczów wychodził pan z hali ostatni. To dlatego, że kibice nie dają byłemu zawodnikowi Mostostalu żyć?

- Kibice są u was naprawdę fantastyczni, a ja nie chcę ich zawieść, więc wciąż rozdaję autografy (śmiech). Muszę jednak przyznać, że kiedy dowiedziałem się, o naszym wyjeździe na turniej do Zdzieszowic, to bardzo się ucieszyłem. Przez ostatni rok nic się nie zmieniło, atmosfera jest, jak zawsze, niesamowita

Pana zespół gładko przegrał z ZAKSĄ. Czy to był jakiś szczególny mecz dla Eugena Bakumovskiego, czy może tylko jeden z wielu sparingów?

- Dla mnie osobiście był to niezwykle ważny mecz. Bardzo chciałem pokazać kibicom, ale też działaczom ZAKSY, że jestem naprawdę dobrym zawodnikiem. Nie zgodzę się też z twierdzeniem, że przegraliśmy gładko. Pierwszy set był niezwykle zacięty i mieliśmy setbole. Gdybyśmy je wygrali, to kto wie jakby się skończyło?

Czy dzisiejsza ZAKSA to lepszy zespół niż ten, w którym pan grał?

- Jasne, że lepszy. Teraz grają dużo lepsi zawodnicy. Widać, że cała drużyna prezentuje bardzo wysoki poziom. Zresztą, śledzę to co dzieje się w polskiej lidze, a zespół który potrafi wygrać że Skrą Bełchatów musi być mocny.

Dwa lata temu grał pan razem z Kubą Jaroszem i Bartkiem Kurkiem. Myślał pan wtedy, że tak szybko zostaną on mistrzami Europy?

- Obaj już wtedy był dobrymi zawodnikami i nie można powiedzieć, że ten ostatni sukces wziął się z niczego. Ja wiem o tym najlepiej bo rywalizowaliśmy o miejsce w szóstce na tej samej pozycji (przyjęcie - przyp. red.). Chyba jednak nawet oni sami nie przypuszczali, że tak błyskawicznie rozwiną swój talent. Gratuluję im bardzo i cieszę się z i sukcesu.

Na ostatnich mistrzostwach Europy trenerem waszej reprezentacji był Raul Lozano. Nie udało się wam jednak osiągnąć wielkiego sukcesu.

- Ale może jeszcze się uda. Lozano to świetny trener i szczerze mówiąc liczyliśmy na to, że pokonując albo Polskę, albo Francję, wyjdziemy z grupy. Szansa była, tyle, że i Polacy, i Francuzi zagrali z nami świetne, może nawet najlepsze na tych mistrzostwach, mecze. Przegraliśmy zresztą tylko te dwa mecze. Kto mógł przypuszczać, że Bartek Kurek zagra z nami swój najlepszy mecz w tym czempionacie? Ja myślę, że mieliśmy trochę pecha, bo gra nie wyglądała aż tak źle.

Jest pan teraz wicemistrzem Niemiec. Proszę porównać waszą ligę i polską.

- Nie mam wątpliwości, że polska jest dużo silniejsza. Tłumy kibiców, świetni zawodnicy, mecze na wysokim poziomie. W Niemczech, tak na dobrą sprawę, trzy, może cztery drużyny byłby w stanie nawiązać walkę z waszymi. Na szczęście to się powoli zmienia.

Nie szkoda Panu, że już nie gra w Polsce?

- Ja nigdy nie mówiłem, że chcę wyjeżdżać z Kędzierzyna. To raczej działacze nie chcieli że mną podpisać nowego kontraktu. A przecież siatkówka to mój zawód i gdzie płacą tam gram (śmiech). Gdybym dostał propozycję z Polski, to pewnie bym ją mocno rozważał. Kto wie? Może jeszcze zagram w waszej lidze?

Na jakiej pozycji? Dziś grał pan jako libero, to zupełnie nowa rola.

- Nie, już kilka razy grałem na tej pozycji, a w Zdzieszowicach nasz nominalny libero zgłosił bóle w kolanie i musiałem go zastąpić. Trudno powiedzieć jak się spisałem, bo znowu przegraliśmy (1:3 z Jadarem Radom - przyp. red.).

W najbliższy weekend rusza liga niemiecka. Jaki cel postawili przed wami działacze i trener?

W zeszłym roku zajęliśmy drugie miejsce, więc w tym musimy już być mistrzami. Inne rozwiązanie nas nie interesuje. W Zdzieszowicach nie graliśmy w najsilniejszym składzie. O libero już mówiłem, zabrakło także dwóch podstawowych zawodników, którzy zostali w Niemczech. Kiedy wszyscy wrócą to będziemy mieli naprawdę silny zespół.

Taki silny, by wygrać w pucharach z AZS Częstochowa?

- Ha, ha, ha. Nie wiem. Podobno to zupełnie inna drużyna niż ta, którą ja znałem. Słyszałem że doszedł Dawid Murek i zmienili trenera. Zobaczymy jak to będzie. Ja cieszę się, że znów przyjadę do Polski, bo czuję się u was znakomicie.

To widać. Świetnie mówi pan po polsku.

- W końcu dwa sezony grałem w Kędzierzynie, a to bardzo pomaga w nauce. Poza tym dużo wcześniej nauczyłem się waszego języka od Romka Bartuziego i Krzyśka Janczaka, z którymi grałem w Niemczech, w SC Moerser. Teraz znowu mam okazję trochę pogadać po polsku. Spotkałem starych znajomych, ale zbyt dużo czasu na rozmowy nie było. Nie wiadomo jednak jak się moje losy potoczą. Może jeszcze przyda mi się znajomość polskiego (śmiech)?

Komentarze (0)