Czy Joanna Kaczor pójdzie w ślady Piotra Gruszki?

Gdyby trener Jerzy Matlak mógł skorzystać z wszystkich najlepszych polskich siatkarek, byłaby to niewątpliwie wspaniała drużyna. Takie nazwiska jak Glinka, Skowrońska, Skorupa, Liktoras, Świeniewicz wiele znaczą w żeńskiej siatkówce i gwarantują sukces.

Trener Jerzy Matlak pogodził się już z absencją kilku polskich gwiazd żeńskiej siatkówki. Jak może dowartościowuje zawodniczki kadry i wierzy, że z tą drużyną też może osiągnąć sukces.

Żadna inna europejska drużyna nie zanotowała tak dużych roszad w składzie. Z zespołu, który brał udział w olimpiadzie w Pekinie zostało sześć zawodniczek, czyli połowa drużyny. One stanowią obecnie trzon kadry narodowej i one świadczą o sile polskiej reprezentacji. Na nich też spoczywa największa odpowiedzialność.

Atmosfera w zespole jest dobra i to ma być główna siła w walce z przeciwnikami. Trudno robić analogie z męską drużyną, bo niestety, nie mamy wśród dziewcząt takiego wysypu talentów jak u mężczyzn. Ale też nigdzie nie jest zapisane, że z obecnego składu nie wystrzelą nowe nazwiska, nowe gwiazdy. Wydaje się, że najbliżej jest Joannie Kaczor, by po mistrzostwach było o niej jeszcze głośniej w siatkarskim światku. To ona jest największym odkryciem obecnego trenera i nadzieją polskiej drużyny. Życzmy jej zatem, by poszła w ślady Piotra Gruszki.

Źródło artykułu: