Krzysztof Sędzicki: Kto mundialu nie poczuł, niech przyjedzie do Spodka [OPINIA]

WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski  / Na zdjęciu: Spodek w Katowicach
WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Spodek w Katowicach

Największy wpływ na naszą opinię na temat danej rzeczy, wydarzenia czy człowieka ma pierwsze wrażenie. A to zarówno pod kątem sportowym, jak i atmosfery na polskiej części Mistrzostw Świata siatkarzy jest znakomite. Nawet w sędziwym już Spodku.

Nie da się porównać atmosfery wyczekiwania na tegoroczne mistrzostwa świata z tym, co działo się osiem lat temu. Przede wszystkim dlatego, że prawo organizacji światowego czempionatu w 2014 roku otrzymaliśmy kilka lat wstecz, a tym razem na przygotowanie mieliśmy zaledwie kilka miesięcy. W dodatku turniej równolegle toczy się w zaledwie dwóch miastach - są to albo Katowice i Ljubljana albo, jak w przypadku 1/8 i 1/4 finału, Gliwice i Ljubljana.

Fakt, nie ma ogólnonarodowego boomu na siatkówkę. Takiego, że w każdym zakątku Polski mówi się o tym, czy ten Kurek da radę na tym ataku, a czy ten Muzaj to powinien jednak znaleźć się w składzie. Ba, w mediach społecznościowych mecz otwarcia z Bułgarami  w piątek wieczór przegrał popularnością z galą FAME MMA. Z jakich względów? To zostawmy na inną okazję, choć warto byłoby się nad tym pochylić z socjologicznego punktu widzenia.

Wieku nie oszukasz, ale próbować warto

Jednak im bliżej Katowic i legendarnego Spodka, tym bardziej czuć atmosferę czegoś wyjątkowego. Rzecz jasna pewnie składa się na to historia polskiej siatkówki w XXI wieku. Mecz finałowy Polaków z Brazylią w 2014 roku miałem zaszczyt oglądać z naprawdę bardzo bliska i do tej pory wzruszam się na myśl o nim. To są tak silne wspomnienia, że nie da się ich odłożyć na bok.

ZOBACZ WIDEO: ZACZĘLIŚMY MŚ! Zwycięstwo z Bułgarią i wielkie emocje w Spodku | #PODSIATKĄ VLOG Z KADRY #16

Z drugiej strony hala ta ma swoje minusy. To obiekt z 1971 roku, a więc liczy sobie już ponad pół wieku. Ma swoje niedogodności, jak miejsca z ograniczoną widocznością przy samym suficie. Ale tu dało o sobie znać doświadczenie siatkarskiego środowiska w organizacji tego typu turniejów. Gra świateł, odpowiedni branding, dodatkowe nagłośnienie i... to naprawdę wyglądało bardzo dobrze.

Gdy tradycyjnie przed meczem Marek Magiera, który już 20 lat jest spikerem na meczach reprezentacji Polski, zapytał kibiców, kto z nich nie jest z Katowic, ręce w górę podniosło około 90 procent publiczności. I rzeczywiście, patrząc na nazwy miast wypisane na flagach oraz transparentach, mieliśmy przekrój geograficzny przez całą Polskę. To znaczy, że wciąż jest w kraju grupa zapaleńców, która jeździ na mecze za naszą kadrą. Warto na nią chuchać i dmuchać, bo tacy kibice to skarb, a jednocześnie fundament.

Nie zmienia się hala, ale zmienia się zawartość produktu. W tym roku w ramach nowinek organizacyjnych mamy m.in. zmianę pozycji ławek rezerwowych (tak jak w Lidze Narodów, są one po stronie sędziego pierwszego), ale... tylko w słoweńskiej części mistrzostw. W Spodku wszystko zostało tradycyjnie po stronie sędziego drugiego. Zmiana zaszła jednak, jeśli chodzi o statystyków. Ci siedzą już nie przy boisku, a nieco dalej i wyżej na trybunach.

W siatkówce pojawia się też element rodem z transmisji koszykarskich zza Oceanu, który także zaczął być stosowany w Polsce. Pomiędzy drugim a trzecim setem trenerzy udzielają wywiadów na gorąco dla producenta sygnału z Volleyball World TV. Czy to już aby nie lekka przesada? Tu już należałoby zapytać samych trenerów. Lecz nic dziwnego, że telewizja chce być jeszcze bliżej i pokazać jeszcze świeższe emocje. Następnym krokiem będzie pewnie rozmowa tuż po zakończeniu seta z zawodnikami.

To będą mistrzostwa świata błyskawiczne, bo medaliści 11 września będą mieli w nogach zaledwie siedem spotkań. Ale dzięki temu niemal każde z nich w fazie grupowej, a już na pewno każde w fazie pucharowej ma ogromne znaczenie. Od 1/8 finału porażka oznacza koniec mistrzostw i do widzenia. Ten pomysł bardzo mi się podoba, choć system rankingu "ponad podziałami" na podstawie którego drużyny będą rozstawiane, już dużo mniej, żeby nie powiedzieć, że w ogóle.

Elitarny mundial

Był piątek 26 sierpnia. Wybiła godzina 20:30. Poszła pierwsza piłka meczu Polska - Bułgaria. Świat dookoła jakby się zupełnie zatrzymał, a niesamowita energia biła zarówno od naszych siatkarzy, jak i od kibiców, którzy nawet na chwilę nie przestawali wspierać swoich ulubieńców. Ktoś zarzuca, że to wszystko jest sterowane przez ekipę odpowiedzialną za oprawę muzyczną. Tak, trochę jest. Ale w porównaniu do poprzednich lat widać dużo więcej spontaniczności i reakcji zależnych od tych na boisku.

Poza tym idziemy z duchem czasu. Za granicą - w Niemczech, Francji, Belgii czy Holandii mecze siatkówki poszły w stronę show świetlno-muzycznego. I w Polsce też to powoli obserwujemy. Nie można przecież przez dwie i pół dekady bazować wyłącznie na "Polska Biało-Czerwoni" i "W górę serca, Polska wygra mecz". Kibic siatkarski zdołał się już wychować i co nieco nauczyć. To były lata mozolnej pracy, ale przynoszącej efekty.

Skoro meczów nie będzie łącznie ponad 100 tylko 52, każdy z nich będzie bardziej elitarny. I niech ten mundial też taki właśnie będzie. Jeśli ktoś go jeszcze nie czuje, zapraszam do Katowic. Im bliżej Spodka, tym większe ciary. Kto wie, może to jeden z ostatnich takich turniejów w tej hali? Jeśli tak, niech to będzie last dance z piorunującym finałem.

Z Katowic, Krzysztof Sędzicki - WP SportoweFakty

Czytaj też: Amerykanin krytykuje system mistrzostw świata siatkarzy. "Nie zgadzam się z tym"

Komentarze (0)